Po rozpadzie ZSRR nie szła karta włodarzom Kremla. Teraz idzie nadspodziewanie. Wcześniej patrzyli bezradnie, jak dawne demoludy rozsiadły się w Unii Europejskiej, a potem trafiły pod parasol NATO. Taniały surowce, pomniejszając szansę finansowania zbrojeń w kraju, który pozostał zagłębiem surowcowym świata. Niepodległa Ukraina wyrzuciła prorosyjskie władze. Tliły się konflikty na Zakaukaziu. Chiny wyrosły na gospodarczego i politycznego olbrzyma, stając się liderem tzw. BRICS. Nie mogąc ofiarować rodakom dobrobytu, ani rzeczywistej mocarstwowości, Putinowi pozostało napinanie muskułów - obserwowane pobłażliwie przez Zachód aż do czasu nieszczęśliwie sprowokowanej inwazji w Gruzji.
Odmieniło się to teraz, nawet bardzo. Już przed triumfem Donalda Trumpa były powody, by otwierać szampana. Była w tym widzialna ręka Kremla, ale nie tylko. Radykalizacja polityczna i polaryzacja stabilnego dotąd Zachodu ma związek z globalizacją. W zupełnej sprzeczności z tezami alterglobalistów, proces globalizacji wyciągnął z biedy setki milionów mieszkańców Trzeciego Świata, a wpędził w kłopoty klasę średnią po obu stronach Atlantyku. Tania konkurencja i delokalizacja przemysłu obniżyła dochody realne i wiarę w lepsze życie. Do tego zdarzył się głęboki kryzys. Wzrosło napięcie, zaostrzyły się konflikty oraz frustracja warstwy, która dotąd stabilizowała demokracje. Owoce zebrał Donald Trump oraz europejski populizm, lewicowy, a zwłaszcza prawicowy. Rosja - wielki, ekonomiczny przegrany globalizacji, czerpie z niej polityczne korzyści, w postaci destabilizacji Zachodu.
Do tego dokłada się widzialna rękę Kremla. Globalizacja drąży powoli, uchodźcy radykalizują szybko. Bombardując Syrię, Rosja świadomie zbombardowała uciekinierami Europę. Na kontynent wróciły lęki egzystencjalne - terroryzm, kojarzony z uchodźcami. Jest to wielkie paliwo populizmu i ksenofobii, która zagraża integracji europejskiej, ku wielkiej radości Putina. Przesądy i strachy zrodziły Brexit. Wspomaganie ruchów odśrodkowych w Unii Europejskiej jest sednem wojny hybrydowej, która jest wynalazkiem Kremla. Ma ona inne oblicze na Ukrainie, a inne wewnątrz Unii. Tu nie są potrzebne „zielone ludziki”. Potrzebni są pożyteczni idioci, szczerzy zwolennicy rozwalenia Unii od środka, oraz płatni przyjaciele Putina. Niestety, takie właśnie towarzystwo oklaskiwało premier Szydło w Parlamencie Europejskim.
Na tym polega polski problem w niespokojnych czasach. Każdy, kto dzisiaj osłabia wspólnotę europejską wpisuje się w scenariusz Putina. W szczególności wtedy, gdy wydłuża drogę do wspólnej, europejskiej strategii obronnej. Jest to konieczna polisa ubezpieczeniową, w sytuacji, gdy wybór Trumpa stawia pod znakiem zapytania amerykańskie gwarancje. Klucz do europejskiej Defence Union mają Francuzi, z uwagi na swój potencjał militarny. Zrywając współpracę z Francją, nasz rząd stał się wolontariuszem w wojnie hybrydowej, zarządzonej przez Moskwę. Innych uczestników tej wojny Kreml musi opłacać. W osobach Macierewicza i Kaczyńskiego ma ochotników bezcennych, w dosłownym znaczeniu tego słowa - realizują scenariusz Putina żarliwie, z własnego przekonania!