Ostatnia okładka „W Sieci” to pójście o kilka kroków za daleko. Choć teoretycznie powiedziano już na ten temat więcej niż wszystko, jest coś, na co mało kto zwraca uwagę. Medialna młócka może wejść na wyższy poziom.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
To niby banalne, ale czy wiemy, z czym to się będzie wiązać? Każdy rozgarnięty człowiek widzi, z jakimi politycznymi frakcjami sympatyzują poszczególni dziennikarze – o ile dotąd wymagało to jakiejkolwiek, minimalnej chociaż kompetencji czytelnika, już wkrótce może okazać się, że będziemy mieć do czynienia wyłącznie z żenującym bełkotem na poziomie rynsztoku z zapyziałej pipidówy.
Zdecydowanie nie interesuje mnie (jak i Was, NAPRAWDĘ, choćby na tym głębszym poziomie podświadomości), z kim mieszka czy sypia Grodzka, Kaczyński, Korwin-Mikke, Kalisz czy Pawłowicz albo inni.
Więcej – ja tego WOLĘ nie wiedzieć. Skoro prawicowe gazety interesują się gaciami Grodzkiej, to zaraz inni prześwietlą np. Kaczyńskiego, który ponoć nie mieszka z heteroseksualną kobietą, tylko (o zgrozo!) z kotem! Problem w tym, że tylko my możemy zatrzymać to szaleństwo.
Przestać kupować te szmatławce, nie mające do zaoferowania żadnych ciekawych tekstów, wyłącznie wzbudzającą niesmak okładkę. Niestety jesteśmy podatni na te nic nie znaczące w naszym życiu obrazki, napalamy się na nie jak szczerbaty na suchary. Stajemy po którejś ze stron i co gorsza, sądzimy, że to naprawdę istotne w naszym życiu.
To, co robią między sobą dorośli ludzie za obopólną zgodą, nie powinno nikogo interesować. Niezależnie od preferencji seksualnych. Jeśli polityk lubi śpiewać pod prysznicem niemieckie pieśni wojenne, lubi nosić na głowie miskę z makaronem i zwykł jeść zupę widelcem – naprawdę, co nam do tego? Póki kogoś nie krzywdzi, póki nie gwałci (jak niektórzy duchowni, uważani przez redaktorów „W Sieci” za chodzące wzory cnót) – przestańmy się tym interesować, zacznijmy żyć własnym życiem.
To pismo powinno zachować więcej szacunku do swoich czytelników. To, że ja jestem osobą transseksualną, nie determinuje orientacji seksualnej. Ja swojej orientacji nigdy nie ujawniałam i nikt nie powinien mnie o to pytać – mówiła Grodzka w studio TVN24 i nie sposób nie przyznać jej racji.
Pismo, które posuwa się do tworzenia minipowieści z gatunku political porno,
powinno być napiętnowane. Karnowscy rzucili wyzwanie innym pismom, takim jak choćby Newsweek. Może to być bomba z opóźnionym zapłonem, ale trzeba mieć świadomość, że siedzimy na medialnej beczce prochu. Jej wybuch skończy się przykrym wydarzeniem – zostaniemy ofiarami erupcji polityczno-obyczajowego szamba. Wtedy nie będzie już jakichkolwiek „hamulców”, staniemy się niemymi świadkami przepychanek rodem z piaskownicy, mających na celu zawładnięcie naszym światopoglądem.
Politykom czy innym osobom na ważnych stanowiskach, powinno się patrzeć na ręce, a nie w gacie. Warto pokazać, że nie jesteśmy takim ciemnogrodem, jak wydaje się mainstreamowym mediom. Nie klikajmy na te artykuły w Internecie, nie czytajmy tych gazet czy pism, które same skazują się na nasze potępienie. Tylko tyle i aż tyle – to powinno starczyć.