Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii opublikowało dzisiaj swój coroczny raport na temat handlu i używania narkotyków oraz polityki narkotykowej. Możemy się z niego dowiedzieć między innymi, że w Polsce pomimo bardzo restrykcyjnego prawa narkotykowego nielegalne substancje zażywa znacznie więcej młodych ludzi niż przeciętnie w całej Europie.
Musimy zakończyć światową wojnę z narkotykami. Narkomania to problem, którym powinni zajmować się lekarze, nie policjanci.
Doroczna publikacja Europejskiego Raportu Narkotykowego jest dla osób zajmujących się narkotykami i polityką narkotykową wydarzeniem bardzo istotnym. Zawiera on ogromną ilość przystępnie przedstawionych danych uzyskanych zarówno w badaniach krajowych jak i ogólnoeuropejskich (prowadzonych przy użyciu tej samej metodologii) przez co umożliwia porównywanie trendów z zakresu podaży narkotyków i popytu na nie, jak i efektywności krajowych przepisów i związanych z nimi działań.
Wyniki tegorocznego raportu są zaskakujące nawet dla mnie- osoby, która od dawna wie, że represyjna polityka narkotykowa nie obniża ani konsumpcji narkotyków ani sumy szkód indywidualnych i społecznych z niej wynikających.
Otóż dane statystyczne w sposób bezlitosny pokazują, że pomimo, że panujące w naszym kraju prawo narkotykowe należy do najbardziej restrykcyjnych w Europie, więcej młodych (15-34 l.) ludzi zażywa extasy i amfetaminę niż w jakimkolwiek innym kraju UE (oraz Norwegii, Turcji i Chorwacji). W rozpowszechnieniu konsumpcji marihuany i LSD zajmujemy drugie miejsce.
O ile w kwestii używania narkotyków przynajmniej raz w ciągu całego życia w szerszej grupie wiekowej (15-64 l.) Polska lokuje się w okolicach średniej to niestety ta kategoria nie jest w przypadku krajów postkomunistycznych zupełnie miarodajna ponieważ gdy np. Wielka Brytania zajadała się na przełomie lat '80 i '90 tabletkami ecstasy to u nas prawie nikt o nich jeszcze wtedy nie słyszał. Porównywanie efektywności przepisów i działań prowadzonych w naszym kraju z innymi państwami Europy logiczne stało się dopiero od momentu gdy Polska otworzyła granice, rynki, a następnie dołączyła do grona krajów rozwiniętych.
Obecnie w porównaniu tym jak wspominałem wypadamy fatalnie, przynajmniej w grupie młodych dorosłych (w przypadku młodzieży szkolnej w wieku 15-16 lat nie jest tak źle):
W ciągu ostatniego roku marihuanę paliło 17,1% Polaków w wieku 15-34 l. Wyprzedza nas tylko Francja z 17,54% używających w tej grupie wiekowej. Co więcej w przypadku Francji wzrost od ostatniego badania w 2006 roku był niewielki (jedynie o 1-2 punkty procentowe) podczas gdy u nas wyniósł on punktów procentowych aż 12.
Średnia europejska waha się w okolicach 10% (w zależności czy uwzględniamy tylko kraje będące członkami OECD czy wszystkie uwzględnione w badaniu).
Ex aequo z Holandią przodujemy w odsetku młodych osób, które w ciągu ostatnich 12 miesięcy używały ecstasy. Tej substancji w tej grupie wiekowej używało u nas 3.1% badanych. Dla porównania w roku 2005 było to jedynie 0,5%. Średnia europejska wynosi obecnie około 1,2%
Procent młodych dorosłych, którzy zażywali w ciągu ostatnich 12 miesięcy amfetaminę jest w Polsce najwyższy pośród wszystkich badanych krajów i wynosi 3,9% czyli jest trzykrotnie wyższy od średniej europejskiej wynoszącej ok. 1,3%. Nieco pocieszający jest fakt, że należymy do grupy krajów, w których od wielu lat amfetamina jest bardziej popularna od kokainy a co za tym idzie tak bardzo rozpowszechnione używanie tej pierwszej jest przynajmniej częściowo zamortyzowane używaniem tej drugiej poniżej średniej.
Drugie miejsce w tej samej kategorii czasowo-wiekowej zajmujemy również w rozpowszechnieniu konsumpcji LSD (1,2%), za Czechami (1,7%)
Do tak znaczącego odsetka młodych ludzi używających narkotyków doszliśmy pomimo niezwykle bezwzględnej Ustawy o Przeciwdziałaniu Narkomanii, na mocy której przestępstwem zagrożonym trzema latami pozbawienia wolności jest posiadanie każdej ilości każdej nielegalnej substancji, w wyniku czego co roku zatrzymuje się i stawia przed sądem 30-40 tysięcy osób a setki tysięcy poddaje upokarzającej rewizji osobistej gdyż 80% przestępstw narkotykowych wykrywa się u nas w trakcie rutynowego patrolu a więc nie w konsekwencji precyzyjnych działań tylko przesiewowego przeszukiwania masy ludzi w nadziei na znalezienie przy którymś z nich narkotyków. Skali zjawiska możemy się jedynie domyślać gdyż przy stosowanej bardzo często kontroli osobistej policjant nie jest zobowiązany nawet do sporządzenia protokołu przez co zazwyczaj akcja taka nie pozostawia żadnych śladów formalnych.
Powtórzę zatem to co powtarzam w niemal każdym artykule: nie ma żadnych dowodów aby restrykcyjne prawo karne prowadziło do spadku ilości osób używających narkotyków (w tym uzależnionych), skali przestępczości narkotykowej czy negatywnych skutków zażywania narkotyków dla jednostek i społeczeństwa. Jedyne narzędzia, które do tej pory udowodniły swoją skuteczność przynajmniej w niektórych z tych kwestii (jak liczba zakażeń wirusem HIV czy HCV związana z dożylnym używaniem narkotyków) związane były z edukacją bądź ochroną zdrowia w sensie stricte medycznym. Nie z prawem karnym. Rozwiązania "siłowe" niosą ze sobą przy tym bardzo poważne konsekwencje, nierzadko bardziej szkodliwe od używania samych narkotyków.
Nie mam niestety żadnych wątpliwości, że członkowie wszystkich partii politycznych (również tych żądających za posiadanie narkotyków na własny użytek 8 lat więzienia) jak i wierchuszka policji, prokuratury i sadów jest powyższego świadoma. Niestety, gdyż oznacza to, że ludzie młodzi są w Polsce prześladowani (słowo w pełni oddające przeszukania, aresztowania, pobicia, wyroki w zawieszeniu, prace społeczne, pozbawienia wolności, z powodu podejmowania decyzji dotyczących własnego ciała) nie w imię jakiejś idei tylko konkretnych interesów politycznych i zawodowych. Mówiąc wprost- aby przypodobać się pewnej grupie wyborców i poprawić statystyki, dla własnej korzyści oczywiście.
Wracając do raportu, z dobrych wieści trzeba nadmienić, że na niskim poziomie utrzymuje się u nas ilość zgonów związanych z nielegalnymi narkotykami. Cieszy też ogólnoeuropejski spadek liczby osób używających heroiny.
Największym w moim mniemaniu wyzwaniem jest kwestia nowych substancji psychoaktywnych, potocznie zwanych dopalaczami. Pomimo wysiłków legislacyjnych na całym kontynencie ich liczba rośnie z roku na rok- w 2005 stwierdzono w Europie pojawienie się 14 nowych środków, w roku ubiegłym "wykryto" już 73 nowe środki. Oznacza to, że nowa substancja pojawia się częściej niż raz na tydzień a częstotliwość ta będzie najprawdopodobniej jeszcze wzrastała.
Nie ma już zatem żadnych szans aby starą, sprawdzoną i nieefektywną metodą delegalizować te środki gdyż pojawiają się po prostu zbyt często i zanim Parlament przegłosuje poprawki do Ustawy o Przeciwdziałaniu Narkomanii czy choćby minister wyda rozporządzenie to istniał już będzie legalny zamiennik danej substancji. Próby trzymania się starego sposobu będą (a nawet już mają) opłakane skutki gdyż środek znany jest o tyle lepszy od nowego, że wiadomo mniej więcej w jaki sposób działa na organizm a co za tym idzie jak powinien być dawkowany, jakie ryzyko związane jest z jego używaniem i co należy robić w przypadku przedawkowania.
Dosyć obiecująca jest próba podjęta przez Nową Zelandię. Kraj kiwi postanowił dopuszczać do legalnego obrotu te nowe substancje psychoaktywne, które zostaną przebadane i w przypadku których wykaże się stosunkowo niską szkodliwość dla użytkowników. Miejmy nadzieję, że doprowadzi to do stabilizacji sceny narkotykowej w tym kraju, w wyniku której spadnie liczba osób nadużywających, przedawkowań i zgonów.