Reklama.
Jan Kulczyk – numer 1 na liście 100 najbogatszych Polaków sam przyznaje, że podatki płaci tam, gdzie zarabiają jego spółki, a siedzibą największej jest Luksemburg. Również zajmujący kolejne miejsca Zygmunt Solorz-Żak, Michał Sołowow i Leszek Czarnecki znaczną część swoich pieniędzy rozliczają za granicą. Przykłady można mnożyć – trudno wyliczyć straty budżetu państwa z powodu niepłacenia podatków w Polsce przez naszych największych biznesmenów, ale z pewnością są to setki milionów złotych.
Co w takiej sytuacji zrobić? Elity biznesu powiedzą: obniżyć podatki dla najbogatszych. Ale to nie jest żadna recepta. Podatki dochodowe w Polsce już teraz należą do najniższych i najmniej progresywnych w Unii Europejskiej. Lepiej ograniczyć możliwość ucieczki kapitału do rajów podatkowych (na szczęście ostatnio Polska podpisuje coraz więcej porozumień w tej sprawie) i zaostrzyć kontrole fiskalne niż robić kolejne prezenty najbogatszym Polakom. Warto pamiętać, że w latach 90. podatek CIT i górna stawka podatku PIT były o wiele wyższe niż dzisiaj i wcale nie było masowego odpływu kapitału. Ponadto Szwecja, Dania czy Belgia mają o wiele wyższe obciążenia fiskalne dla najbogatszych podatników niż Polska, a mimo to wpływy budżetowe są tam o wiele wyższe.
Płacenie podatków nie jest łaską, lecz obowiązkiem. Ten, kto tego obowiązku unika, czasem jest przestępcą, a czasem spryciarzem, który wykorzystuje luki w prawie dla własnych zysków. Powinniśmy z jednej strony te luki likwidować, a z drugiej nie nobilitować ludzi, którzy działają na niekorzyść swojego państwa. Zaś organizatorom gali biznesu radzimy, aby przyznawali nagrody tym przedsiębiorcom, którzy uczciwie płacą podatki do budżetu państwa i dzięki którym powstają szkoły, szpitale czy drogi, a nie tym, którzy kombinują, jak uciec przed fiskusem. Jeżeli nasi biznesmeni są, jak deklarują, etyczni i odpowiedzialni społecznie, to nie powinni wstydzić się, ile pieniędzy płacą wraz ze swoimi firmami do budżetu polskiego państwa.