Według premiera w przedszkolach nie ma miejsca na naukę. Przedszkole ma zapewnić dozór i zabawę. Proponuję zatem opasać przedszkola elektrycznym pastuchem (dozór) a zabawę to już sobie dzieci same zapewnią.
Janusz Palikot. Filozof, polityk, przedsiębiorca, wydawca książek. Człowiek z Biłgoraja
Zajęcia dodatkowe w przedszkolach
JAK BYŁO
Na ogół było tak, że przedszkole realizowało swój program tzw. podstawę programową do południa, natomiast od godziny 13:00 można było organizować zajęcia dodatkowe np. język angielski, warsztaty teatralne, karate, czy zajęcia gimnastyki korekcyjnej. Nie mówiąc już o rytmice, która była bardzo ważnym uzupełnieniem zajęć umuzykalniających prowadzonych przez wychowawczynie.
Zajęcie dodatkowe odbywały się z inicjatywy rodziców i to oni za nie płacili.
Odbywało się to na zasadzie kupienia zajęć przez przedstawiciela Rady Rodziców. Rodzice poszczególnych dzieci wybierali sobie z szerokiej oferty te zajęcia, na które chcieli zapisać swoje dziecko.
CO SIĘ ZMIENIŁO
01 września weszła w życie Ustawa, w której jeden z artykułów brzmi:
Publiczne przedszkola, publiczne inne formy wychowania przedszkolnego, niepubliczne przedszkola, o których mowa w art. 90 ust. 1b, oraz niepubliczne inne formy wychowania przedszkolnego, o których mowa w art. 90 ust. 1c, nie mogą pobierać opłat innych niż opłaty ustalone zgodnie z ust. 5, 5f, 6 i 9.
Przekładając z 'prawniczego' na polski: Przedszkole nie może pobierać od rodziców opłaty większej, niż 1 zł za każdą godzinę pobytu dziecka w przedszkolu poza podstawą programową.
Pomyślą państwo, że w kwestii zajęć dodatkowych niczego to nie zmienia. I faktycznie! Ustawa nie zmienia niczego w kompetencjach Rady Rodziców! Podmiot zakazu jest wyraźnie określony, to PRZEDSZKOLE nie ma prawa pobierać od rodziców więcej niż jedną złotówkę. Rodzice mogą nadal na swoje dzieci wydawać ile chcą! To w końcu ich dzieci, a nie cudze.
Niestety MEN, a konkretnie p. Szumilas, podpierając się w/w artykułem Ustawy, nakazała urzędnikom wyrzucić z przedszkoli firmy organizujące zajęcia. Na stronie MEN pojawił się komunikat, że firmy zewnętrzne mogą prowadzić zajęcia tylko wtedy, jeśli nie zwiększy to opłat rodziców ponad tę jedną złotówkę.
Odbywa się to pod hasłem „Równe szanse dla wszystkich dzieci”. Może i dałbym się przekonać, ale...
1. Do tej pory nie było żadnej nierówności, każde bowiem dziecko, które wyrażało chęć uczestniczenia w zajęciach, a rodzice nie byli za nie w stanie płacić, miało możliwość uczestniczenia (sponsorowała to Rada Rodziców lub firma prowadząca zajęcia dodatkowe)
2. Nawet najbardziej słuszne idee nie mogą być wprowadzane w życie bez poszanowania prawa. A p. Szumilas bezprawnie rozszerzyła zakaz przyjmowania pieniędzy na Rady Rodziców! To nawet nie jest kwestia błędnej interpretacji Ustawy, to po prostu złamanie prawa. Gdyby chodziło wyłącznie o błąd, do tej pory mielibyśmy rozporządzenie MEN, w którym jasno i wyraźnie byłoby przedstawione, że kompetencje Rad Rodziców ulegają zmianie. Rozporządzenia jednak nie będzie. Dlaczego? Bo takie rozporządzenie można zaskarżyć! I MEN bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę. A żaden sąd nie podpisałby się pod takimi farmazonami. Dlatego naciski na wyrzucenie firm z przedszkoli są prowadzone w drodze listów, informacji na stronie MEN (które nie mają mocy prawnej!) oraz straszenia kontrolami.
Nic dziwnego, że oburzenie społeczne jest duże. Rodzice wściekli, że to, co było tak do tej pory wygodne, zostało im bezprawnie zabrane. Instruktorzy, ponieważ pozbawiono ich pracy, wychowawczynie, bo rząd zarzuca im, że nic nie robią, a dzieci... bo nagle z wielu atrakcji została im tylko … religia.
KONFERENCJA
19 września odbyła się konferencja z dziennikarzami, która w teorii miała przedstawić punkt widzenia rządu i oburzonego społeczeństwa.
Konferencję poprzedziły rozmowy. Niestety od początku zmanipulowane przez stronę ministerialną. P. Szumilas w pocie czoła szukała przedszkoli zadowolonych z jej „reform”, a jak władza szuka, to w końcu znajdzie i na rozmowy przyprowadziła kilkanaście osób, bijących jej brawo i nieomal z płaczem zachwycających się zrównaniem możliwości wszystkich dzieci. Że będzie to zrównanie w dół? A kogo to obchodzi?
Niezadowolonym rodzicom nie pozwolono wejść na rozmowę! Wpuszczono tylko 4 osoby, w dodatku na każdy logiczny argument, odpowiadano słowami o równości, dostępie i szansach wszystkich dzieci.
Przekazana na ręce p. minister petycja, podpisana przez ponad 16 tys. osób, została lekceważąco rzucona na stół i tam już pozostała, p. minister niestety nie raczyła jej zabrać ze sobą.
Po tych „rozmowach”, na konferencji, nastąpiło oświadczenie p. minister o tym, jak to będzie pięknie, gdy wszystkie dzieci będą miały przymusowo wybrane zajęcia, prowadzone przez wychowawców lub instruktorów zatrudnionych za dotacje przeznaczone przez rząd. Potem już nie było czasu na niewygodne pytania.
A PYTAŃ JEST SPORO
1. Najważniejsze pytanie brzmi: dlaczego pozbawiono rodziców prawa do współuczestniczenia w edukacji swoich własnych dzieci? Jest to przecież łamanie Konstytucji, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz Ustawy, w której zapisane są kompetencje Rad Rodziców.
2. Dotacje nie wystarczą na opłacenie tak szerokiej oferty zajęć, jaką chcieliby mieć rodzice. Dlaczego zatem równanie szans odbywa się 'w dół'?
3. Dlaczego do tej pory od instruktorów wymagano solidnych kwalifikacji a teraz do uczenia dzieci wystarczy kurs przeprowadzony w trzy weekendy?
4. Dlaczego na zajęcia, jeśli już jakiś samorząd wygospodaruje na nie nędzne pieniądze, mają chodzić wszystkie dzieci, bez względu na to czy rodzice tego chcą, czy nie? I czy obejmuje to także religię, a jeśli nie, to dlaczego?
5. Dlaczego postawiono rodziców w sytuacji, w której, aby dokształcać własne dziecko, będą musieli nie tylko więcej zapłacić za zajęcia odbywające się wieczorami, ale też będą musieli zrezygnować z jakże potrzebnego kontaktu z dzieckiem, przeznaczonego na wspólną zabawę, bo w tym czasie będą je wozić po domach kultury?
6. Dlaczego na bazie hasła „Równe szanse dla dzieci” pogłębiono przepaść pomiędzy dziećmi z przedszkoli publicznych i prywatnych?
7. Dlaczego została przekłamana przez premiera podstawa programowa? 'Rozszerzył ją o szachy, sporty walki, rytmikę? I jeszcze nauką tych zajęć zostały obarczone wychowawczynie w przedszkolu!
8. Dlaczego mamy nieodparte wrażenie, że rozwiązania, które nam zaserwowało ministerstwo już kiedyś przerabialiśmy? A konkretnie przed 1989 rokiem?
Na te pytania dobrych odpowiedzi nie ma i nie będzie. Bo przecież tak naprawdę nie chodzi o żadną równość, ale o to, by ukarać rodziców za ponad milion podpisów, godzących w poprzednie równie nieudane zmiany, polegające na wcześniejszym posłaniu dziecka do szkoły. Widać to było zarówno w lekceważeniu okazywanym delegacji oburzonych rodziców, jak i we wcześniejszym wystąpieniu p. Tuska, który stwierdził, że przedszkole nie jest miejscem do nauki. Tylko dozór i zabawa. Proponuję zatem opasać przedszkola elektrycznym pastuchem (dozór) a zabawę to już sobie dzieci same zapewnią.
Połączenie Seksmisji z Matrixem i filmami Barei? Może i byłoby śmieszne, gdyby nie to, że dzieje się „na żywo” i dotyczy naszych dzieci!
Festiwal nieudolności, szopka i hucpa urzędnicza nadal trwa. A nauka?
Nauka poszła w ...las!
Konstytucyjne prawa rodziców:
http://edurada.pl/artykuly/konstytucja-rzeczypospolitej-polskiej-a-prawa-rodzicow/
Prawa wynikające z Konwencji Praw Człowieka:
http://www.bip.ms.gov.pl/Data/Files/_public/bip/prawa_czlowieka/ets_009.pdf
Kompetencje Rad Rodziców:
http://zsr_nysa.wodip.opole.pl/rodzice/RR-regulacje-prawne.pdf