Przecież można nie chodzić do kościoła, nie wpuszczać księdza po kolędzie, nie chrzcić dzieci - tak prosto widzi to wielu. Czy naprawdę problem "być albo nie być" w Kościele rzymsko-katolickim został wymyślony przez antyklerykalny Ruch Palikota?
Janusz Palikot. Filozof, polityk, przedsiębiorca, wydawca książek. Człowiek z Biłgoraja
Parę faktów:
Fakt 1.
Zapomniana i rzadko cytowana Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z dnia 17 maja 1989 r. mówi, że:
- Wolność sumienia i wyznania obejmuje swobodę wyboru religii lub przekonań... (art. 1, ust. 2)
- Korzystając z wolności sumienia i wyznania obywatele mogą w szczególności:
- należeć lub nie należeć do kościołów i innych związków wyznaniowych... (art. 2, ust. 2a)
I tu ciekawostka: prawo do należenia lub nienależenia do kościoła dopisano do ustawy dopiero w 1998 roku.
Przepisy prawa bywają zagmatwane, tutaj jednak wszystko wydaje się jasne. Dlatego zaskakującym jest:
Fakt 2.
Zdaniem prawnika ks. prof. Dariusza Walencika w świetle aktualnego stanu prawnego, nie jest możliwe wystąpienie z Kościoła katolickiego, można najwyżej z Kościołem zerwać kontakty (porzucić wiarę bądź zaprzestać praktykowania). (...) Katolikiem jest się od momentu chrztu do momentu śmierci, niezależnie od tego, czy się utraciło wiarę i czy się zachowuje związek z Kościołem bądź nie. Powrócono więc do doktryny wyrażającej się w starożytnej paremii semel catholicus, semper catholicus - "kto raz zostaje katolikiem, zostaje nim na zawsze" - twierdzi ks. prof. Dariusz Walencik. (czytaj całość: na portalu wiara.pl).
Takie współczesne "przywiązanie" raz ochrzczonego do Kościoła rzymsko-katolickiego zawdzięczamy Benedyktowi XVI. I to całkiem niedawno:
Fakt 3.
9 kwietnia 2010 roku weszło w życie motu proprio papieża Benedykta XVI Omnium in mentem, które m.in. usunęło z kodeksu prawa kanonicznego wzmianki o formalnym akcie wystąpienia z Kościoła. W rezultacie nie można już dłużej formalnie wystąpić z Kościoła katolickiego - Kościół całkowicie wycofał się z przywiązywania prawnego znaczenia do pojęcia "formalny akt wystąpienia z Kościoła". Oznacza to także - z punktu widzenia prawa kanonicznego - odzyskanie pełnej mocy kanonu 11, mówiącego o tym, że ustawom kościelnym podlegają wszyscy ochrzczeni w Kościele katolickim. (źródło: Wikipedia).
Szybkimi krokami zbliżamy się więc do realiów państw wyznaniowych z jedyną - "prawdziwą" religią. Zwłaszcza, że:
Fakt 4.
Kościół niesłusznie łączy apostazję, czyli wystąpienie z Kościoła rzymsko-katolickiego z deklaracją światopoglądu ateistycznego. To samo zresztą można zarzucić wielu popularyzatorom apostazji, zbyt często popełniają ten błąd. Apostazja to wystąpienie z Kościoła rzymsko-katolickiego. Koniec. Kropka. Jeszcze dziś można zostać muzułmaninem, wyznawcą Buddy lub świadkiem Jehowy.
W wielu sprawach otworzyliśmy się na świat, ale tutaj tkwimy jeszcze w średniowiecznym zaścianku, ze stosem dla heretyków w tle. A może być inaczej:
Fakt 5.
W USA istnieje wiele bardzo różnych kościołów. Wierni mają świadomość, że przynależność do tego lub innego kościoła to ich wybór. Zresztą dość często zmieniają kościoły, szukając takiego, który najlepiej potrafi zaprowadzić ich do swojego Boga (posłuchajmy Jacka Kaczmarskiego). I przeprowadzka do innego kościoła wcale nie otwiera piekielnych bram i nie powoduje anatemy.
Kościół rzymsko-katolicki, szczególnie w Polsce, twierdzi, że ma monopol na prawdę. To dlatego, że:
Fakt 6.
Polski Kościół katolicki anno domini 2012 jest instytucją szczególnie zamkniętą, nawet w porównaniu z Kościołami katolickimi w innych krajach. Rządzony przez Dziwisza, Głódzia, Michalika i Rydzyka. Przyzwyczajony do "unii tronu i ołtarza". Zawsze w III Rzeczypospolitej dostawał to co chciał i wymuszał na politykach takie zachowania, które były z jego punktu widzenia i jego interesów najlepsze. I dziś hierarchowie nie są w stanie nawet wyobrazić sobie podmiotowości wiernych. Takiej jak to wydawało się możliwe pięćdziesiąt lat temu - na Soborze watykańskim II.
Nieodparcie nasuwa się porównanie do lat 1980-81 - faktycznego początku końca systemu totalitarnego. Ówcześni komuniści też nie byli w stanie pojąć, że jakiś związek może być niezależny. I wówczas, i teraz motorem zmian była i jest odwaga.
Fakt 7.
Nie mamy w Polsce dziewięćdziesięciu paru procent katolików. Tak jak nigdy nie mieliśmy paru milionów komunistów. Ale jesteśmy jako społeczeństwo bardzo w ten katolicyzm "uwikłani". Bo ślub, bo chrzciny, bo dziecko na religii w szkole, bo pogrzeb musi być z księdzem, bo sąsiedzi patrzą. Strasznie trudno jeszcze dziś stanąć naprzeciw tym wszystkim rytuałom, tradycjom, zwyczajom. I powiedzieć - basta. Konformizm zawsze pozostanie najwygodniejszy. I pozwala zapalić panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. A otwarta deklaracja poglądów wymaga odwagi!
Ale bariera strachu będzie się obniżać. Bo to dopiero nieśmiałe początki. Początki układania sobie relacji z Kościołem dla tych wszystkich, których od dawna w tym Kościele faktycznie nie ma. Osoby homoseksualne pamiętają jakim niewyobrażalnym aktem desperacji był kiedyś "coming-out". Prawie jak dziś apostazja.
Jest więc problem apostazji, czy go nie ma? Mówienie o apostazji nie jest wypowiedzeniem wojny Kościołowi katolickiemu. To dyskusja o wolności człowieka, o jego tożsamości i o wzajemnej tolerancji. A więc:
Wniosek 1.
Apostazja, czyli decyzja o rezygnacji z członkostwa w Kościele katolickim i przystąpieniu do innego kościoła lub nie - to prywatna decyzja każdego. Każdy ją może podjąć sam.
Wniosek 2.
Prawo każdego do swobodnego decydowania o przynależności do któregoś kościoła, wystąpieniu z kościoła, to konstytucyjne gwarancje wolności sumienia i wyznania. I nikt, ani w Polsce, ani w Watykanie, nie może tego zakwestionować, zabraniać ani utrudniać.
Wniosek 3.
Traktujmy wszystkich tych, którym ze względów formalnych, zawodowych lub środowiskowych utrudnia lub wręcz uniemożliwia się opuszczenie kościoła, każdego kościoła, nie tylko katolickiego, jako swoistych więźniów sumienia. Często ludzie z małych miasteczek i wsi, środowisk zdominowanych przez kler, są takimi "więźniami" Kościoła. I im wszystkim należy się nasze wsparcie, solidarność i pomoc. Nawet jeśli sami pozostajemy w Kościele. Nawet jeśli nie podzielamy ich poglądów i decyzji.