
Reklama.
Kocham wino, dlatego bez wahania skorzystałem z zaproszenia właścicieli znanej chilijskiej firmy- Undurragi, której produkty już wkrótce pojawią się w Polsce.
Winnice tej marki zlokalizowane są w najbardziej renomowanych obszarach Chile, między innymi w: Dolinie Maipo, Colchagua, San Antonio. Wszystkie te lokalizacje zostały specjalnie wyselekcjonowane przez zespół Undurragi, pod kątem zróżnicowania gleb i ich jakości.
Dolinki są przepięknie usytuowane. Pomiędzy Andami, z jednej strony i Pacyfikiem, z drugiej rozciąga się najdłuższe Państwo świata. To właśnie tu dojrzewają najwspanialsze owoce, ogrzane słońcem i wzrastające na najlepszych glebach regionu.
W winnicach Undurragi uprawiane są takie szczepy jak:
-Chardonnay
-Sauvignon Blanc
-Merlot
-Syrah
-Cabernet Sauvignon
-Carmenere
Winnice Undurragi wyróżnia 125- letnia tradycja winiarska, a ich produkty sprzedawane są w 70 krajach świata. Firma oferuje bogactwo win z kilku linii między innymi:
-Altazor
-T.H.
-Late Harvest
-Sibaris
-Aliwen
-Varietals
czy
-Founder’s collection
A jeszcze niedawno o winach z Chile wiadomo było tyle, że pochodzą z Chile, są świetne, delikatne, proste i tanie. Nie zgłębiano specjalnie z jakiego regionu pochodzą. Także do niedawna wina z Chile transportowano do kraju przeznaczenia w cysternach, aby na miejscu rozlać je do butelek i nakleić etykietę: „made in Chile”. Teraz wszystko się zmienia. W zróżnicowanym klimacie kraju coraz wyraźniej zarysowują się apelacje, małe rodzinne winnice rosną w siłę , zamieniając się w lokalne potęgi winiarskie. Nie zmienia się natomiast jedno, wina z Chile są nadal niezwykle popularne na całym świecie, a ich ceny są nadal bardzo przystępne. Co ciekawe chilijskie wino w Polsce kosztuje mniej niż to samo wino kupione w Chile. Stało się tak za sprawą wysokiego podatku jakim obłożono wino, po tym jak rząd podjął decyzje o przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Strach pomyśleć, że na początku minionego stulecia spożycie wina w Chile szacowano na 80 litrów per capita! Szczerze mówiąc, trudno się Chilijczykom dziwić - pokusa jest ogromna.
W zasadzie wino to nie jedyna pokusa jaka czyha na turystów w Chile. I chociaż trudno mówić o czymś takim, jak kuchnia chilijska, bo przez hiszpańską konkwistę wszystko się wymieszało, to jedzenie przygotowywane przez Chilijczyków jest bardzo proste i smaczne. Miałem przyjemność zasiadać do posiłków razem z pracownikami winnic. Dania starannie przygotowane przez gospodarzy, spożywane w pięknych miejscach, z przesympatycznymi ludźmi, z dodatkiem wybornych win nie mogły nie smakować.
Na pierwszy ogień szły empanadas – nadziewane mięsem, serem, oliwkami pierożki z "kruchego" ciasta. Poza tym soczewica i odmiany fasolki podawane w sposób typowy dla biednych kuchni , czyli wszystko w jednym garnku. Na stole królowały dziwne połączenia, jak choćby fasola z makaronem, kapustą, dynią. Do dziś wspominam cazuelę- bulion z wołowiną, ziemniakami, dynią i kukurydzą. Danie pyszne, najlepsze jakie jadłem w Chile. Rozbawiły mnie natomiast chilijskie gołąbki- Humitas. Masa oparta jest głównie na gotowanej kukurydzy zmieszanej z różnymi dodatkami i zawinięta w liść kukurydzy. Ale gdzie im do naszych gołąbków! Pastel de Papas- zapiekane puree ziemniaczane z mięsem, oliwkami, cebulą, żółtym serem. Jest jednak coś, czego można Chilijczykom zazdrościć, a mianowicie mnogości ryb (od łososia po wieloryba) i innych owoców morza. Kuchnia chilijska obfituje we wszelkiego rodzaju orzechy, warzywa, owoce, a także przyprawy– u nas prawie nieosiągalne, tutaj śmiesznie tanie (np. szafran).
Kuchnia nie jest może powalająca, ale składniki wspaniałe i w najlepszym gatunku.
Zamieściłem krótki zdjęciowy reportaż, gdyż fotografie lepiej niż słowa oddają klimat tej podróży.