Znamy już ostateczny wynik wyborów, można zatem pokusić się o analizę tego, dlaczego lewica nie weszła do sejmu. Przyczyny same w sobie są ciekawe i może ich znajomość pozwoli coś zmienić w przyszłości.
Jacek Tabisz - ateista, poeta, muzyk, publicysta, badacz kultur orientalnych, od 2011 prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Po pierwsze, zanim doszło do wyborów, lewicy nie udało się zainteresować sobą młodych ludzi. Jest wielu ludzi, którzy chcą działać lewicowo. Mimo to nie było ich widać w mediach społecznościowych, w filmikach na YouTubie, w dyskusjach na tematy istotne dla młodych i w miejscach, gdzie młodzi rzeczywiście zaglądają. Dotyczy to zwłaszcza Zjednoczonej Lewicy, ale również Razem jest po części zamkniętym klubem dla wtajemniczonych. Mają aktywne strony w necie, ale nie ma wielu wzbudzających emocje filmów z aktywistami Razem.
Po drugie. Były dwie lewice. A do podziału ok. 11% całościowego poparcia. Brak jedności okazał się porażką. Oczywiście rozumiem po części Razem, które chciało i chce uniknąć mezaliansu ze „starą lewicą”. Tym niemniej 4 lata bez żadnej obecności lewicy w sejmowej polityce to raczej zbyt wysoka cena „dziewictwa”. Wiele tematów, o których warto mówić, o których mówiono w zeszłej kadencji sejmu, zejdzie do podziemia.
Po trzecie. Zjednoczona Lewica zupełnie niepotrzebnie atakowała PO pod koniec kampanii. Zraziło to bardzo wielu wyborców, którzy liczyli na sojusz bardziej racjonalnych ugrupowań politycznych, jeśli te wejdą do sejmu. Rozumiem, że stało za tym przekonanie ZL, iż głównie od PO mogą oni uszczknąć trochę procent poparcia. Tym niemniej wielu co bardziej świadomych wyborców zdawało sobie sprawę, iż gra toczy się o ważniejsze sprawy, niż chęć trwania jednej ze stron sceny politycznej.
Po czwarte. Debata o uchodźcach zaszkodziła lewicy. Oczywiście przesadne obawy części prawicy warto było odpierać, zwłaszcza, gdy przeradzały się w rasizm czy pogardę. Jednakże kompletne negowanie rzeczywistych zagrożeń związanych z rozpędzającym się na całym świecie fundamentalizmem islamskim nie było w pełni uczciwe. Należało mówić o uchodźcach bardzo starannie – pokazując również zagrożenia i nie unikając rzetelnych analiz. Należało tłumaczyć, dlaczego należy jednak próbować pomóc, choć z dbałością o własne bezpieczeństwo. Nie należało udawać, że liczba 7 tysięcy uchodźców przydzielonych Polsce nie może wzrosnąć. Zaistniał klasyczny pingpong - „oni ostro nie, to my ostro tak”.
Po piąte. Lewica powinna była pójść w stronę socjalliberalną. Czyli zdawać sobie w pełni sprawę z tego, że w naszych czasach nie da się oderwać lewicowości od dbałości o gospodarkę opartą na zasadach wolnego rynku i z globalizacją w tle. Zapatrzenie na zachodnich, utopijnych lewicowców, nie było tu wcale najlepsze. Spójrzmy na to, co dzieje się z lewicą we Francji... Absolutnie nie do przyjęcia było cieszenie się wygraną Corbyna w Labour Party, radykalnego trockisty, wroga Zachodu i Unii Europejskiej. Przecież ten człowiek jest klęską dla brytyjskiej lewicy! Ta radość wynikała tylko z tego, że „oto lewicowiec, który odniósł sukces”.
Po szóste. Brak wiary w Polskę i w Polaków. Polska wcale nie jest najbardziej żałosna na tle innych państw. Polacy wcale nie są gorszymi i „bardziej średniowiecznymi” ludźmi od Francuzów, Portugalczyków, czy Niemców. W polityce europejskiej dzieją się momentami dość katastrofalne rzeczy. Wcale nie jesteśmy ksenofobami na tle innych społeczeństw. Może mamy niewyparzony język w necie, ale rzeczywiste akty przemocy dyktowanej ksenofobią to wciąż nie nasza specjalność. Niektórzy lewicowcy co drugi artykuł starali się dowieść, jak strasznym i zacofanym jesteśmy społeczeństwem. To nie wzbudza sympatii i nie przyciąga wyborców.
Po siódme. Niechęć do historii, którą Polacy lubią. Prawica pławi się wręcz we wszelakich kontekstach historycznych. To są tematy rozmów, szukania odniesień etc. Z uwagi na PRL, lewica ma w Polsce utrudnione zadanie. Tym bardziej powinna szukać historii innych niż Gomułka czy Bierut, innych niż Marks i Che. Piłsudski był przecież lewicowcem, w jakimś sensie już Kościuszko miał pewne „protolewicowe” pomysły. Jeśli chodzi o światową lewicę, to warto szukać jej korzeni poza Marksem i rewolucyjnym zapałem. Choćby w Owenie.
Po ósme. Brak błyskotliwych medialnych fighterów. Za dużo pięknych i wzniosłych haseł, za mało humoru, ironii oraz swobody. W jakimś sensie Szumlewicz to dobry fighter mediów, ale Piotr ma dość radykalne poglądy na niektóre sprawy. Zabrakło błyskotliwości u bardziej centrowych lewicowców.
Po dziewiąte. Wielu ludzi wypomina Zjednoczonej Lewicy stare, zgrane i skompromitowane twarze Millera i Palikota. PiS pokazało, że wizerunek starych wyjadaczy można jednak ocieplić, a nawet przewartościować.
Po dziesiąte. Amerykanofobia. Przydaliby się ludzie na lewicy, którzy lubią USA wbrew modom lewicy zachodnioeuropejskiej (choć i tu część socjalliberałów takich jak Blair, Joschka Fischer czy Schroeder się na szczęście wyłamywała). Wiadomo, że USA to nie jest żadna Mekka lewicy. Ale jednak ten kraj zabiega o prawa człowieka na całym świecie i jest kolebką postępu nie tylko technologicznego, ale również obyczajowego – wspomnijmy choćby sufrażystki czy ruch hippisów.
Po jedenaste. Nie wolno się troszczyć o jakąś grupę społeczną teoretycznie. Wpierw trzeba wejść z nią w owocny kontakt, na długo przed poinformowaniem mediów o takim wspieraniu. Trzeba mieć jakiś staż lobbowania za tą grupą, w stałej z nią interakcji. Bo później okazuje się, że „broni się ludzi pracy”, ale oni nie chcą o tym słyszeć. Broni się kobiet, ale większość z nich protestuje przeciwko takim obrońcom. Wychodzi na to, że politycy prawicy lepiej weszli w interakcję z ludźmi, których starają się reprezentować. I ci ludzie na nich głosowali. Na ile jest to czysty populizm, a na ile rzeczywista reprezentacja, to już inna kwestia.
Po dwunaste. Prawica taka jak PiS ma po swojej stronie większość Kościoła. Kościół zapewnia niektórym ludziom wrażenie wspólnoty i bezpieczeństwa. Lewica oczywiście nie powinna się wspierać na związkach wyznaniowych, do tego jeszcze tak konserwatywnych... Ale powinna poprzez lewicowe organizacje pozarządowe po prostu być z ludźmi. Zapewniać im wrażenie wspólnoty i jakiejś wzajemnej opieki.
Zobaczymy jak będzie za cztery lata. Na razie nie wygląda to zbyt optymistycznie. Jeśli Kukiz kupi wszelkie pomysły PiSu na zmianę konstytucji, mamy „pozamiatane” na dekadę albo dwie... Mam jednak nadzieję, że pojawi się u nas lewica w stylu Blaira a nie Syrizy i przekona do siebie za jakiś czas wyborców.