
Reklama.
Tym razem, chciałabym przybliżyć, jak wygląda życie z perspektywy dwóch homoseksualistów. Zrobiłam mały wywiad wśród znajomych. Osoby te prosiły o anonimowość, stąd ich imiona zostały zmienione.
Robert
Robert ma 27 lat, z wykształcenia jest ekonomistą, pracuje w jednej z poznańskich korporacji. Jest homoseksualistą, a właściwie kryptogejem - „krypto”, bo jego orientacja to dla niego tylko i wyłącznie balast, powód do zmartwień, wstydu, a wreszcie źródło głębokiej depresji, którą leczy od 2 lat.
„Jestem gejem, ale wiedzą o tym TYLKO nieliczni. Nie wyobrażam sobie powiedzieć o mojej orientacji rodzinie, która jest do bólu tradycjonalistyczna” - Robert pochodzi z małej miejscowości, gdzie każdy o każdym wie wszystko. Jego rodzina hołduje konserwatywnym, katolickim wartościom. „Kocham swoich rodziców i szanuję ich poglądy, chociaż się z nimi nie zgadzam. Wiem, że gdyby prawda o mojej orientacji wyszła na jaw, to by ich zabiło. Na szczęście dzieli nas 800 km. Spotykamy się rzadko, dzwonimy sporadycznie. Owszem, pytają o dziewczynę – szczególnie mama. Zawsze, gdy pada takie pytanie mówię, że z kimś się spotykam, ale to nie jest absolutnie nic poważnego. Dodaję przy tym, że jestem jeszcze młody i mam czas na stały związek, a w tym momencie najważniejsza jest kariera”.
W mojej pracy znam kilku gejów, którzy się z tym nie kryją i bezceremonialnie opowiadają o swoich „zdobyczach” – opowiada mi Robert.”Zazdroszczę im tej swobody, nieskrępowania i dystansu. Wiem, że przyznanie się do homoseksualizmu nie zostałoby odebrane źle. Bynajmniej, ludzie w mojej firmie wykazują się dużą tolerancją i pewnie spotkałbym się tylko z ich podziwem i respektem. Jest tylko jeden, fundamentalny problem, który tkwi tylko i wyłącznie we mnie – nie potrafię zaakceptować swojej orientacji, wciąż się jej wstydzę. Gdy idę z kolegami z pracy na piwo, wymieniamy uwagi na temat dziewczyn. Udaję macho, opowiadam, że Kasia z marketingu ma „fajną dupeczkę”, a Monia z HR'u była bohaterką moich snów erotycznych. W laptopie na tapecie mam zdjęcie lubieżnej Megan Fox topless i co chwila podsyłam kolegom jakieś sprośne fotki z Internetu … Sama widzisz (wzdycha)."
Pytam się, czy rozmawiał o swoim problemie z terapeutą. Robert przytakuje. „Rozmawiałem, i to nawet z kilkoma terapeutami, regularnie biorę udział w sesjach u psychiatry. Czuję się na pewno lepiej niż na samym początku, ale wciąż nie jestem gotowy na coming out , wciąż czuję duży kompleks. Od 2 lat wspomagam się farmakologicznie, ponieważ zdiagnozowano u mnie silną depresję i stany lękowe... Moim marzeniem jest, aby poczuć się wreszcie dobrze w swoim jestestwie.
Mój terapeuta powiedział, że muszę uzbroić się w cierpliwość i… uwierzyć w ludzi. Ale jak tu wierzyć w ludzi, kiedy zewsząd słychać nagonkę na homoseksualistów ? Jałowe związki, anomalie, odmieńcy, okropne pedały, sodomia i gomora etc. Czasami mam wrażenie, że żyjemy w ciemnogrodzie, bo niestety nasze społeczeństwo wciąż oblewa test z tolerancji, a rząd wystawia sobie negatywne świadectwo, pokazując, że Polska jest krajem zatęchłym i zaściankowym. Chciałbym, aby nasz premier miał tyle odwagi co prezydent Obama i powtórzył Jego słowa: „ Nie spoczniemy, dopóki nasi bracia – geje i lesbijki nie będą się w naszym kraju czuć dobrze”. Póki co, sobie tego nie wyobrażam..
Na koniec naszej rozmowy powiedziałam do Roberta: „Z tego, co mówisz wynika, że wolałbyś być heteroseksualny. Czy mam rację?”. Mężczyzna przez chwilę się waha, po czym odpowiada „I tak i nie. Często piętnuję swoją orientację, ale przecież taki już jestem, taki się urodziłem. Nikomu krzywdy tym nie robię. Poza tym wiesz, ostatnio się zakochałem, i to jest fantastyczne uczucie...
Na koniec naszej rozmowy powiedziałam do Roberta: „Z tego, co mówisz wynika, że wolałbyś być heteroseksualny. Czy mam rację?”. Mężczyzna przez chwilę się waha, po czym odpowiada „I tak i nie. Często piętnuję swoją orientację, ale przecież taki już jestem, taki się urodziłem. Nikomu krzywdy tym nie robię. Poza tym wiesz, ostatnio się zakochałem, i to jest fantastyczne uczucie...
Marek
Marek ma 37 lat i jest grafikiem. Otwarcie i bez żadnego skrępowania opowiada o swoim homoseksualizmie. „Tak, mam partnera, jesteśmy ze sobą od 3 lat, kochamy się. Tak, mieszkamy razem. Tak, nie wstydzimy się o tym mówić i okazywać sobie uczuć.”.Jego szczerość i duma są rozbrajające.
Pytam się, jak zareagowała Jego rodzina na wieść o tym, że jest gejem. Marek odpowiada, że rodzina jeszcze nie wie, ale jest pewien, że się domyślają – wciąż ociąga się z „tą” rozmową, ale wie, że jest to nieuniknione. Rodzice są na szczęście „nowocześnie” konserwatywni, daleko im do homofobów i jest pewien, że na pewno by to zaakceptowali . „Byłem w kilku związkach z kobietami. Ba, nawet otarłem się o narzeczeństwo! Kiedy byłem młodszy, chciałem zagłuszyć swoją orientację. Nie dopuszczałem do siebie żadnych sygnałów, wypierałem moje realne pragnienia fizyczne. Chciałem wtopić się w tłum, w tzw. normalność”.
Co skłoniło go zatem, aby przestać udawać? „Wyjechałem z mojego rodzinnego miasta do stolicy, diametralnie zmieniłem otoczenie i… tak naprawdę odetchnąłem – poczułem się wolny. Wreszcie zacząłem żyć, tak jak zawsze chciałem, zgodnie z moją naturą i przekonaniami. Przestałem kryć się z moją orientacją. Wszyscy moi znajomi wiedzą, że jestem gejem, a ja nie mam oporów, aby się z tym afiszować. Oczywiście nie robię tego w sposób natrętny (jak niektóre osoby, które znam), ale uważam, że skoro żyjemy w demokratycznym państwie, to wszyscy powinniśmy być traktowani równo, bez względu na wyznanie, kolor skóry, płeć, czy orientację. Tak wyglądają nowoczesne społeczeństwa europejskie!”.
Spytałam Marka, czy uważa, że polskie społeczeństwo jest wystarczająco tolerancyjne i czy spotkał się kiedykolwiek z wrogim zachowaniem ze strony ludzi? „Polskie społeczeństwo jest coraz bardziej otwarte na odmienności, ale niestety jeszcze daleko im do cywilizowanego poziomu tolerancji, jakim poszczycić mogą się światowe metropolie tj. Nowy Jork, Londyn, Paryż czy Berlin. Tam naprawdę nie ma podziału na równych i równiejszych, nikt nie boi się publicznego ostracyzmu, tego, co powiedzą i pomyślą inni. Chciałbym, aby kiedyś tak wyglądała moja Polska. Czy spotkałem się z atakami? Oczywiście. Nigdy nie zapomnę, jak dostałam anonimowego maila, od naprawdę bardzo emocjonalnej osoby (śmiech), która około 100 razy posłużyła się takimi słowami, jak : męska kurwa, zawszona ciota , pedryl etc, puentując, że życzy – cytując - abym zdechł na AIDS albo inny pedalski syf, razem z resztą swoich przydupasów. Był to dla mnie ogromny szok, bo nigdy nie spotkałem się z taką nienawiścią i agresją wobec drugiego, obcego człowieka! Kilka dni chodziłem jak struty, bardzo cierpiałem. Pomogło mi wtedy wsparcie znajomych oraz mojego partnera. Z czasem nauczyłem się podchodzić do takich tekstów i zaczepek z dystansem, a nierzadko nawet się z nich śmieję.”
Bardzo chciałam się dowiedzieć, jak wygląda życie Marka z jego partnerem – w końcu są razem już od trzech lat. „W kwietniu będziemy obchodzić czwartą rocznicę! Tworzymy chyba dość zgrany team. Mieszkamy ze sobą i zachowujemy się jak typowa heteroseksualna para: dzielimy się obowiązkami – ty gotujesz, ja sprzątam; wspólnie spędzamy czas – chodzimy do kina, klubów, na kolacje, wyjeżdżamy na wakacje, no i oczywiście kłócimy się, jak „stare dobre małżeństwo”.
Zastanawiało mnie, jak Marek i jego partner reagowali na ostatnie burzliwe incydenty w Sejmie - odrzucenie ustawy o związkach partnerskich oraz słynne przemówienia pani poseł Krystyny Pawłowicz. „Najchętniej pozostawiłbym to bez komentarza. Już i tak dużo powiedziano na ten temat. Jestem ogromnie zawiedziony postawą Rządu i atakami ze strony środowisk ultrakonserwatywnych. Panią poseł Pawłowicz zostawię w spokoju – ma prawo do własnego zdania, jakkolwiek brutalne by ono było, nie jestem osobą, która na atak reaguje atakiem – mam kręgosłup moralny i swoją godność, którą niestety, niektóre „grupy” próbują nam wszystkim – odmieńcom – odebrać.”
Całej rozmowy nie mogłam nie zakończyć dość intymnym pytaniem. Spytałam więc Marka: „Czy chciałbyś mieć ze swoim partnerem dziecko?”. Usłyszałam: „Mogę śmiało odpowiedzieć, że nie. Ani ja, ani mój partner nie chcemy mieć dzieci, bo zwyczajnie tego nie czujemy. Jednakże, jestem za prawem uznającym adopcję przez pary homoseksualne. Uważam, że dla dziecka najważniejszy jest kochający, opiekuńczy dom, w którym znajdzie dobro i szczęście. Dzieci z domu dziecka często pochodzą z patologicznych rodzin, są pozbawione jakichkolwiek pozytywnych wzorców i pragną jedynie, aby ktoś je pokochał miłością bezwarunkową. Pary homoseksualne mogą im to dać i wbrew prawicowej nagonce – nie wiąże się to z żadną dewiacją, pedofilią czy „epidemią homoseksualizmu”.
Sól w oku konserwatystów
Homoseksualizm był, jest i będzie. Nie ma sensu z nim walczyć, chociaż są tacy, którzy najchętniej wypowiedzieliby jej polityczny dżihad. Inni myślą: „Dla mnie ten temat nie istnieje, nie chcę, aby o tym się mówiło publicznie, po co w ogóle ten temat ruszać, nie chce mieć z homoseksualistami do czynienia.”
Ja też wolałabym, aby nie było homoseksualizmu. Żeby wszyscy byli heteroseksualni. Ale tak nie jest, więc nie udawajmy, że ten temat nie istnieje. Jeśli ktoś nie chce o tym rozmawiać i się tym nie interesuje - proszę bardzo. Obowiązkiem rządu jest jednak ten temat dostrzegać i ułatwić homoseksualistom życie.
Niektóre tematy z czystego wygodnictwa wolimy zamieść pod dywan. Jak struś, chowamy głowę w piasek. Myślę, że z czasem coraz bardziej homoseksualiści przestaną się ukrywać. Wyjdą śmielej na światło dziennie, przestaną się bać m.in. tego, co powie rodzina, inne osoby w pracy czy ludzie na ulicy. Wówczas nie tylko im będzie łatwiej – być może nawet ci nietolerancyjni zdołają z czasem zaakceptować ich odmienność.
Jestem przeciwniczką parad równości i wszelkich form narzucania innym swojej seksualności. Dotyczy to tak homoseksualistów, jak osób heteroseksualnych i transwestytów.
Zachowajmy sprawy intymne dla siebie, niezależnie od preferencji. Nie narzucajmy ich publicznie innym. Te parady często wywołują agresję, więc nie tędy droga. Są osoby, które obawiają się, że gdy teraz rząd da lesbijkom i gejom związki partnerskie, to zaraz wszyscy homoseksualiści będą się afiszować ze swoją miłością, "wylegną" na ulice, a oni – heteroseksualni, na to patrzeć nie chcą.
Nie uciekniemy od tego "problemu", nie zniknie on w cudowny sposób, a możemy jako społeczeństwo wyjść wielu osobom naprzeciw. Jeden z Panów, którego poznaliście w tekście, rozważał wyjazd za granicę do dużego miasta, gdzie mógłby rozpocząć nowe życie wśród bardziej tolerancyjnego społeczeństwa. Tego chcemy? Żeby tysiące osób uciekało z Polski? Żyło, pracowało i płaciło podatki gdzieś indziej? Według mnie, nie tędy droga.
Trzeba oswoić ludzi, społeczeństwo z myślą, że homoseksualiści w tym kraju są wciąż szykanowani i narażeni na ostracyzm. Mówić o tym, pisać. Wszyscy mamy rożne wątpliwości, rożne wizje świata idealnego. Niestety - idealny to on nie będzie nigdy - ani dla osób homoseksualnych, ani dla heteroseksualnych. Wydaje mi się, że im łatwiej będzie się żyło homoseksualistom, tym mniej będą oni mierzić homofobów, których niestety nie brakuje.