Generalnie nie miałam zamiaru w żaden sposób komentować tego tematu, ale na prośbę portalu Natemat.pl w którym jestem blogerką postanowiłam napisać parę słów.
O sporcie, polityce, macierzyństwie... i nie tylko!
Od kiedy związałam się z piłka nożna czyli z Warta Poznań w styczniu 2011 roku, przyzwyczaiłam się do tego, że jestem często obrażana, wyzywana, przypisywane mi są rożne nieprawdziwe rzeczy – nie tylko mi, ale mojemu mężowi, mojej firmie czy nawet moim dzieciom.
Rzecz jasna głównie w Internecie, często anonimowo, bo twarzą w twarz nikt nie jest na tyle śmiały. Przyzwyczaiłam się do tego, nie robi to już na mnie żadnego wrażenia, cierpliwie i z uśmiechem znoszę też tendencyjne czy wręcz niegrzeczne pytania niektórych dziennikarzy.
Obraźliwe i szokujące epitety występują nie tylko w Internecie, ale też na większości meczów na wszystkich szczeblach rozgrywkowych, począwszy od Ekstraklasy po okręgówkę. Kto bywa ten wie. I generalnie nie robią one na nikim większego wrażenia, wręcz przyzwyczailiśmy się do bezkarnego obrażania w Internecie, no i chamskich, rasistowskich haseł na meczach.
Mecz Warty Poznań z Garbarnią Kraków o awans do drugiej ligi przebił jednak o głowę moje wcześniejsze doświadczenia. Delikatnie ujęłam to w moim poprzednim wpisie tutaj... http://izabellalukomska.natemat.pl/183043,mamy-to
Kto nie był na tym meczu, a sugeruje się tylko i wyłącznie kilkuminutowym filmikiem zmontowanym przez kogoś z Garbarni, nie powinien się w tej sprawie wypowiadać.
Pierwszy raz widziałam i słyszałam aż tak chamskie zachowanie piłkarzy drużyny przeciwnej. Ci kibice, którzy przychodzą regularnie na mecze domowe Warty Poznań wiedzą, jak zawsze wygląda doping i że najgorszym, co można usłyszeć na Warcie to np. "sędzia kalosz". Tak było aż do meczu z Garbarnią, po którym piłkarze drużyny przeciwnej byli żegnani gromkim „wypierdalać!”.
Otóż piłkarze Garbarni od pierwszego gwizdka zachowywali się na boisku po prostu fatalnie. Padały z ich ust wyzwiska pod adresem moim, mojego męża, piłkarzy Warty oraz sędziów. Nie musicie mi wierzyć, ale te wyzwiska były jeszcze oryginalniejsze niż te, które na słynnym już filmiku wykrzykuje mój mąż. Niestety nie nagrywałam ich telefonem, byłam zbyt skupiona na samym meczu.
Jeden z moich zawodników został opluty, inny uderzony ręka w twarz, gdy cieszył się ze zdobytego gola. Inny cudem uniknął trwałej kontuzji, zapewne będzie niezdolny do gry "tylko" przez parę tygodni, dzięki celowej i wyjątkowo brutalnej grze przeciwnika. Natomiast bramkarz Garbarni kopał piłkę z premedytacją celując w miejsce, w którym ja sie znajdowałam – cud, że nie dostałam nią w głowę.
Wielokrotnie piłkarze Garbarni podbiegali do Warciarzy i do sędziów w pretensjami, domagali się zmian ich decyzji, wiele razy o mały włos nie doszłoby z ich inicjatywy na boisku do bijatyki. Piłkarze Garbarni Kraków to wyjątkowe chamy. Z tego czego zdążyłam się jeszcze dowiedzieć, to był to ich sposób na wszystkich rywali. Zachowywali się tak przez cały sezon. Przypomnę tylko, że byli to profesjonalni ponoć piłkarze podczas meczu. Nie miałam zamiaru nikomu tego opowiadać, na nic się skarżyć, nie mam po prostu takiego zwyczaju.
Mój mąż natomiast gdy usłyszał wyzwiska nie tylko pod adresem zawodników Warty, ale również pod moim adresem, odpowiedział na nie używając tego samego języka, którym na boisku posługiwali się Panowie piłkarze z Krakowa. Oczywiście język ten pozostawia wiele do życzenia, ale dla tych z Garbarni był on czymś naturalnym.
Oprócz mnie, mojego męża i zawodników, na boisku raczej nikt tej wymiany uprzejmości nie słyszał, po tej stronie stadionu trybuna była pusta, wszyscy kibice siedzieli na jednej trybunie od strony Drogi Dębińskiej.
Mój mąż jest tylko kibicem Warty, nie pełni w niej żadnej funkcji, ale nie pozwoli sobie jednak nigdy, aby w jego obecności obrażano mnie, nasza rodzinę, Warte Poznań, nasze miasto czy nasz kraj. A Warta to nasza rodzina. Na chamstwo odpowiedział chamstwem. Owszem poniosło go, ale uważam, że dla kilku piłkarzyków z Garbarnii Kraków należałoby się przynajmniej kilka minut w bokserskim ringu albo wręcz przeciwnie na kozetce u psychiatry. Należą do grupy ludzi która myśli (chociaż nie wiem czy to odpowiednie słowo), że może wszystkich i wszędzie bezkarnie obrażać. Zwłaszcza gdy jest w grupie, a nie w pojedynkę.
Być może mój mąż nie pasuje do ugrzecznionych realiów, gdzie w obecności męża obraża się bezkarnie jego żonę, a mąż udaje że nic nie słyszał albo grzecznie prosi o przeprosiny. Dlatego też nie zamierzam - ani ja, ani mój mąż - przepraszać za te słowa skierowane tylko i wyłącznie do kilku zawodników Garbarni Kraków. Przeprosić to powinni najpierw oni mnie i zawodników Warty. Tendencyjne filmiki opublikowanie przez Garbarnie, bez opublikowania epitetów z ust własnych zawodników z Krakowa zostawię bez komentarza.
Ach, zapomniałam dodać, że wiele osób z Garbarni posądza nas, że przekupiliśmy sędziego podczas tego meczu. Te posądzenia i obrażanie tym samym nas i sędziego też pozostawię bez komentarza.