Nie znam redaktor Ewy Bąkowskiej z „7 Dni Kalisza”; to, co zrobiła, było niegodziwe. Nie znam też braci Karnowskich, choć to, co uczynili Andrzejowi Turskiemu było równie podłe. Nie znam ferajny, która w swoim czasie aberracyjnym zarządzaniem informacją doprowadziła do wyróżnienia tytułem Hieny Roku Wojciecha Cieśli. I pewnie kilku innych dziennikarzy, którzy złowili hienę w sieć swojego dorobku, też nie znam.
Jeśli zdążyłem cokolwiek poznać – przed porzuceniem dziennikarstwa – to jest to mechanizm ułatwiający drogę do zawodu miernotom, których żadna naturalna selekcja nie była w stanie przetrzebić. Tytuł Hieny należy się wydawcom, którzy tę drogę miernotom ułatwiają. Którzy czynią gwiazdą dziennikarstwa dziewczynę świetnie kompilującą teksty z Internetu klejone metodą copy-paste. Którzy do szczytów wynoszą reportaże powstające za biurkiem i informacje wysysane z paluchów redaktora. Którzy oczekują tylko na krew, na spermę, na sensację i brud, choćby ich nigdy nie było – ale zawsze przecież można coś dopisać, dołożyć, podkręcić.
Zakończyłem pracę w tym zawodzie, kiedy przedstawiciel medialnego koncernu z Passau zapytał mnie czy w gazecie, którą miałem zaszczyt współzarządzać da się pokazać krew na komunijnej sukience. Wie pan, od strony technicznej pytam – padło zdanie. Da się, odpowiedziałem od strony technicznej. I tyle mnie tam było.
Łamanie kręgosłupów dziennikarskich, przyciąganie baranów zamiast gwiazd, ścinanie pensji dziennikarzy do głodowych wymiarów, kompletne zmiany tekstu reporterskiego na poziomie redaktorów, krzykliwe tytuły i obrazoburcze okładki, promowanie bylejakości kosztem rzetelności, ucieczka w tandetę zamiast wiarygodności, bratanie się z politykami i ustawianie dziennikarzy w roli politycznych cyngli gotowych zabijać słowem na każde skinienie zleceniodawcy, tolerowanie korupcji – tej prymitywnej, gadżetowej i tej wyrafinowanej, z pogranicza lobbyingu i PR... Tak – za takie grzechy i za taką politykę wydawniczą należy się wielu wydawcom zbiorowy tytuł Hieny Roku. Dajcie im ją!
Dzisiaj wydawcom się upiekło, bo zacne jury wskazało jako hienę dziennikarkę z Kalisza. Może za rok wskażą wydawców.
Albo może ktoś wskaże samo zacne jury, ślepe dziś i głuche.