"Gdyby ludzie pragnęli bardziej własnego szczęścia niż nieszczęścia innych, moglibyśmy niebawem mieć raj na ziemi." Bertrand Russell

REKLAMA
Haters nowa – nie wiem jak to nazwać- postawa społeczna? Obecni niemal na wszystkich forach. Gotowi obśmiać, opluć, bezimiennie zbesztać każdego.
Pod pseudonimem „malkontent”, „dezerter” „leniuch”, czy - najbardziej lubianym przeze mnie – po prostu „gość” wstają rano głodni hejtowania. Żądni krwi, łez, informacji o samobójstwach ludzi znanych, których psychika nie wytrzymała. To zwykle ludzie, których frustracja z powodu braku osiągnięć pcha w ten marny świat pozornej wyższości. Dokopać komuś, kiedy nie ma możliwości konfrontacji- to ich cel. Szczyt tchórzostwa, to zupełnie jak kopnąć kogoś w plecy i uciec, ale taka jest ich ulubiona rozrywka.
Jeśli jest to facet w średnim wieku, pracujący na słabo opłacanym stanowisku, zazdroszczący wszystkim kolegom to opluje kogoś, kto coś osiągnął, coś więcej niż dwupokojowe M w bloku z wielkiej płyty. Napisze, że: bufon, ubek, złodziej, gej lub żyd. Jeśli jest to słabo wyglądająca, niezadbana „czterdziestka” to wyżyje sie na atrakcyjnej celebrytce, że niby „piersi robione”, „usta jak pontony” lub, że ta przytyła. Każda szpila jest dobra, byle bolała. Zasada jest jedna – każda osoba, która coś w życiu osiągnęła, nieważne czy w biznesie, sztuce, polityce, czy innej dziedzinie życia, natychmiast trafia na celownik, staje się obiektem prześladowania. Setki jeśli nie tysiące frustratów ostrzą pazurki, szykują wirtualne pomidory, żeby rzucać, a tym samym sobie ulżyć.
Taka nieudolna krytyka zwykle z oceną ma niewiele wspólnego, raczej chodzi o wyżywanie się, oczernianie innych. Czujesz się gorszy od innych - nie próbuj być jak ludzie którzy ci imponują, tylko obsmaruj ich, pozornie wyrównując poziomy. Oto prosta recepta na frustrację i depresję.
W zasadzie nie obchodzi mnie los ludzi, którzy tak haniebnie postępują, bo to ich sprawa co robią ze swoim życiem, jak je marnują, ale kiedy czytam, że obraża się ludzi naprawdę wielkich jak Szymborska, to zaczynam rozważać słuszność tak zwanej „wolności słowa w sieci”. Bo swoboda wypowiedzi jest święta, ale wypowiadać się powinni ludzie, którzy do powiedzenia mają coś sensownego. W Polsce mamy tak zwaną wolność słowa i przy jakiejkolwiek próbie jej ograniczenia zawsze podnosi się larum. Zastanawiam się jednak, czy jako naród do tej wolności dojrzeliśmy?
Bo przecież, gdzie nie spojrzeć tam nienawiść, niechęć, zazdrość. Sąsiad nie znosi sąsiada, prawica krytykuje lewicę, zwolennicy jednego ugrupowania obrzucają błotem sympatyków innego i tak na każdej płaszczyźnie życia społecznego. Jak na stadionie. Zero argumentów merytorycznych, tylko obelgi. Szczytem wszystkiego jest zachowanie posłów, którzy z mównicy sejmowej wypowiadają obraźliwe sformułowania pod kątem posłów, którzy są zwolennikami zalegalizowania związków partnerskich, a także pod adresem samych zainteresowanych taką legalizacją! To karygodne, jak można członka swojego elektoratu nazwać gejem i to w miejscu takim jak sejm? Tak na marginesie to związki partnerskie obejmują znacznie większą grupę niż tylko pary homoseksualne. Bo przecież każdy z nas ma dzisiaj znajomych, którzy żyją ze sobą na tak zwana „kocią łapę”. W końcu co kogo obchodzi, czy ktoś żyje w konkubinacie, czy w małżeństwie? Dopisywanie do tego daleko idących teorii o rozpadzie rodziny jest zwyczajnie śmieszne. Hipokryzja przemawia przez tych, którzy wolność słowa szanują, obrażając innych w Internecie, ale wolności wyboru formy związku w jakiej ktoś spędza życie już nie.
Jestem przekonany, że ta złość i niechęć bierze się z frustracji takich osób. Na frustrację jest jedna rada: trzeba się wziąć w garść i zamiast bezproduktywnie odliczać godziny do końca pracy wziąć stery życia w swoje ręce. Zamiast krytykować kogoś, kto żyje w związku partnerskim, zastanowić się dlaczego tak bardzo nam to przeszkadza, czyżby nasze własne małżeństwo należało do mało udanych?
W końcu należy sobie zadać pytanie: „czego chcę od życia, co mnie uszczęśliwi?”. Ani wróżka, ani horoskop nie zna odpowiedzi na to pytanie, jeśli my sami tego nie wiemy!
Zamiast skupiać się na życiu innych, należy skupić się na swoim. Zadać sobie pytanie, czy płyniemy z prądem, czy pod prąd, dryfujemy a może wiosłujemy na galerach?