
Reklama.
Tak przynajmniej twierdzi legenda podtrzymywana w wiosce Shingō w prefekturze Aomori na północy wyspy Honsiu, która zamieniła ten nieciekawy kawałek bambusowego lasu i mały kopczyk ziemi z krzyżem w atrakcję turystyczną. Według podań w latach trzydziestych Yoshikazu Okada (późniejszy twórca Mahikari – przedziwnego japońskiego nowego ruchu religijnego łączącego szintoizm, buddyzm i szamanizm) znalazł dokumenty Takenouchi zawierające między innymi testament Jezusa Chrystusa, który opisywał historię jego ucieczki.
Oprócz tego Okada z dokumentów dowiedział się o wycieczce Jezusa do Japonii jeszcze przed ukrzyżowaniem. Między 21 a 33 rokiem życia miał przebywać w Kraju Kwitnącej Wiśni, uczyć się tamtejszego języka i poznawać literaturę a nawet przyjąć japońskie imię - Daitenku Taro Jurai. Wrócił do Palestyny, żeby nauczać rodaków o wspaniałym kraju, który poznał. Niestety jego nauki były zbyt radykalne dla Żydów. I tu zaczyna się smutna część o poświęceniu Isukiriego i ucieczce do swojej drugiej ojczyzny – Japonii – będąc w posiadaniu jedynie kosmyka włosów matki Marii i ucha brata.
Dokumenty Takenouchi kryły jeszcze wiele innych ważnych informacji, jak na przykład tą, że ludzie w przeszłości walczyli z Wenusjanami. No i najważniejsze – rozwiązała się zagadka Atlantydy (SPOILER: zatonęła w wojnie atomowej z innym mitycznym kontynentem – Mu). Podejrzanym zrządzeniem losu te starożytne papiery zaginęły w wojennej zawierusze.
I właśnie drugiej wojnie światowej musimy się przyjrzeć, jeśli chcemy zrozumieć przyczyny powstania historii o Jezusie w Japonii. Bo jeśli założymy, że dokumenty Takenouchi zostały wyssane z palca przez Okadę, a żaden Jezus nie uciekł naprawdę z Judei do Kraju Kwitnącej Wiśni, to wymyślenie takiej historii musiałoby się komuś po prostu opłacać.
Według Ichiro Yamane, profesora psychosocjologii z Nagoji zajmującego się twierdzeniami Okady, historia Jezusa uciekającego do Japonii miała być paliwem dla japońskiego imperializmu. Niczym nazistowskie pseudonaukowe brednie o wyższości "rasy aryjskiej", jezusowe umiłowanie Japonii dawałoby poważny propagandowy oręż dla cesarza. Nie bez znaczenia zapewne jest także to, że ojciec Yoshikazuy Okady był generałem w japońskim wojsku, a on sam chodził do elitarnej szkoły oficerskiej z takimi osobami jak chociażby sam Książe Chichibu – syn imperatora.
Mit a codzienność
Co ciekawe, w wiosce wciąż żyją potomkowie tego największego ze znanych zbieraczy ryżu – państwo Sawaguchi. Widząc wywiady z nimi, trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że bardziej niż słynny praszczur, tych skromnych, ale obrotnych buddystów obchodzi te parę jenów, które wpada do ich kieszeni za sprawą turystów odwiedzających grób Jezusa.
Co ciekawe, w wiosce wciąż żyją potomkowie tego największego ze znanych zbieraczy ryżu – państwo Sawaguchi. Widząc wywiady z nimi, trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że bardziej niż słynny praszczur, tych skromnych, ale obrotnych buddystów obchodzi te parę jenów, które wpada do ich kieszeni za sprawą turystów odwiedzających grób Jezusa.
A mogą oni między innymi zrobić sobie zdjęcie z planszą z dziurami na głowy, która przedstawia rodzinę Jezusa z jego japońskiego okresu. Są też tradycyjne kubki czy zapalniczki znane nam z naszych turystycznych kurortów tylko, że okraszone krzyżami oraz katakaną i kanji. Możemy nawet zakupić specjalne, jezusowe sake. Może sam je kiedyś popijał zajadając się sushi z własnoręcznie wyhodowanego ryżu?
--------------------------------------------------------------------------------------------
Zainteresował Cię ten tekst? Chcesz poznać inne alternatywne wersje historii Jezusa Chrystusa? Polub ten tekst, napisz komentarz i zajrzyj jutro na mojego bloga po kolejną porcję.