Raif Badawi - saudyjski dysydent, którego skazano już za obrazę islamu, został teraz oskarżony o apostazję. Grozi mu kara śmierci w Arabii Saudyjskiej. Co powoduje, że prezydent Bronisław Komorowski, kiedyś sam więziony za poglądy, milczy w tej sprawie, mimo próśb i okazji do tego?
O islamie, islamizmie, wielokulturowości - krytycznie, ale bez fobii. Czy można? Takie jest założenie strony euroislam.pl, którą współprowadzę ze stowarzyszeniem Europa Przyszłości.
W drugi dzień Świąt pojawiła się informacja, że saudyjski bloger, aktywista i założyciel strony Wolnych Saudyjskich Liberałów, Raif Badawi, zostanie oskarżony o apostazję, za co grozi mu kara śmierci. Wcześniej za obrazę islamu został skazany już na 600 batów, w czterech turach z przerwą na hospitalizację i siedem lat więzienia.
Zastanawiam się, jak to jest, kiedy człowiek siedzi w więzieniu za poglądy i wie, że reszta świata ma to w głębokim poważaniu? Tego nie wiem i mam nadzieję, że nie dowiem się nigdy. Żyję w lepszym świecie między innymi dzięki temu, że inni ludzie mieli odwagę pójść do więzienia za swoje poglądy. Wśród nich był i obecny prezydent Bronisław Komorowski.
Nie mogę i nie roszczę sobie prawa do zgadywania, jak ktokolwiek z uwięzionych czy internowanych czuł się w tamtych czasach. Pamiętam jednak, że był podział świata na obozy, że po drugiej stronie w tzw. „wolnym świecie”, ktoś solidaryzował się z dysydentami, że działania PRL spotykały się z potępieniem, a Lechowi Wałęsie przyznano pokojową Nagrodę Nobla.
Tym bardziej nie mogę zrozumieć jak to jest, że komentarze prezydenta Komorowskiego z wizyty do Arabii Saudyjskiej to jakieś głupie dowcipy o kupowaniu wielbłąda, czy jego żony o pogodzonych z dyskryminacją Saudyjkach. O Badawim, o którego upominaliśmy się, ani słowa.
Król Arabii Saudyjskiej w dalszym ciągu pozostaje laureatem prestiżowych nagród - nagrody im. Lecha Wałęsy, Orderu Uśmiechu (nawet jeżeli w jego państwie dziecko może stracić głowę) oraz najwyższego odznaczenia państwowego - Orderu Orła Białego.
Co dzieli te osoby - Komorowskiego sprzed 30 lat i Komorowskiego dzisiaj? Co powoduje, że Henryk Wujec, doradca Komorowskiego, może skwitować sprawę tak, że najwyższą godność w naszym kraju przyznaliśmy tyranowi „dla dobrych relacji”? Co sprawia, że Aleksander Hall zapomniał rozmowę z moim kolegą ze stowarzyszenia, a nawet jak zapomniał, to od czasu podjęcia problemu przez NaTemat posiada świadomość sprawy?
Każdy z nich swojego czasu ryzykował, był internowany lub się ukrywał. Czy łatwiej było być stanowczym, gdy chodziło tylko o sprawy polskie, czy też łatwiej było, kiedy nie piastowało się żadnych stanowisk i nie było się uwikłanym w rządzenie? Nie oskarżam. Pytam. Próbuję zrozumieć, dlaczego dysydent Badawi jest nieistotny dla opozycjonistów Komorowskiego, Wujca, Halla? Czy naprawdę nasza gospodarka tak zależy od petrodolarowej tyranii, że trzeba udawać, iż nie zauważa się morderstw za wolność słowa - tę samą, za którą kiedyś nadstawiało się karku?