Nie biegać - to się tylko wydaje takie łatwe. Unikanie ruchu jest wyzwaniem przede wszystkim dla tych, którzy trenowali tzw. sporty. Bo jak tu, będąc w zgodzie z filozofią bezruchu, nie pobiec za autobusem, nie wbiec po schodach, nie popędzać babć na poczcie ani kasjerek w supermarkecie. Człowiek się orientuje, że wbrew głoszonym poglądom, odczuwa pokusę wyścigu z czasem i... ruchu. Dlaczego tak się dzieje i jak zwalczyć pokusę biegania?
REKLAMA
Ms. Highway: Tak tak - widziałam, że wszedłeś tu bardzo lekkim krokiem, który w pewnych warunkach mógłby zostać nawet uznany za trucht. Rozumiem, że doczekałam się momentu, w którym zamiast gromadzić energię, zaczynasz jej używać?
Jacek Wasilewski: Otóż mylisz się. To prawda, miałem pewien kryzys, poza tym znalazłem w domu stare buty treningowe. Łza się w oku zakręciła i już prawie je zakładałem, kiedy powiedziałem sobie: musisz być silny. Po kilku sekundach gorączkowego zastanawiania się, znalazłem odpowiedź - dystans. Zacząć liczyć dystans!
Jacek Wasilewski: Otóż mylisz się. To prawda, miałem pewien kryzys, poza tym znalazłem w domu stare buty treningowe. Łza się w oku zakręciła i już prawie je zakładałem, kiedy powiedziałem sobie: musisz być silny. Po kilku sekundach gorączkowego zastanawiania się, znalazłem odpowiedź - dystans. Zacząć liczyć dystans!
Ms. Highway: Nie rozumiem. Do tego wystarczy aplikacja w smartfonie - nie trzeba wybitnego humanisty.
Jacek Wasilewski: Nie chodzi o przebyty dystans, ale o jego antytezę. O pierwszy dystans, którego uda się nam nie przebiec. Oczywiście, wymaga to szczególnego przygotowania. Buty, które są tak ciasne, że pozwalają jedynie majestatycznie kroczyć. Spodnie, w których nawet minimalny gwałtowny ruch grozi kompromitującym ujawnieniem pośladków. Torba - o! taka jak Twoja - wielka, z milionem niepotrzebnych rzeczy. Co Ty tu masz? Grzebień, pasta do butów, długopis, książeczka opłat...
Ms. Highway: Wróćmy do tzw. istoty sprawy i skończ proszę te osobiste wycieczki. W damskiej torebce wszystko jest potrzebne, to kwestia perspektywy. Poza tym w metrze w godzinach szczytu trudno oddychać, a co dopiero wykonać jakiś ruch. Taka torebka może pełnić w tych skomplikowanych warunkach rolę balastu. Na bieganie jest czas poza pracą - to czas szczególny, zarezerwowany, kiedy możesz się pocić, dyszeć, męczyć i nie wziąć grzebienia.
[NIEPRZEBYTY PRZEZ JACKA DYSTANS: 100 m]
Jacek Wasilewski: Generujesz sztuczne podziały. Bycie biegaczem to kwestia mentalności, a nie agendy dnia czy podejścia do higieny. Cywilizowane dzieci są trenowane do niebiegania. Jako dorośli mają się poruszać majestatycznie - i właśnie do takiego stylu przygotowuje maluchy np. karnawałowy kostium kowboja obciążonego kaburą lub naśladowanie dyrektora szkoły kroczącego z rękoma zwieszonymi na plecach. Ile razy dziecko słyszy w szkole: nie biegaj! Ponieważ dzieci są w warunkach szkolnych przygłuche (hałas na przerwach), u mnie w podstawówce wszystkie klamki zawieszono szpikulcem w dół. Otwierały się ciężko, ale zanim dziecko zostało odzwyczajone od ruchu, zapobiegały nadziewaniu i zwiększały frekwencję na lekcjach.
Ms. Highway: Oczywiście - chodzi o to, żeby dziecko nie biegało byle gdzie, tylko żeby od najmłodszych lat kontrolowało sytuacje, w których podejmuje aktywność w sposób dla siebie i innych bezpieczny, a nie biegało jak pies zerwany z łańcucha. Efekt jest taki, że jak już się wybiega bez umiaru za młodu, w wieku dojrzałym osiada i...
[NIEPRZEBYTY PRZEZ JACKA DYSTANS: 100 m2]
Jacek Wasilewski: No właśnie - kiedy już się człowiekowi przydarza wymarzona praca urzędnika w ministerstwie finansów lub pracy, zaczyna słyszeć: biegaj! Nie siedź na tyłku, brzuch Ci rośnie, miażdżyca się wdziera za flanki, cholesterol ostrzy zęby, więc biegaj, uciekaj starości!
Grecy, którzy jak wiesz rozwinęli techniki partycypacji - zarówno w polityce, jak i w piciu, o czym powiemy kiedy indziej, mieli zupełnie inne podejście. Uważali, że dziecko (chłopiec, chyba że mowa o Sparcie, to wtedy każde dziecko), ma biegać, skakać i dokazywać. Odbywało się to w gimnazjonie, gdzie, jak sama nazwa wskazuje, na golasa uprawiano gimnastykę. Jak już się dziatwa wyszalała, zziajała i padła na piasek, przychodził nauczyciel gramatyki i coś wtedy klarował. Im szybciej tym lepiej, zanim dzieci zdążyły odpocząć. Dziś nie ma takiej możliwości - nie ma biegania, za to są lekcje religii, żeby się modlić o prosty kręgosłup.
Ms. Highway: Aha, czyli rozumiem, że dopuszczasz tylko bieg niekontrolowany, do utraty sił? A zastanawiałeś się, dlaczego pierwszy maratończyk źle skończył? Bo biegał tą grecką techniką - bez umiaru, bez umiejętności kontrolowania tempa. Tu gramatyka nic nie pomoże. Cieszę się, że zauważasz konieczność jakiejś równowagi między duchem i ciałem, ale nie chodzi o to, żeby nie móc się ruszać. Czyli wracamy do punktu wyjścia - najlepiej siedzieć albo leżeć. I czekać.
[NIEPRZEBYTY PRZEZ JACKA DYSTANS: 100 m3]
Jacek Wasilewski: Nie, nie czekać, tylko kontemplować. (BTW: Jakby mierzył tętno i tak by go zabili za to, że się ociągał). Ruch dokonuje się w środku, to myśli mają gnać, a nie ciało, które ma być sprawne, ale nie przetrenowane. Np. prosty kręgosłup możesz mieć także prowadząc osiadły tryb życia - wyginając się w jodze w chiński paragraf.
Ms. Highway: Ale chyba lepiej biec tak samo szybko jak myśl, niż dać się jej wyprzedzić?
Jacek Wasilewski: Problemem współczesnej cywilizacji jest imperatyw postępu i przymus ścigania się z myślami. Myślisz - działasz. Efekt ma być od razu. Takie myślenie nie daje czasu ani na świadomy rozwój mięśni, ani ducha. Wróćmy do greckiego ideału: rozwój ducha oznaczał samodzielne myślenie. Dzisiaj sytuacja jest trochę taka, że w sferze refleksji wszyscy jesteśmy z wyboru niepełnosprawni, a naszym psem przewodnikiem są skróty myślowe, stereotypy, heurystyki. Tak można by zaprogramować i dżdżownicę. Gdybyś musiała na chwilę się zatrzymać, istnieje spora szansa, że więcej czasu poświęciłabyś na myślenie, a wtedy już tylko bojaźń i trwoga.
Ms. Highway: Chciałabym wierzyć, że wszyscy, którzy spędzają czas w bezruchu, żyją świadomie, dojrzale i rozwijają swojego ducha. W praktyce jedyny duch, którego w ten sposób rozwijają, to duch konsumpcji. Dlatego tak chętnie co weekend podejmują wysiłek snucia się po galeriach handlowych. A ten nieprzebyty dystans mierzą w niekupionych sukienkach, kebabach, telewizorach.
[DYSTANS INTELEKTUALNY MIĘDZY JACKIEM A MS. HIGHWAY: bez zmian]
Jacek Wasilewski: No właśnie - kiedy już się człowiekowi przydarza wymarzona praca urzędnika w ministerstwie finansów lub pracy, zaczyna słyszeć: biegaj! Nie siedź na tyłku, brzuch Ci rośnie, miażdżyca się wdziera za flanki, cholesterol ostrzy zęby, więc biegaj, uciekaj starości!
Grecy, którzy jak wiesz rozwinęli techniki partycypacji - zarówno w polityce, jak i w piciu, o czym powiemy kiedy indziej, mieli zupełnie inne podejście. Uważali, że dziecko (chłopiec, chyba że mowa o Sparcie, to wtedy każde dziecko), ma biegać, skakać i dokazywać. Odbywało się to w gimnazjonie, gdzie, jak sama nazwa wskazuje, na golasa uprawiano gimnastykę. Jak już się dziatwa wyszalała, zziajała i padła na piasek, przychodził nauczyciel gramatyki i coś wtedy klarował. Im szybciej tym lepiej, zanim dzieci zdążyły odpocząć. Dziś nie ma takiej możliwości - nie ma biegania, za to są lekcje religii, żeby się modlić o prosty kręgosłup.
Ms. Highway: Aha, czyli rozumiem, że dopuszczasz tylko bieg niekontrolowany, do utraty sił? A zastanawiałeś się, dlaczego pierwszy maratończyk źle skończył? Bo biegał tą grecką techniką - bez umiaru, bez umiejętności kontrolowania tempa. Tu gramatyka nic nie pomoże. Cieszę się, że zauważasz konieczność jakiejś równowagi między duchem i ciałem, ale nie chodzi o to, żeby nie móc się ruszać. Czyli wracamy do punktu wyjścia - najlepiej siedzieć albo leżeć. I czekać.
[NIEPRZEBYTY PRZEZ JACKA DYSTANS: 100 m3]
Jacek Wasilewski: Nie, nie czekać, tylko kontemplować. (BTW: Jakby mierzył tętno i tak by go zabili za to, że się ociągał). Ruch dokonuje się w środku, to myśli mają gnać, a nie ciało, które ma być sprawne, ale nie przetrenowane. Np. prosty kręgosłup możesz mieć także prowadząc osiadły tryb życia - wyginając się w jodze w chiński paragraf.
Ms. Highway: Ale chyba lepiej biec tak samo szybko jak myśl, niż dać się jej wyprzedzić?
Jacek Wasilewski: Problemem współczesnej cywilizacji jest imperatyw postępu i przymus ścigania się z myślami. Myślisz - działasz. Efekt ma być od razu. Takie myślenie nie daje czasu ani na świadomy rozwój mięśni, ani ducha. Wróćmy do greckiego ideału: rozwój ducha oznaczał samodzielne myślenie. Dzisiaj sytuacja jest trochę taka, że w sferze refleksji wszyscy jesteśmy z wyboru niepełnosprawni, a naszym psem przewodnikiem są skróty myślowe, stereotypy, heurystyki. Tak można by zaprogramować i dżdżownicę. Gdybyś musiała na chwilę się zatrzymać, istnieje spora szansa, że więcej czasu poświęciłabyś na myślenie, a wtedy już tylko bojaźń i trwoga.
Ms. Highway: Chciałabym wierzyć, że wszyscy, którzy spędzają czas w bezruchu, żyją świadomie, dojrzale i rozwijają swojego ducha. W praktyce jedyny duch, którego w ten sposób rozwijają, to duch konsumpcji. Dlatego tak chętnie co weekend podejmują wysiłek snucia się po galeriach handlowych. A ten nieprzebyty dystans mierzą w niekupionych sukienkach, kebabach, telewizorach.
[DYSTANS INTELEKTUALNY MIĘDZY JACKIEM A MS. HIGHWAY: bez zmian]
