Droga Redakcjo, dziękuję za zaproszenie. Po namyśle postanowiłem zaryzykować i spróbuję co jakiś czas zainteresować Waszych czytelników zapiskami z mojego Miasta. A ponieważ pracuję głównie w Warszawie, i to często niestety nocami, mogę z bliska obserwować losy krakowskich polityków. A mamy ich kilku, z prezydentem Andrzejem Dudą na czele.
Dzisiaj tematem rozmów w Krakowie jest jednak minister Gowin, nadzieja polskiej polityki. Po ostatniej wypowiedzi w „Kropce nad i” coraz mniej osób przyznaje się, że na niego głosowało. Mówią, że wygrał w „obwarzanku” (okoliczne powiaty), albo, że tak, głosowałem, bo Beata Szydło obiecała, że będzie szefem MON, a chciałem mieć w wojsku „gołębia”.
Tak czy siak nie podzielają jego opinii, że przyczyn niepokojących zachowań obywateli trzeba szukać w przodkach do trzeciego lub czwartego pokolenia. Myślę sobie, że Gowin nie jest do końca przekonany do swojej tezy. Raczej musiał wykonać stosowny gest w stosunku do Prezesa. Ale uwaga! Prezesowi wszystko wolno!
Wolno mu powiedzieć w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że kilkakrotnie wyłączaliśmy mu mikrofon na mównicy sejmowej, a gdy dziennikarze sprawdzili protokoły z ośmiu lat, to okazało się, że ani razu. No i co? Przeprosił marszałek Ewę Kopacz? Nie wiem, może tak, przecież jest z „dobrego domu” z fortepianem. W każdym razie nie zrobił tego publicznie.
Ja też jestem z „dobrego domu”, choć u nas w Krakowie na Krakowskiej było tylko pianino w jedynym, za to przechodnim, pokoju.
A propos: ulica Krakowska w Krakowie wiedzie z Wawelu na Kazimierz. A czy jest Warszawska w Warszawie? jeśli tak, to bardzo się cieszę, jeśli nie, to we wtorek przejdę się Krakowskim Przedmieściem.
P.S. Ogromne podziękowania za dobre rady dla marszałka Kazimierza Kutza!