REKLAMA
Naród, który nie ma odwagi powiedzieć łotrom, że łotry, nie wart być narodem.
Od paru dni jestem świadkiem jakiegoś ogólnonarodowego zachwytu nad Jarosławem Gowinem, któremu pokłony bije nawet Witold Bereś, współtwórca „Promienistych”, podziemnego pisma, w którym odkrywał dla nas, pryszczatych młodzieńców lat Stanu Wojennego, Marka Edelmana, legendę Powstania w Warszawskim Getcie. Witek! Ludzie, co z wami?! Amnezja was powszechna dopadła!? Gowin nie jest rycerzem na białym koniu, który zbawił ten naród przed tyranem, on z tym tyranem pięć lat ręka w rękę idzie! To nie Gowin zatrzymał PiS, tylko coraz bardziej wkurzeni ludzie, dla których sztuczki z wyborami, świętem demokracji, stawały się z każdym dniem coraz bardziej zmierzłe. Gowin jedynie w odpowiednim (dla siebie) momencie na te głosy się otworzył, aby (dla siebie) wyszarpać więcej. Od kiedy pamiętam, a pamiętam go od dawna, zawsze był dla mnie obślizgłym typem, zakochanym w swojej moralności, skupionej wyłącznie wokół własnego ego. Dzień, w którym wylądował na pokładzie Platformy (ciągnąc za sobą innego mistrza ceremonii – Jacka Żalka) był dla mnie jednym z tych czarnych dni Platformy, które ta partia zalicza ku memu przerażeniu co czas jakiś, dążąc do katastrofy niczym ćma do światła.
Skąd bierze się ta łatwość, z jaką dają się nabrać na gowinowy blask świętości, w tri miga zapominając o jego podłościach? Bo jest dzisiaj „jedyną opcją uratowania Polski”? Naprawdę jedyną? Witek! Ludzie! Halo, tu Ziemia!
Pięć lat temu, i niedawno znowu, Gowin ślubował jako poseł, że będzie przestrzegał Konstytucji. Razem z obozem Zjednoczonej Prawicy pięć lat traktuje najważniejszą ustawę w państwie przedmiotowo, wybierając dogodne dla tej władzy zapisy. Dla nich Konstytucja, to papier do dupy, którym podcierają się, gdy już wypróżnią z siebie swoje odkrywcze myśli. Dla nich państwo, to środek do bicia prywatnych geszeftów, a nie żaden tam wzniosły cel. Nie życzę sobie, jeśli w ogóle mogę cokolwiek życzyć sobie w tym państwie, aby obrażano moją, być może skromną, inteligencję, bijąc pokłony Gowinowi. Niech on po prostu ratuje Rzeczpospolitą na swój, mizerny rachunek.
Śmierć demokracji bierze się też stąd w Polsce, że zbyt szybko i zbyt często zapominamy i wybaczamy wszystko to, co do tej śmierci się przyczynia w imię jakiegoś wydumanego jej ratowania. Jeśli ważne mają być pryncypia i fundamenty, to nie bawmy się w uświęconych konformistów.

WTF? (OCKC?)
Wczoraj minął 42 dzień obowiązywania Tarczy Antyrakietowej 1.0. Po wielu naciskach skierowanych do urzędów nasza mała firma dostała w końcu odpowiedź z Powiatowego Urzędu Pracy: “Witam, wnioski rozpatrujemy w kolejności wpływu, na ten moment jesteśmy na wnioskach z 17.04.2020r.” To cud, bo do ZUS dodzwonić się nie można za cholerę. Pisząc o cudzie mam na myśli jedynie to, że w końcu nam ktoś odpowiedział. Szacujemy, że nasz wniosek o zabójczo wysoką pożyczkę (liczymy, że bezzwrotną) w kwocie 5000 zł PUP rozpatrzy gdzieś pod koniec maja. Kiedy ZUS rozpatrzy nasze wnioski złożone zaraz na początku kwietnia – tego nie wie nawet sam Pan Bóg.
Właściciel niewielkiej sieci fitness klubów właśnie złożył przeciwko Skarbowi Państwa pozew do sądu o odszkodowanie za poniesione straty spowodowane żenującym zarządzaniem kryzysowym przez rząd. Wartość przedmiotu sporu wynosi niecałe 460 tysięcy złotych. Osobiście bardzo kibicuję właścicielowi OrangeTheory Fitness i życzę mu pełnego zwycięstwa. Nie nastąpi ono szybko, o ile nastąpi w ogóle, bo przecież system losowania sędziów w tym przypadku niechybnie wylosuje (całkiem przypadkiem) kogoś powołanego przez neoKRS, ale przecież wiadomo, że poza polskimi sądami jest jeszcze sąd unijny. A wystarczyło na początku marca ogłosić stan nadzwyczajny klęski żywiołowej i zabezpieczyć Skarb Państwa przed roszczeniami (zapis konstytucyjny), ale przecież wiadomo, że co innego dla tej władzy jest ważne.
Dlatego nie bagatelizowałbym strajku przedsiębiorców. W takich przypadkach zawsze gdzieś i kiedyś zapala się ta pierwsza iskra. Być może to właśnie strajkujący przedsiębiorcy przejmą inicjatywę polityczną w Polsce, a to oznaczać będzie, że ani Koalicja Obywatelska, ani Lewica, ani PSL z Kukizem, ani Konfederacja, ani nawet Szymon Hołownia nie odczytują prawidłowo nastrojów społecznych. W historii młodej, polskiej demokracji nie przypominam sobie przypadku, aby przedsiębiorcy (w sensie konkretnej grupy społeczno-zawodowej) wychodzili na ulicę protestować. Jeśli postanowili na ulicę wyjść, to znaczy, że musi być naprawdę bardzo źle. Zostali sami i są opuszczeni. I oczywiście znalazł się ktoś, kto te ich emocje przejął. Ale przecież można było być szybszym, bardziej przewidującym, lepiej czytać nastroje tych ludzi. O upadających firmach i braku pomocy mówi się od tygodni. Dlaczego Koalicja Obywatelska, której elektoratem są przedsiębiorcy nie zorganizowała darmowych biur pomocy dla właścicieli firm? W największej partii opozycyjnej nie ma na to funduszy?
I naprawdę odsiewam tutaj, w tej dramatycznej sytuacji, pewnego kandydata na prezydenta, który (a dlaczego nie?) korzysta z okazji, która sama mu wpada w ręce. Nie, nie jestem fanem tego pana. Jestem fanem tych wszystkich wkurzonych właścicieli firm, którzy tracą dorobek życia często zastawiony całym majątkiem, bo to jest ważne w tym wszystkim a nie leasingowane, ładne auto, przy pomocy którego przedsiębiorca jeden z drugim wykonuje swoją pracę.

I znowu te kadry...
Tymczasem PiS znowu przepycha ustawę o wyborach. W standardowy dla siebie sposób, czyli odrzucając wszystkie poprawki opozycji (symptomatyczne, że przepuszcza jedną poprawkę Lewicy). To typowy sposób współpracy z opozycją, jaki stosowany jest przez obóz rządzący od pięciu lat. Bo opozycja powinna być taka, jak życzy sobie Jarosław K. Wtedy współpraca byłaby pełna.
Teraz ustawą zajmie się Senat. Wnikliwie i dogłębnie. Jak poprzednią. Co z tego wszystkiego wyjdzie – zobaczymy wkrótce. Dzisiaj nie ma sensu się nad tym rozwodzić, poza tym, że obóz Zjednoczonej Prawicy będzie parł do wyborów najmocniej, jak tylko się da. I to nie dlatego, że w sierpniu kończy się kadencja pana Dudy, tylko dlatego, że z każdym miesiącem jego ponowna elekcja staje się coraz większym znakiem zapytania. A PiS nie po to zdobywał władzę, żeby ją teraz oddawać, bo raz zdobytej nie odda nigdy (używając słów klasyka).
Jest za to inny problem. Aby posprzątać ten cały bajzel po Jarosławie K. potrzebny będzie niemały sztab naprawdę twardych zawodników, fachowców od prawa, przedsiębiorczości, finansów, administracji, wojska, mediów i PR-u oraz spraw społecznych. Niezbędne będą ostre cięcia bez większych rozterek moralnych. Dopiero po tych cięciach można będzie usiąść i zrobić Polskę na nowo. Bez tych wszystkich błędów III RP, zwłaszcza bez jej błędu pierworodnego - zmarnowanej edukacji.
Czy opozycja jest na to gotowa? Czy dysponuje takimi zasobami? Pytania te zostawiam otwarte na inne felietony.

Tytuł pierwszego akapitu jest cytatem z Aleksandra Fredry. “Trzy po trzy: zapiski starucha”. 1880 rok.