Jerzy Urban wypowiada się na temat Magdaleny Ogórek
Jerzy Urban wypowiada się na temat Magdaleny Ogórek RacjonalistaTV

Tymi oto słowy Jerzy Urban podsumował kandydaturę Magdaleny Ogórek na prezydentkę Polski. Czy twórca Tygodnika NIE, któremu dawna solidarnościowa opozycja pamięta rolę rzecznika prasowego Stanu Wojennego, ma rację?

REKLAMA
Jerzego Urbana najczęściej ekipa naszej RacjonalistaTV znajduje ostatnio pod sądem, gdzie zazwyczaj broni się w procesie o obrazę uczuć religijnych. Oczywiście, trudno nam nie było zadać też pytania o ocenę Magdaleny Ogórek jako kandydatki na prezydentkę RP z ramienia SLD. Oto, jaką otrzymaliśmy odpowiedź:
Abstrahując od oceny przeszłości Jerzego Urbana, trudno mu odmówić wiedzy w temacie antyklerykalizmu i starej polskiej lewicy. Dr Magdalena Ogórek stanowi mocne rozczarowanie dla wszystkich osób walczących z lekarską deklaracją wiary i całym szumem wokół prof. Chazana, który złamał prawo zmuszając kobiety, którym prawnie przysługiwała aborcja, do macierzyństwa. Dr Chazan nie tylko wyraził w ten sposób swój światopogląd, ale też nadużył swej władzy kosztem pacjentek. Symptomatyczne jest to, że nawet prezydentka Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, osoba nie kryjąca się ze swoim katolickim światopoglądem, wyciągnęła z zachowania prof. Chazana właściwe wnioski. Tymczasem dr Magdalena Ogórek broniła nadużywającego swojej władzy Chazana, jednocześnie ostro krytykując feministki.
Gdy w Polskim Stowarzyszeniu Racjonalistów dowiedzieliśmy się o lewicowej kandydaturze dr Ogórek nie wiedzieliśmy o niej wiele, lecz część naszych członków i członkiń kojarzyła ją z artykułu broniącego Chazana i piętnującego poczynania znanych feministek. Obecnie artykuł zniknął, lecz nadal, jak na przedstawicielkę lewicy, dr Magdalena Ogórek jest nad wyraz miła dla Kościoła, podkreślając jego wyjątkową rolę w polskiej historii. Wszystko wskazuje na to, że bardziej pasowałaby na kandydatkę chrześcijańskich demokratów (którzy w Polsce lokują się po części w konserwatywnym skrzydle PO i w „liberalnym” (względnie, rzecz jasna) skrzydle PiS). Można zatem stwierdzić, że dr Ogórek w jakimś sensie pomyliła partie, co mogłoby być pewną podstawą dla twierdzenia o braku mądrości u tej urodziwej skądinąd kobiety.
Z drugiej strony mamy Leszka Millera, przewodniczącego SLD, który taką właśnie kandydatkę uczynił twarzą swojej partii na czas wyborów prezydenckich, które raczej musi traktować jako reklamę przed wyborami parlamentarnymi, niż jako realną próbę osadzenia osoby związanej z SLD w pałacu prezydenckim. Światopogląd Magdaleny Ogórek można odczytać jako próbę wejścia Millera do mainstreamu przy jednoczesnym zwątpieniu w nośność wśród wyborców postulatów prolaickich. Dominacja mniej lub bardziej chadeckich posłów i posłanek w sejmie, jak i katastrofa otwartych antyklerykałów w wyborach do Parlamentu Europejskiego mogły nasunąć Leszkowi Millerowi taką kandydaturę. Magdalenie Ogórek brak oczywiście doświadczenia na bycie prezydentką, jednakże u części wyborców wzbudza ona przychylność atrakcyjnym wyglądem i młodym, „antysystemowym” wiekiem (gdyby dr Ogórek była młodsza o rok, nie mogłaby się ubiegać o to stanowisko...).
Od strony taktycznej i pijarowej nie jest zatem wybór Leszka Millera szaleństwem. Jego kandydatka działa na wyobraźnię części wyborców, mogąc liczyć na wynik powyżej 5% poparcia, a może nawet około 10% poparcia. To nie tak źle... Jednakże w dłuższej perspektywie, kandydatura Magdaleny Ogórek będzie ciążyć na wizerunku SLD wśród sporej części lewicowego elektoratu. Czy zatem owo 5% - 10% teraz było warte większych problemów wizerunkowych w przyszłości? Czy rzeczywiście SLD nie miało lepszego kandydata, który zgarnąłby podobne poparcie? Narodowo klerykalno konserwatywną lewicę już mamy – jest nią w dużym stopniu PiS. Nie sądzę, aby SLD zdołało zdetronizować PiS w najbliższych latach (lub kiedykolwiek) wchodząc niejako w rolę tej partii. Może się w niej co najwyżej rozpłynąć, choć przypuszczam, że pisowcom nie opłaca się zanadto przygarnianie „dawnych komuchów”. Trochę ich u siebie mają, ale weszli tam po cichu, a nie jako całe SLD hurtem.
Tego typu próby zmian wizerunkowych nie są jednakże jedynie kaprysem Millera. Na przykład podczas wyborów samorządowych we Wrocławiu znacząca część sympatyków lewicy poparła kandydatkę PiS kosztem wspieranego przez PO Rafała Dutkiewicza. Z uwagi na to w drugiej turze walka obojga kandydatów była niemal wyrównana, ja zaś zbierałem tak zwane hejty od niektórych „lewaków” za to, że otwarcie zniechęcam do głosowania na kandydatkę PiSu i na swoją drobną skalę promowałem w moim środowisku Dutkiewicza.
Czy świeckość nie jest już sexy? Czy Miller ma rację? Jak donosi ze zgrozą dziennik.pl:

„27 i 28 marca w gmachu parlamentu odbędą się "Dni ateizmu", zorganizowane przez wicemarszałek Wandę Nowicką. Na konferencję zaproszono Gerarda Biarda, redaktora naczelnego "Charlie Hebdo".”
Miło czytać, że pomysł Miesiąca i Dni Ateizmu, zainicjowany 8 marca 2014 roku we Wrocławiu przez Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów zatacza coraz szersze kręgi, że włączają się w to różne organizacje, a także sama wicemarszałkini sejmu. Swoją drogą dziennik.pl musiał coś przekręcić w swoim komunikacie, gdzie pojawiła się też uwaga o „masońskich bojówkach z zagranicy”, mimo to naszym zamysłem nie było odbywanie Dni Ateizmu w sejmie, bo nie chcielibyśmy też w sejmie dni chrześcijańskich, czy muzułmańskich, a tym to grozi.
Marzec jako miesiąc ateizmu wziął się stąd, że jest to miesiąc w którym stracono w XVII wieku na warszawskim rynku Kazimierza Łyszczyńskiego, pierwszego polskiego ateistę o którym wiemy. Napisał on bardzo trafny traktat „De non existentia Dei”, czyli o „Nieistnieniu Boga”. Łyszczyński tworzył ów traktat dla własnego użytku, lecz wykradł mu go sąsiad, zadłużony u niego i w ten sposób uniknął konieczności regulacji długu.
Postać Łyszczyńskiego w naszym stowarzyszeniu wypromował prof. Andrzej Nowicki, członek Rady Naukowej naszego NGO, i tu uwaga prawicowcy! - rzeczywiście mason całą gębą.

Co ciekawe, wbrew mitom prawicy propaganda ateistyczna w PRL była bardzo nikła, gdyż nie nawiązywano wówczas do postaci Łyszczyńskiego, mimo że obok argumentów, iż to „ludzie wymyślili bogów”, nieszczęsny szlachcic powoływał się na to, że „bogowie służą szlachcie i klerowi do ucisku ludu”. Niedawno prof. Jerzy Kochan, jeden z założycieli oddziału szczecińskiego Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów wydał książkę o ateizmie, dedykowaną Kazimierzowi Łyszczyńskiemu. Nosi nawet ten sam tytuł: „De non existentia Dei, czyli o nieistnieniu Boga”. Brak zainteresowania Łyszczyńskim w okresie polskiego komunizmu tłumaczy prof. Jerzy Kochan polityką władz PZPR, które nie miały zamiaru wchodzić w konfrontacje z wyznawcami Boga, mając ich zresztą całkiem sporo we własnych szeregach. Prof. Jerzy Kochan jest filozofem i redaktorem naczelnym „Nowej Krytyki”. Polecam jego książkę, choć obok ateizmu promuje ona też dość mocno lewicowy światopogląd, z którym nie do końca się zgadzam.
Wychodzi na to, że marzec to miesiąc w sam raz na uczczenie i Łyszczyńskiego i ateizmu. Moim zdaniem ostateczny rozpęd tej idei nadał kolejny profesor, tym razem architektury, Jan Reszka. Pisałem już o nim w NaTemat. To on stworzył Marsz Łyszczyńskiego, który stał się dla nas i dla innych organizacji zachętą do stworzenia koncepcji Miesiąca Ateizmu w marcu. Prof. Jan Reszka stworzył rekonstrukcję historyczną egzekucji Kazimierza Łyszczyńskiego, między innymi niemal samodzielnie szyjąc stroje szlachty i ludu na tę okoliczność. W naszym stowarzyszeniu słynie on między innymi z mocnej krytyki islamu, z którym zetknął się pracując wiele lat w Belgii jako wykładowca i czynny architekt.
Czy muzułmanie rzeczywiście nigdy się nie zintegrują? Na razie w Polsce nie jest to jeszcze palący problem, ale dyskusja na temat wyznawców Mahometa toczy się w ateistycznych i proświeckich środowiskach w najlepsze, nie brak w niej też emocji.
Choć polski Kościół wykazał się ostatnio wieloma przejawami ultrakonserwatyzmu i zwykłej nietolerancji, jak donosi w NaTemat redaktor Waldemar Kowalski popularność Kościoła obecnie rośnie w świetle sondaży CBOS. Dziwi mnie to na tle afer pedofilskich, „wojny przeciwko gender” i ostatnio choćby nacisku na prezydenta Komorowskiego w sprawie odrzucenia Konwencji o Przeciwdziałaniu Przemocy wobec Kobiet i Przemocy w Rodzinie. Ale, zapewne podobnie jak Miller, również Komorowski zastanawia się co zrobić, aby odnotować wzrost, a nie spadek poparcia wyborców. Mam szczerą nadzieję, że dla doraźnego efektu nie zmarnuje zysków długoterminowych, bo, moim zdaniem, odrzucenie tej konwencji zemści się na nim później, podobnie jak wsparcie się na Magdalenie Ogórek odbije się negatywnie na SLD w przyszłości, nawet jeśli teraz kandydatka SLD zyska całkiem niezły wynik.