Jednym z najważniejszych zadań ludzkości jest zbudowanie ambasady dla… istot pozaziemskich – tak uważają raelianie. Raelizm, satanizm, buddyzm, New Age, kulturowo religijny ateizm, uniwersalizm unitariański czy post-teizm to tylko niektóre z wielu religii bez boga. Poznajcie wierzących ateistów.
Ateizm to w najbardziej podstawowym tego słowa znaczeniu brak wiary w bóstwa. Czy jednak niewierzenie w Boga musi się wykluczać z religijnością? Niekoniecznie.
Jak przekonywał słynny szkocki religioznawca Ninian Smart religie możemy rozpatrywać na wielu płaszczyznach (m.in. doktrynalnej, rytualnej, materialnej). Jednak ze względu na zróżnicowanie kulturowe nie wszystkie te płaszczyzny są wspólne dla religii z różnych zakątków świata. Nawet tak wydawałoby się podstawowa rzecz, dla naszego europejskiego, greko-judeo-chrześcijańskiego kręgu kulturowego, jak istnienie boga, nie jest czymś najważniejszym w wielu religiach.
Poznajcie mój subiektywny popreligioznawczy wybór siedmiu najciekawszych religii bez boga:
Satanizm
Satanizm to bardzo szerokie pojęcie, które większości kojarzy się z odwróconymi pentagramami, składaniem dziewic w ofierze Szatanowi, sabatami czarownic, metalem (muzyką) czy posępnymi kozłami przeżuwającymi strony Biblii. Jednakże najbardziej rozpowszechniona forma satanizmu, tylko po części zgadza się z tym opisem.
Satanizm laveyański – satanizm ateistyczny – to ruch zainicjowany przez Antona Szandora LaVeya, twórcę „Biblii Szatana”. Mimo tego, że istnieje nawet oficjalny Kościół Szatana, zbiór rytuałów, czy hierarchia kościelna, satanizm laveyański jest raczej systemem filozoficznym. Korzysta z chrześcijańskiej symboliki Szatana, która jest dla „wyznawców” alegorią przeciwnika ograniczeń religijnych i kulturowych.
„Czczenie Szatana” to dla satanistów ateistycznych jedynie metafora podążania pewną ścieżką życiową, którą z grubsza można by opisać jako życie pełnią życia i zaspokajanie wszystkich swoich potrzeb. Ale sataniści mają też swoje ograniczenia. To bardzo prosta i mądra zasada, przypominająca uproszczony do bólu imperatyw kategoryczny Immanuela Kanta, którą chyba najbardziej ciekawie opisał Zachariah Chafee, amerykański filozof prawa: „Twoje prawo do wywijania pięściami, kończy się tam, gdzie zaczyna się nos drugiego człowieka”.
Oprócz „oficjalnego” laveyańskiego Kościoła Szatana (Church of Satan) istnieją też inne mniejsze i większe organizacje odwołujące się do satanizmu. Przykładowo The Satanic Temple – liberalna organizacja, która zasłynęła niedawno chęcią postawienia pomnika Szatanowi obok pomnika Dziesięciu przykazań w Oklahoma City. Oczywiście jest to zabawna próba rozpoczęcia debaty na temat obecności religii w przestrzeni publicznej.
The Satanic Temple wsławiła się też swojego czasu bardziej kontrowersyjnym pomysłem – odprawili „różową mszę” nad grobem matki Freda Phelpsa Juniora założyciela Westboro Baptist Chuch. Ten satanistyczny „rytuał” (składający się z m.in. pocałunków par homoseksualnych nad samym grobem), parodiując mormońskie chrzty pośmiertne, miał za zadanie zmianę orientacji zmarłej. Pewnie oburzyłbym się, gdyby chodziło o kogoś innego, ale nie żal mi Freda Phelpsa, który stworzył ultrakonserwatywną, fundamentalistyczną kongregację znaną z m.in. protestów podczas pogrzebów żołnierzy amerykańskich czy z transparentów „Bóg nienawidzi pedałów”.
Warto także wspomnieć, że nawet tak prosta religia jak satanizm laveyański nie obyła się bez schizmy. W 1975 roku Michale Aquino utworzył rozłamową Świątynię Seta. Setianizm łączy hedonistyczną filozofię LaVeya z autentyczną wiarą w magię i osobowego Szatana, którego – jak sama nazwa wskazuje – czczą pod imieniem Set.
Raelizm
Albo raelianizm – to jedna z najweselszych religii świata. Są liberalni w sprawach seksu, pragną światowego pokoju oraz demokracji i wspierają postęp naukowy. Oprócz tego, są święcie przekonani, że ludzie są stworzeni na obraz i podobieństwo kosmitów, a ziemscy prorocy tacy jak Budda, Jezus czy Mahomet byli wysłannikami naszych gwiezdnych twórców.
Jak wspomniałem na początku, jednym z ich głównych zadań jest wybudowanie ambasady dla istot pozaziemskich, które w dniach ostatnich przybędą i oficjalnie się ujawnią. Problemem raelian jest ich symbol – swastyka wpisana w Gwiazdę Dawida – która doprowadziła do tego, że Izrael nie pozwolił im umieścić kosmicznej ambasady na swoich ziemiach, gdzie chcieli ją zbudować.
Raelianizm to szczególnie dziwna religia. Choć niemal wszystkie zasady ich filozofii to racjonalistyczne, humanistyczne i sekularne wartości, to doczepiona do tego irracjonalna wiara w creatio ex ufoludkum stawia ich w jednym szeregu z innymi dziwnymi religiami jak scjentologia, należąca również do szerokiej kategorii religii UFO, z których wiele także jest religiami bez bogów.
Uniwersalizm unitariański
Uniwersalizm unitariański to religia zupełnie inna niż wszystkie. Do ich kościołów przychodzą zarówno chrześcijanie, muzułmanie, buddyści jak i ateiści. Ta liberalna religia mówi nie jak masz żyć, tylko pomaga ci odnaleźć swoją odpowiedź na pytanie "jak żyć". Uniwersaliści unitariańscy nie mają swoich świętych ksiąg, aczkolwiek czerpią z mądrości, które można znaleźć na kartach wielkich pism innych religii.
Ich zasady są proste: bądź dobry dla innych, wszyscy są sobie równi, poszukuj siebie, szanuj nawet te opinie, z którymi się nie zgadzasz. Wszystkie kwestie boga, życia po życiu, sensu istnienia etc. są pozostawione do rozstrzygnięcia wiernym Kościoła. Unitariańscy uniwersaliści mają swoje msze, ale nawet one odzwierciedlają ducha tej religii. Spotykają się w niedziele, jest kazanie, są śpiewy, ale nie ma sztywnej ramy – wstajesz, siadasz, klękasz, wstajesz, siadasz itd.
Ze względu na wielką otwartość uniwersalizmu unitariańskiego wierni tej religii i sam Kościół od zawsze są w liberalnej awangardzie. Od początku otwarcie walczyli o zakończenie segregacji rasowej w USA. Dziś to oni często udzielają pierwszych ślubów w stanach, które przyjmują prawo o zrównaniu związków hetero- i homoseksualnych.
New Age
Od czego by tu zacząć… Trudno znaleźć jedną spójną definicję tego pojęcia. Można go nazywać ruchem kulturowym, ale łatka „religia” też w pewnych kontekstach byłaby uprawniona. New Age to mieszanka przeróżnych wschodnich i zachodnich religijnych nurtów z parapsychologią, astrologią, czy medycyną naturalną, a często także z np. wiarą w byty pozaziemskie czy przybyszy z Atlantydy.
Wyznawca New Age to często poli- czy panteista, jednakże wielu z nich to także ateiści. Jak to się składa do kupy? Duchowość New Age jest dla wielu wyznawców raczej czymś do przeżywania niż określania w słowach. Dlatego ta religia – jeśli w ogóle tak ją można nazwać – nie zawsze przywołuje pojęcie bóstwa.
Pisząc o New Age warto też na marginesie wspomnieć o zwykłych zabobonnych ateistach. Nie jest prawdą, że każdy ateista jest zatwardziałym materialistą. Wśród klasycznych ateistów znajdziemy też takich, którzy z lubością wczytują się w horoskopy czy nawet chodzą do wróżek. Jak godzą to ze swoim brakiem wiary w bóstwa? Niestety na to pytanie najczęściej sami nie potrafią odpowiedzieć…
Żydowski ateizm, katolicki ateizm…
Pod tymi pojęciami kryją się współczesne i dawne idee łączenia tożsamości religijnej i kulturowej żydów, katolików (i innych) z brakiem wiary w boga. W praktyce oznacza to przyjęcie obrzędowości, pieśni, symboliki etc. tylko jako elementu kultury, ale odcięcie się od metafizyki przekazu religijnego.
Rozwoju żydowskiego ateizmu możemy się doszukiwać m.in. w Polsce w przedwojennej partii Bund, które było socjalistycznym, antysyjonistycznym oraz antyreligijnym ugrupowaniem. Dziś żydowski ateizm trzyma się jeszcze mocniej niż kiedykolwiek. W USA nawet 50% Żydów to ateiści. Wielu z nich jednak wciąż wspiera swoje wspólnoty religijne, urządza swoim dzieciom bar i bat micwy czy zapala światła na dziewięcioramiennym świeczniku na Chanukę.
Podobnie dzieje się wśród katolików. Przywiązanie do tradycji, czy rytuałów – na przykład rytuałów przejścia takich jak chrzest, komunia, ślub czy pogrzeb – nie pozwala wielu ateistom na pełne oderwanie się od religii.
Oprócz osób samookreślających się jako katoliccy ateiści, są też tacy, którzy nazywają siebie chrześcijanami kulturowymi. Niektóre grupy i stowarzyszenia ateistów postulują by włączać do tej grupy także tzw. „wierzących niepraktykujących”. Dlaczego? Na przykład w Polsce mimo tego, że katolikami określa się 87,58% Polaków (według Narodowego Spisu Powszechnego 2011) do kościołów uczęszcza tylko 31,32% obywateli.
Buddyzm
Chociaż moja babcia nazywa Buddę „chińskim Panem Bogiem”, religioznawcy określiliby jednak tę religię jako nonteistyczną (co znaczy tak naprawdę to samo co ateizm, ale jest określeniem używanym, żeby odróżnić klasyczny ateizm od tej i podobnych religii).
Z grubsza rzecz ujmując buddyzm opiera się na zasadach, które moglibyśmy przełożyć na nasze jako „miłość bliźniego” (i nie chodzi tu koniecznie tylko o ludzi) i samodoskonalenie duchowe. Chociaż sam Siddhartha Gautama, założyciel religii, jest czczony pod postacią pięknych rzeźb porozrzucanych po całej Azji i nie tylko, to jednak nie jest uznawany za bóstwo. „Budda” oznacza nie boskiego mesjasza, a ludzkiego „przebudzonego”, który wyrwał się z koła życia. Jest tym samym jakby odwróceniem Jezusa, boga, który zstąpił do ludzkiej formy. Tutaj ciekawym tropem, choć prawdopodobnie mającym mało wspólnego z rzeczywistością, jest doszukiwanie się w naukach Nazarejczyka inspiracji buddyzmem właśnie.
Obecnie buddyzm nie kwitnie tylko w Azji. Budda Dharma – nauki Buddy – są co raz bardziej popularne na Zachodzie, gdzie przybywają nie tylko razem z wygnanymi tybetańskimi mnichami, ale także razem z modą na orientalizm i równie łatwo przyswajalną jak poranne musli yuppiesów – papkę religijną.
Buddyzm to najliczniejsza z opisywanych tu przeze mnie religii. Liczebność wiernych szacuje się na blisko czterysta milionów wiernych co daje buddyzmowi piąte miejsce po chrześcijaństwie, islamie, hinduizmie i tradycyjnych chińskich wierzeniach
Post-teizm
„Czy bóg umarł?” – takie pytanie zadał magazyn „Time” na okładce głośnego okołowielkanocnego wydania w 1966 roku. W artykule pod tym tytułem znalazły się wypowiedzi myślicieli, którzy sugerowali budowanie teologii… bez boga.
Najbardziej radykalne głosy (m.in. Thomasa J. J. Altizera) postulowały niezwykle romantyczną wizję realnej, fizycznej śmierci boga w postaci Jezusa Chrystusa na krzyżu. Kontrowersyjna okładka i temat artykułu dały „Time’owi” fenomenalne wyniki sprzedaży, a Stanom Zjednoczonym – ciekawą dyskusję teologiczną. Nie zrodziła ona bezpośrednio żadnego ruchu religijnego pozostając w sferze akademickiej, ale zainspirowała na pewno wielu Amerykanów. Swoją drogą wyobraźcie sobie taką debatę w dzisiejszych polskich tygodnikach opinii...
Obok filozofów ruchu martwego boga, pojawiają się też myśliciele podpisujący się pod pojęciem post-teizmu. Zbiorczo można określić je jako wygaśnięcie potrzeby istnienia boga. Oczywiście idee te wywodzą się ze sławnego zdania „Gott ist tot” – "Bóg umarł" XIX-wiecznego niemieckiego filozofa Friedricha Wilhelma Nietschego.
Jakie jest Wasze zdanie na temat religii bez boga? Czy można je w ogóle określić jako religie? Czy uważacie, że wyzucie teologii z metafizyczności jest nieuniknionym krokiem w ewolucji religii – jak dowodzą teologowie martwego boga i uniwersaliści unitariańscy? A może wręcz odwrotnie – metafizyczność, duchowość na nowo wkroczy w erze cyfryzacji tak jak za czasu rozkwitu New Age, czego dowodzą religie UFO takie jak raelizm?