Nieważne kto się kim rodzi, nieważne w jakim kraju, mieście, czasie czy w jakiej rodzinie. Każdy ma równe szanse, aby dogonić marzenia, bo najważniejszym składnikiem sukcesu jest charakter. Trzeba sobie zadać pytanie: ”czym dla mnie jest sukces” i z determinacją do niego dążyć. Narzekanie niczego nie zmieni.
REKLAMA
Jestem świeżo po lekturze książki Yann Kerlau pt.: „Dynastie, które stworzyły luksus”. To lektura obowiązkowa dla miłośników mody i jak się okazuje także praktyczny poradnik, który podpowie jak nie mając nic można zdobyć wszystko o czym się marzy. Pod warunkiem, że ma się odwagę marzyć.
Kerlau przedstawia historię tworzenia siedmiu marek, które niezmiennie od lat są synonimami luksusu: Cartier, Chanel, Ferragamo, Gucci, Hermes, Louis Vuitton, Rolls-Royce. Autor przedstawia także sylwetki ich twórców. Przyglądając się tym życiorysom łatwo można określić jakie cechy charakteru determinowały działania tych ośmiu osób, jakimi motywami się kierowali i co dla każdej z opisywanych postaci oznaczał sukces, czy luksus.
Ferragamo na przykład wydał całe swoje oszczędności na bilet lepszej klasy do Ameryki. Nie chciał spędzić kilku dni w kajucie robotniczej. Mimo, że był niezamożny miał swoją godność i ogromne poczucie estetyczne. Zamiłowanie to takich wydawać by się mogło „małych luksusów” determinowało jego przyszłość. Według niego to buty mówiły o człowieku do jakiej klasy społecznej przynależy. Cartier udowadniał, że o statusie mężczyzny świadczą diamenty na szyi ukochanej kobiety. Chanel za oznakę wysokiego statusu społecznego kobiet uznawała ich niezależność. Ostentacyjnie eksponowała więc spodnie, marynarkami męski styl, budząc zgorszenie, ale też zainteresowanie. Niezmiennie każda z tych osób chciała, aby jej nazwisko kojarzone było z luksusem i wyznaczaniem nowych trendów.
Wszyscy mieli podobne predyspozycje do bycia managerami i specjalistami do spraw marketingu, mimo braków wykształcenia w tym zakresie. Obdarzeni niezwykłą intuicją, kontrolujący każdy szczegół biznesu z niezwykłą precyzją, zuchwali, nie zważający na przestrogi i rady rodziny, przekonani o słuszności swoich planów parli do przodu. Nie zrażając się przeciwnościami losu, tworzyli marki, których produkty chciał mieć cały świat. Każdy produkt ich autorstwa niósł przesłanie : „tworzymy dla ciebie, bo dla nas jesteś kimś wyjątkowym”. Choćby drobiazg z bogatej gamy produktów Hermesa, LV, Chanel, Gucciego, czy Cartiera miał automatycznie przenosić w świat z dala od zgiełku brzydoty i powszechnej uniformizacji.
Trendy wyznaczały rytm ich nocy i dni, chęć narzucenia tonu na rynku, a także stworzenia marki elitarnej, a nie masowej było ich siłą napędową. Konsekwentnie odrzucali bylejakość. Odważni, nie okazujący fałszywej skromności, czy pokory. Agresywni gracze sięgający poza granice wyobraźni. Niezwykle pracowici i uparci w dążeniu do stworzenia stabilnej tożsamości marki o globalnym wymiarze.
Wyznawali zasadę, że „fortuna sprzyja śmiałkom”, zdawali sobie również sprawę z kruchości fortuny i wszyscy - poza Rollsem, który pochodził z arystokratycznej rodziny - chcieli przeskoczyć do wyższej klasy społecznej. Będąc jeszcze ludźmi bogatymi jedynie w marzenia, obserwując zamożnych patrzyli i myśleli, że już wkrótce i oni będą opływać w luksusy. Nigdy nie podcinali sobie skrzydeł myślami, że: ”nie mogą należeć do świata luksusu”, przecież tyle osób dookoła robiło to za nich. Byli swoimi największymi sojusznikami w tej trudnej drodze.
Wszyscy stawiali na innowację, czyniąc często rewolucję w segmencie produktów, w którym tworzyli. Byli otwarci na nowe pomysły. Gdyby nie Salvatore Ferragamo prawdopodobnie nie powstałaby cylindryczna szyna ratująca złamane kończyny, gdyby nie Louis Cartier i jego przyjaźń z Albertem Santosem-Dumontem prawdopodobni do dziś nosilibyśmy zegarki na łańcuszkach. Gdyby nie Gabrielle Chanel kobiety prawdopodobnie nigdy nie założyłyby spodni, które do tamtej pory zarezerwowane były wyłącznie dla ich mężów. Gdyby nie Louis Vuitton walizka nigdy nie stałaby się obiektem kultu, a bez Thierrego Hermesa motywy jeździeckie prawdopodobnie nigdy nie pojawiłyby się na salonach.
Nie bali się ryzykować i nawet w trudnych czasach docierali do nowych krajów. Z perfekcją budowali kompletną gamę produktów od ubioru po biżuterię, perfumy, a także artykuły do domu. Prawdziwe imperia luksusu, świątynie mody. Wszystko co firmowali swoim imieniem nosiło znamiona doskonałości.
Łączyła ich niewątpliwie pasja tworzenia dla wymagających. Ferragamo nie chciał tworzyć tanich butów dla mas, na których mógł przecież łatwo się wzbogacić. Chanel za wszelka cenę szukała najlepszych lokalizacji dla swoich butików i kontaktów z samą śmietanką towarzyską, żeby o kreacjach jej autorstwa mówiono na salonach, a nie na ulicach. Diamenty Cartiera miały trafiać na szyje hollywoodzkich gwiazd, a nie bezimiennych kobiet. To wszystko wpływało na rozpoznawalność marki, jej tożsamość i ogólne przekonanie, że jej produkty zarezerwowane są dla wybranych.
Dla tych siedmiu osób, wywodzących się z nizin społecznych chęć przeskoczenia choćby o stopień wyżej w hierarchii społecznej była na tyle silna, że nie szukali wymówek, a sposobów. To dzięki tej wielkiej odwadze i godnej podziwu, zdolności do ryzykowania, a także pomysłowości stworzone zostały prawdziwe obiekty kultu. Przedmioty, które urzekają do dziś tym samy blaskiem, a które inni mogą jedynie naśladować.
Wszyscy oni wyznaczyli złote standardy, stworzyli klasyki mody. Zdobyli lojalność klientów i szacunek konkurentów. Nie interesowała ich moda jednosezonowa, a sława na wieczność. Każda z tych osób dokonała prawdziwej rewolucji na rynku dóbr luksusowych. Z wielkim zaangażowaniem bronili firm sygnowanych swoimi imionami przed wchłonięciem przez wielkie koncerty. W niektórych przypadkach to się udawało, innym razem nie. Często to rodzina nie potrafiła podźwignąć ciężaru sukcesu. W większości przypadków jednak przejęcie kontroli nad sprawami firm przez charyzmatycznych managerów z zewnątrz dało więcej korzyści, a niżeli dałoby zarządzanie nimi przez nieudolnych spadkobierców.
Przejęcie Chanel przez Alaina Wertheimera, Cartiera przez Alaina Dominique'a Perrina, Hermesa przez Patricka Thomasa, czy Louis Vittona przez Bernarda Arnaulta wyszły markom na dobre, nie tylko gruntownie odświeżając ich wizerunek, ale też - jak w przypadku LVMH - stając się prawdziwym imperium mody. Mimo trudności, waśni rodzinnych, podziałów i przejęć firmy te przetrwały przez lata, po dziś dzień będąc pomnikami dla tych ośmiu niesamowitych ikon.
Przejęcie Chanel przez Alaina Wertheimera, Cartiera przez Alaina Dominique'a Perrina, Hermesa przez Patricka Thomasa, czy Louis Vittona przez Bernarda Arnaulta wyszły markom na dobre, nie tylko gruntownie odświeżając ich wizerunek, ale też - jak w przypadku LVMH - stając się prawdziwym imperium mody. Mimo trudności, waśni rodzinnych, podziałów i przejęć firmy te przetrwały przez lata, po dziś dzień będąc pomnikami dla tych ośmiu niesamowitych ikon.
Mieli talent do biznesu, poszanowanie dla wartości, wytrwałość, konsekwencję, motywację, czyli prawdziwe cechy budowniczych imperiów. Można powiedzieć, że mieli wszystko i nic. Bo przecież wiele osób powtarza, że: „bez znajomości…”, że: „pierwszą bańkę trzeba ukraść”, że… A tak naprawdę każdy ma kapitał początkowy w sobie.
