Reklama.
Dziwię się rodzicom, że nie krzyczą „łapy precz od naszych dzieci”. Naprawdę ufacie, że oni wszyscy najlepiej zajmą się edukacją seksualną waszych dzieci?
Czy uważacie, że nauczyciel, który zrobi to w szkole widzi sprawy seksualności tak jak wy? Czy jesteście pewni jego hierarchii wartości, którą przecież choćby mimowolnie im przekaże?
A czy edukator czy psycholog mówiący do waszych dzieci nie jest przypadkiem nawiedzonym oszołomem, który rzucając teoriami sam nie wie co mówi?
Skąd wiecie, że feministka, która krzyczy o edukację seksualną i aborcyjną wolność waszych dzieci nie jest opłacana przez koncern farmaceutyczny?
Naprawdę wierzycie, że ksiądz jest osobą wystarczająco kompetentną, żeby waszym dzieciom mówić o tym, jak wygląda seksualność?
A internet czy inne media? Przecież oni na tym zarabiają – jesteście pewni, że będą mówić waszym dzieciom o tym co najważniejsze, czy może o tym co najciekawsze i nabija oglądalność?
No i rówieśnicy – główny ośrodek kompetencji, gdzie tak istotne jest bycie „kimś” w grupie – na pewno to im chcecie dać prawo do tworzenia świadomości seksualnej waszych dzieci?
Być może na któreś z tych pytań znajdzie się odpowiedź potwierdzająca kompetencje – ale czy jesteście tego tak pewni jak waszych intencji wobec dzieci?

Wy i tylko wy jesteście jedynymi ludźmi, co do których nie ma wątpliwości, że edukując swoje dzieci pod względem seksualności zależy wam właśnie na nich.
To Wy je najmocniej kochacie, a nie księża, edukatorzy, feministki, nauczyciele czy media.
To wy wiecie, co dla waszych dzieci jest najlepsze. Jeśli trawią was wątpliwości, to możecie sami jak najlepiej potraficie swoją wiedzę uzupełnić i przefiltrować to co jest wywrzeszczane.
Nie zgadzajcie się na to, żeby ktoś inny wypełnił tę rolę za Was. Jasne, one potem wezmą sprawy w swoje ręce i same podejmą decyzję. Ale to, skąd się biorą fundamenty zależy od Was.
To wasze dzieci, wasze wychowanie, wasza sprawa! Nie oddawajcie tego nikomu!