Po 100 dniach rządu Prawa i Sprawiedliwości jedno można powiedzieć z pewnością – prawica zachłysnęła się władzą. Śmiem twierdzić, że jak każdy upojony, zachowuje się irracjonalnie. PiS rządzi jakby nie było jutra. Jarosław Kaczyński nie bierze pod uwagę, że jego rządy zostaną zweryfikowane w kolejnych wyborach.

REKLAMA
Po pierwsze tempo zmian
Rozumiem ambicje, by zyskać pełnię władzy. Nie dziwi mnie zamach na Trybunał Konstytucyjny. To logiczna konsekwencja głębokiego światopoglądu Jarosława. Wyznaje on teorię państwa i prawa, według której, nie ma niezależnych instytucji państwa. Poprzez sędziów, którzy nigdy nie są niezależni i wolni od wyznawanych przekonań politycznych, prawo ma realizować interesy elity społeczno-politycznej aktualnie będącej u władzy. Przy takiej koncepcji prawa, nie dziwi zamach na niezależne instytucje państwa. Jarosław przez lata był w drugim szeregu: odsuwany, wzgardzony, przytłoczony przez ogromne niespełnione ambicje. Z jednej strony świetny polityczny taktyk (był pomysłodawcą i autorem koalicji, która pozwoliła stworzyć pierwszy solidarnościowy rząd Tadeusza Mazowieckiego), z drugiej strony niespełniony, całe życie aspirujący, w cieniu brata. Dopiero dziś może odetchnąć pełną piersią. Jego wielkie życiowe marzenie spełniło się – sprawuje pełnię władzy w Polsce.
Mieć ciastko, zjeść ciastko, zainwestować ciastko
Nie należy traktować poważnie haseł socjalnych PiS. Program rozdawnictwa socjalnego – leki dla seniorów, 500+, podwyższenia progu podatkowego, skrócenie wieku emerytalnego czy przewalutowanie kredytów we frankach wynikały z taktyki wyborczej, a nie z głębokiego przekonania. Na spełnienie tych obietnic nie ma pieniędzy. Rząd lawiruje próbując spełniać je częściowo. Opozycja zaczyna skutecznie używać wyborczego paliwa przeciwko rządzącym bezwzględnie rozliczając ich z kampanijnych zapowiedzi. Pamiętajmy, za poprzednich rządów to PiS zniósł najwyższy próg podatkowy płacony przez najbogatszych i podatek od spadków, walnie przyczyniając się do wzrostu dziedzicznych nierówności w polskim społeczeństwie. Nierówności, których wzrost tak bardzo w tej kampanii krytykował. Z drugiej strony, program socjalny stoi w jawnej sprzeczności z programem gospodarczym rządu. Z prostego powodu - nie można jednocześnie zjeść ciastka (500+, wiek emerytalny, leki, próg podatkowy, kredyty w frankach), zachować (program oszczędności Mateusza Morawieckiego) oraz zainwestować (1 bln złotych inwestycji zapowiadany przez premiera). Już dziś wiadomo, że pieniędzy w przyszłorocznym budżecie nie starczy nawet na samo rozdawnictwo, nie mówiąc o oszczędnościach i inwestycjach.
System był dobry, tylko ludzie źli
Jarosław Kaczyński postulaty socjalne traktuje czysto instrumentalnie. Obiecał, bo musiał, tak wynikało z wyborczej kalkulacji. Tak naprawdę jego marzeniem jest – sam o tym mówił w wywiadach – przejść do historii jako Wielki Odnowiciel, architekt współczesnej wielkiej, silnej, katolickiej Polski, prawdziwy patriota. Jarosław od lat jest gorącym wyznawcą spiskowej teorii, według której wszyscy Państwo polskie oszukują. Przedsiębiorcy oszukują unikając podatków. Rządzące elity oszukują stawiając prym własnym interesom nad dobrem wspólnym. Dawniej „układ”, dziś beneficjenci „układu w Magdalence” mają sprawować pasożytnicze rządy. Według prostego przepisu prezesa, wystarczy usunąć patologie, by kraj spłynął mlekiem i miodem. Stąd cielęca wiara w zbawcze uszczelnienie systemu podatkowego, które miało sfinansować z naddatkiem wszystkie obietnice wyborcze PiS. Stąd pewność, że gdy złych ludzi zastąpi się dobrymi, kraj rozkwitnie. Jestem przekonany, że czystki w spółkach skarbu państwa, zniszczenie służby cywilnej, masowe zwolnienia w Agencji Rynku Rolnego, mediach publicznych itp. wynikają z głębokiej wiary prezesa w to, że ludzie a nie instytucje, mają decydujące znaczenie w państwie. Jarosław Kaczyński pod tym względem jest głęboko skażony komunistycznym myśleniem. (System był dobry, tylko ludzie źli. Pamiętacie?). Paradoksalnie jak w dawnym systemie odbudowuje nomenklaturę. Nie istotne są doświadczenie, wykształcenie i kwalifikacje. Istotne są przekonania polityczne, będące gwarancją prawości zamierzeń.
Namaszczeni
Mamy do czynienia z niebywale gorączkowym, chaotycznym wręcz miejscami, skokiem na wszystko – posady, spółki, synekury i przywileje. Wygłodniali działacze dostali wiatr w żagle i z błogosławieństwem prezesa rzucili się do masowej wymiany kadr. Ławka jest krótka, potrzeby duże, i tak dochodzi do absurdów, gdzie skarbnik wiejskiej gminy zostaje szefem największej polskiej spółki o globalnym zasięgu. Powoływane są osoby, które następnego dnia są odwoływane z dopiero objętych stanowisk. Ten chaos mnie nie dziwi. Każda gorączka złota jest chaotyczna. Wyścig o synekury ma swoje brutalne prawa.
Nie wszystko i wybranym – czyli jak PiS próbuje spełniać obietnice wyborcze
Wielka misja Jarosława Kaczyńskiego jest skazana na klęskę. Z paru powodów. Po pierwsze dlatego, że prezes przelicytował. Obietnic złożonych w kampanii wyborczej nie da się zrealizować. Nie ma na to pieniędzy. Co gorsza, strategia ugłaskania wyborców przyjęta przez rząd, jest jedną z najgorszych z możliwych. Lepiej oskarżyć swoich poprzedników o fatalny stan państwa i o obietnicach po wyborach po prostu zapomnieć, niż spełniać je częściowo i wobec niektórych. Taka strategia doprowadzi socjalny elektorat PIS do pasji, a opozycji da bardzo mocne argumenty do ataku. Trudną sytuację rządzącej partii dobrze obrazuje wprowadzenie projektu dopłat do dzieci. Nie tyko jest to skok w nieznane, bo w przyszłym roku nie widać źródeł finansowania tego projektu, to jeszcze połowiczny, według filozofii „tak, ale”. Wykorzystała to skutecznie moim zdaniem Platforma Obywatelska przypominając obietnice 500 złotych na każde dziecko. Drugi program socjalny, za którego realizację wzięła się obecna ekipa, to bezpłatne leki dla seniorów. I znowu ryfa. Minister Radziwiłł oświadczył, że ma na ten projekt całe 500 ml złotych i że uprawnionych będzie 300 tys. Dziennikarze natychmiast sięgnęli do rocznika statystycznego. Uprawnionych jest 2,6 miliona a wydają na leki 2 miliardy 600 milionów złotych. Wniosek – finansowane będą wybrane leki dla wybranych seniorów, czyli kij w mrowisko. Lepiej było zapomnieć.
Czy leci z nami pilot?
Ciężar obietnic socjalnych jest tak duży, że nie starczy pieniędzy na jakikolwiek program rozwojowy, nie mówiąc już o ambicjach na miarę prezesa. Bilion złotych inwestycji w polską gospodarkę to pobożne życzenia, tak samo nierealne, jak 100 miliardów rocznie przeznaczane na konsumpcję w postaci programów socjalnych rządu. Żelazna wola prezesa i dyscyplina partii nie pomoże. Program gospodarczy pozostanie tam, gdzie socjalny – w marzeniach o miejscu w historii. Wiara w sprawczą moc swoich „dobrych” ludzi, prymat jednostek nad instytucją i brak zaufania do tych drugich sprowadzi na prezesa katastrofę. Odtworzenie nomenklatury i zniszczenie instytucji musi się skończyć bowiem tak jak zawsze i wszędzie w historii – kompromitacją. Niekompetentni urzędnicy będą podejmować niekompetentne decyzje a te skutkują buntem. Wprowadzenie podatku bankowego ograniczy akcje kredytową banków. Ustawa o przewalutowaniu kredytów we frankach, proponowana przez kancelarię prezydenta odwróci ich rolę z kredytodawcy na potrzebującego dokapitalizowania. Jak to się ma do programu inwestycyjnego rozkręcania polskich przedsiębiorstw, inwestycji w badania i rozwój? Czy ministrowie tego rządu rozmawiają ze sobą? Czy kancelaria Prezydenta uzgadnia swoje projekty gospodarcze z rządem? Innymi słowy „czy leci z nami pilot?”. Drugi przykład – podatek handlowy, którego zapowiedź wprowadzenia wywołała natychmiast protesty polskich handlowców pod sejmem. To jeszcze można wytłumaczyć – wiadomo, banksterzy, grupy interesów, krótko mówiąc komuniści i złodzieje, ale jak wytłumaczyć zbliżające się protesty górników? Jak wytłumaczyć chłopom zamrożenie handlu ziemią? Jak powiedzieć gospodarzowi, że jego majątek stracił jedną czwartą, jedną trzecią wartości w skutek nieuniknionej przeceny gruntów rolnych? Jak opanować wściekłość chłopów, którzy nie dostaną dopłat unijnych na czas, bo nowa władza wyrzuciła wszystkich kierowników agencji rolnej – wszystkich, i nie ma po prostu komu obsłużyć wniosków? Otworzenie partyjnej nomenklatury kończy się zawsze i wszędzie na świece tak samo – korupcją i nepotyzmem. Współczesne społeczeństwo kapitalistyczne opiera się nie tyle na ludziach, co na instytucjach i procedurach. Myśl społeczna Jarosława Kaczyńskiego jest kompletnie nieadekwatna do dzisiejszego świata. Jest mieszanką postkomunizmu i endeckiego romantyzmu. XIX koncepcje społeczne Kaczyński wyniósł z domu, od mamy. Stąd rodzi się u niego przekonanie o dziedzicznym skażeniu przeciwników politycznych. Resortowe dzieci to nie figura retoryczna, lecz głęboka wiara Kaczyńskiego, że prawdziwy charakter kształtuje się w domu, w rodzinie, a rodzice mają na niego fundamentalny wpływ. To nic innego niż emanacja jego własnego doświadczenia.
Fałszywa diagnoza – fatalna strategia
I tak dochodzimy do sedna sprawy. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że Jarosław Kaczyński jest genialnym strategiem. Niestety nie jest. Jest dobrym taktykiem wyborczym. Zręcznym politykiem rozwiązującym trudne łamigłówki kadrowe i polityczne. W rozgrywaniu politycznych i personalnych szachów nie ma sobie równych. Niebywale sprawnie łamie charaktery i wasalizuje swoich działaczy i koalicjantów. Ale strategiem jest fatalnym. Diagnoza, którą stawia Polsce jest fałszywa. Światopogląd nieadekwatny, nie z tej epoki. Środki, które przedsięwziął są nieskuteczne i kontr produktywne. Błędy, które robi - rażące. Nie jestem zwolennikiem jego rządów, dlatego dobra wiadomość jest taka, że nie będą one trwały długo. Chaos, niekonsekwencja, niekompetencja i korupcja, brak spójnego programu i wizji doprowadzi do frustracji i rozczarowania coraz szerszych grup społecznych. Obawiam się, że prezes szybko odejdzie tam skąd przyszedł - do mitycznej krainy XIX wiecznego romantyzmu patriotycznego, wielkich myślicieli i herosów, własną wolą budujących zręby Narodu. Do krainy, którą sam poniekąd chce stworzyć propagując idee polskiej, narodowej, patriotycznej polityki historycznej. Innymi słowy, w języku bardziej dla nas, współczesnych, zrozumiałym, odejdzie tam gdzie pasuje najlepiej - do muzeum polskiej transformacji, gdzieś w korytarzu pomiędzy salą poświęconą rozmowom okrągłego stołu a ekspozycją z napisem nowoczesność. Odejdzie na zawsze, by nigdy nie wrócić. Jego koncepcje zaaplikowane w praktyce zdradzą swój anachronizm.
Łabędzi śpiew
Zła wiadomość jest taka, że Jarosław pozostawi po sobie zgliszcza. Odbudowa państwa prawa, procedur, instytucji, społeczeństwa obywatelskiego i kultury politycznej zajmie nam lata... Kto powiedział, że droga do nowoczesności, do kręgu kultury zachodniej ma być prosta i łatwa? Kto powiedział, że po latach komunizmu możemy liczyć na transformację bez problemów i zwrotów ku przeszłości? Nie jesteśmy skazani na sukces. Historia nas do tego nie przygotowała. Mimo wszystko mam głębokie optymistyczne przekonanie, że nasze dzisiejsze doświadczenie to łabędzi śpiew. Łabędzi śpiew Jarosława Kaczyńskiego i łabędzi śpiew całego nurtu romantyczno – narodowo - endeckiego, którego jest on współczesną emanacją. Wierzę, że to ostatnia poważna próba w historii Polski zawrócenia nas z drogi do cywilizacji zachodu - tam, gdzie większość Polaków chce żyć i mieszkać. Próba skazana na bolesną porażkę. W końcu ostatecznym przeznaczeniem każdego prawdziwego romantycznego bohatera – patrioty - jest nieuchronna klęska. Jarosław nie będzie wyjątkiem.