
To stwierdzenie propaguje profesor Jerry Coyne, jeden z najwybitniejszych biologów ewolucjonistów, autor znakomitej książki "Ewolucja jest faktem" i zaangażowany ateista.
REKLAMA
Profesor Coyne stwierdza na swoim blogu "Why evolution is true", tłumaczonym i publikowanym na portalu racjonalista.pl:
Najpierw fakty. Sheehan i in. na bazie wcześniejszej pracy Li i Durban wyliczyli, że minimalna wielkość populacji związanej z ekspansją ludzi z Afryki na cały świat około 60 tysięcy lat temu wynosiła 2250 osób, podczas gdy populacja, która pozostała w Afryce nie była mniejsza niż 10 tysięcy osób. Dla genetyków populacji jest to „efektywna wielkość populacji", nieodmiennie mniejsza niż wielkość według spisu powszechnego, są to więc oszacowania minimalne oparte na ostrożnych założeniach. Wielkości populacji szacuje się przez kalkulacje wstecz (oparte o rozsądne szacunki tempa mutacji i innych parametrów) jak mała mogła być populacja przodków, żeby jednak dać obserwowany wysoki poziom genetycznej różnorodności w naszym gatunku.
Proszę zauważyć: 2250 to więcej niż dwa.
Znaczy to oczywiście, że Adam i Ewa nie mogli być dosłownymi przodkami całej ludzkości. Normalnie takie naukowe zdemolowanie Pisma Świętego daje się zaabsorbować, a przynajmniej potrafią to liberalni teolodzy. Po prostu zreinterpretowaliby Adama i Ewę jako metafory. Z dwóch jednak powodów wynika z tego wielki kłopot. Po pierwsze, jeśli rzeczywiście było ponad dwa tysiące przodków, to wszyscy oni musieli popełnić wykroczenie, by przynieść na świat grzech pierworodny. Trudno to pojąć: czy wszyscy równocześnie uczynili coś złego?
Po drugie, jeśli Adam i Ewa byli metaforami, a źródło grzechu pierworodnego jest tajemnicze, to nie mamy żadnego pojęcia, dlaczego umarł Jezus. W końcu jego śmierć i zmartwychwstanie zdarzyły się właśnie po to, żeby zbawić nas, grzesznych ludzi, od występku Adama i Ewy. Jeśli musisz zamienić tę historię w metaforę, to Jezus umarł za metaforę. A to nie za bardzo nadaje się do przełknięcia dla chrześcijan.
Oczywiście uczony z uniwersytetu w Chicago zauważa, iż naukowo udowodnione nieistnienie Adama i Ewy, przenosi ostatecznie historię o nich w świat mitu i metafory. Jednocześnie zauważa, iż chrześcijanie, starający się dramatycznie pogodzić badaną przez naukę rzeczywistość z podstawami swojej religii popełniają manipulację. Istnienie Adama i Ewy w świetle wiary chrześcijańskiej nie może być metaforą. Skoro Adama i Ewy nie było, nie było też grzechu pierworodnego. Za co miałby w takiej sytuacji zginąć Jezus? Za metaforę? Profesor Coyne stwierdza to jednoznacznie:
Łatwym i sensownym sposobem rozwiązania tej łamigłówki jest uznanie, że cały scenariusz jest wymyślony: na ludziach nie ciąży żaden grzech pierworodny; nie było Adama i Ewy; a zmartwychwstanie i boskość Jezusa są fikcją. Chrześcijanie nie godzą się jednak na to, bo znaczenie życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa są ostateczną, niezbywalną „prawdą" chrześcijaństwa. Możesz uważać wszystko inne za metaforę, ale nie to. Jeśli zamieniasz Jezusa w metaforę, w zasadzie porzucasz chrześcijaństwo.
Jerry Coyne był w październiku bieżącego roku gościem racjonalisty.pl, Klubu Sceptyków Polskich, SWPS i Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Przedstawił trzy wykłady w Warszawie i Krakowie, poświęcone krytyce kreacjonizmu, który wbrew pozorom jest bardzo popularny w Polsce, nie tylko w USA.
Kreacjonizm to pogląd odrzucający teorię ewolucji na rzecz mniej lub bardziej literalnej wiary w biblijną historię stworzenia świata i człowieka. Nie tylko biblijną - kreacjonizm jest też poglądem uznawanym za jedyny słuszny przez większość muzułmańskich duchownych. W USA trwa ciągła walka o zrównanie teorii ewolucji z pseudonaukowymi tworami mającymi uzasadniać narrację biblijną. Na potrzeby walki wiary z nauką ukuto w Stanach Zjednoczonych pojęcie "teorii inteligentnego projektu", aby przedstawić dopasowany dla fundamentalistycznych odmian religii protestanckiej pogląd na genezę naszego gatunku przy użyciu terminologii pseudonaukowej. Coyne był jedną z osób mocno zaangażowanych w oficjalne ukazywanie manipulacji ideologicznej stojącej u podstaw teorii inteligentnego projektu.
W Polsce Jerry Coyne poświęcił wiele uwagi dwóm równie groźnym dla ludzkiej wiedzy i edukacji dzieci oraz studentów poglądom - akomodacjonizmowi i NOMA. Głoszą one, iż nauka i religia to dwa odrębne światy, które nie wchodzą ze sobą w konflikt. W związku z czym nie da się zaprzeczyć religii na gruncie naukowym, zaś religia nie wtrąca się w naukę. To są oczywiste nieprawdy - doskonałym przykładem na to jest historia Adama i Ewy. Jeśli ich nie było, jeśli byli tylko "metaforami", to jaki miało sens ukrzyżowanie Jezusa za metaforę? Na akomodacjonizm stawia oczywiście katolicka inteligencja, chcąca zachować zarówno uznanie dla nauki, jak i dogmaty swojej religii, z czego wynika pozorna akceptacja teorii ewolucji przez Kościół. Jest ona pozorna, gdyż nadal zakłada inteligentnego projektanta, zwłaszcza w sferze tzw. "duszy", co w zasadzie stawia katolików w równie mocnej opozycji wobec badań nad materialnymi źródłami ludzkiej świadomości, jak fundamentalistycznych protestantów.
Loren Haarsma, naukowiec starający się bronić religii, w swoim artykule dla BioLogos, zatytułowanym "Dlaczego kościół potrzebuje wielu teorii o grzechu pierworodnym", stara się wykombinować erystyczne wyjście z tej niewygodnej sytuacji. W jednym z ostatnich artykułów na swoim blogu Coyne sumiennie krytykuje argumenty Haarsmy, zaś na podsumowanie stwierdza:
Cyniczna — ale poprawna — odpowiedź na pytanie postawione w tytule brzmi: „Ponieważ nauka wykazała, że nigdy nie było Adama i Ewy, więc musicie wymyślać co się da, żeby uratować znaczenie Jezusa". I istotnie to właśnie teolodzy robią, choć oczywiście tego nie przyznają.
W trakcie wizyty Coyne'a w Polsce odbyła się niezwykle ciekawa debata z nim zatytułowana "Twarzą w twarz z biologiem (r)ewolucjonistą" , całościowo wspierana przez polskiego tłumacza. Obok pytań merytorycznych pojawiły się też wątki osobiste, dotyczące drogi Coyne'a do biologii i ateizmu.
Polecane linki:
