Jak wiemy na początku było słowo. Albo jak to sparafrazował to Lenin: rewolucja zaczyna się od języka. Otóż zerwanie z kompromisem zawartym przez lewicę Kołakowskiego z kościołem Tischnera jest tym słowem!
Janusz Palikot. Filozof, polityk, przedsiębiorca, wydawca książek. Człowiek z Biłgoraja
Wczoraj w Kielcach zakończyliśmy prawie roczny cykl budowania nowej partii i nowego programu. Ostatnia debata odbyła się w Kielcach i była poświęcona idei państwa świeckiego. Za tydzień przedstawimy całość na radzie głównej partii.
Dyskusja o tym czy Twój Ruch ma być partią antyklerykalną czy antyreligijną wydawała się mieć przesądzony z góry wynik. Tak silna jest teza o konieczności dialogu rozumu z wiarą, teza sformułowana przez Kołakowskiego, a rozpropagowana przez Michnika, Tischnera i Żakowskiego, że wszelka próba jej podważenia wydaje się być politycznie bez sensu. A jednak w dyskusji wisiało w powietrzu pytanie: czy antyklerykalizm to nie ten sam przypadek co depenalizacja bez legalizacji? Innymi słowy, czy religia jest szkodliwa społecznie czy nie? Podnoszono argument, że dogmatyzm związany z wiarą niszczy samodzielność i krytyczność myślenia , a w konsekwencji innowacyjność, że nienaukowe podejście do świata prowadzi do zabobonów i nieokrzesanych emocji społecznych. Wreszcie, że wiara wynika z lęku i prowadzi do zawiści i podejrzliwości- tak powszechnych w Polsce.
A zatem, jeśli chcemy więcej kapitału społecznego, więcej zaufania miedzy ludźmi i więcej otwartości, musimy walczyć z religią. Walczyć, czyli argumentować przeciw. Nie zabraniać, nie karać za wiarę, ale tłumaczyć, że tak jak palenie - jest szkodliwe, choć zgodne z prawem. I choć ostatecznie zwyciężyła formuła antyklerykalna, to chyba pierwszy na tak wyśrubowanym poziomie postawiono tezę - wiara jest chorobą życia społecznego i ogromnym ograniczeniem szans rozwojowych w naszym kraju.
TESTAMENT
Niech nad mym grobem oszust czarny
Nie wznosi w niebo swoich dłoni
Na nic mi jego obrzęd marny
Gdy mnie na wieczność ziemia wchłonie
Nic mi martwemu z pustych zwrotów
Obłudnych próśb i modłów płatnych
Faryzeusza, który gotów
Wziąć od biedaka grosz ostatni
Niech mnie nie żegna świątobliwy
Wilk przyodziany owczą skórą
Przejrzałem jego serce chciwe
I myśli podłe pod tonsurą
Nie wskrzeszą mnie nabożne gesty
Ani organów głośne granie
Liść mnie pożegna swym szelestem
I gwiazd odległych migotanie
Szum lasu niech mi towarzyszy
I pieśń srebrzysta górskiej rzeki
Gdy w wiekuistej spocznę ciszy
Śniąc Wysp Szczęśliwych świat daleki.