Ostatnio wytknięto przynależność do Komsomołu Wytautasowi Landsbergisowi. W czasach sowieckich należeli do niego na Litwie, tak jak i we wszystkich stronach pierwszej ojczyzny proletariatu, prawie wszyscy młodzi ludzie - podobnie jak u nas w latach 50-tych do ZMP.
REKLAMA
Dziś łatwo przypinać z tego powodu łatki – szczególnie lekko przychodzi to tym, których z racji wieku ominął w ogóle taki zaszczyt. Swoją drogą, dobrze jeszcze pamiętam zetempowców i rewolucyjną nadgorliwość ich aktywistów. Nie zniknęli z polskim Październikiem. W następnych pokoleniach obserwowaliśmy ich kolejne wcielenia, występujące pod innym tylko szyldem. Co więcej – mam wrażenie, że wcale ich w czasach dzisiejszych nie ubyło. Ten typ spotyka się teraz w różnego rodzaju młodzieżówach partyjnych: ten sam duch, wzrok utkwiony w jednym punkcie ponad horyzontem, ale nie za wysoko - i jedno wyzierające z twarzy marzenie: stanowiska i władza. Powstanie Warszawskie wybucha dla nich w 1988 r. , są zdolni podeptać natychmiast każdego, kto stanie na ich drodze. Nie trudno ich dostrzec: ustawiają się do kamery zawsze ćwierć kroku za ukochanym przywódcą. Gdyby moje dzieci spróbowały wybrać taką drogę, natychmiast bym wydziedziczył…
Ale miało być o o Landbergisie. Poznałem go jeszcze w sierpniu 1990 r. w Leningradzie. Dopiero za kilka tygodni stolica danej Rosji miała wrócić do dawnej nazwy: Sankt Petersburg. Z ramienia Komisji Interwencji i Praworządności „Solidarności” wraz z nieodżałowaną, wówczas już osiemdziesięcioletnią Ireną Byrską, Zofią i Zbigniewem Romaszewskimi, Lechem Dymarskim polecieliśmy na pierwszy tam Kongres Praw Człowieka. Byłem wtedy w Rosji, a właściwe jeszcze w ZSRR, też po raz pierwszy i chłonąłem wszystko z nadzwyczajną uwagą. Kto mógł przypuścić jeszcze rok-dwa lata wcześniej, że historia przyśpieszy aż tak bardzo… Czy mogliśmy sobie wyobrazić, że na Placu przed Pałacem Zimowym będzie przemawiał kiedykolwiek polski opozycjonista? A Zbigniew Romaszewski dopiero co został wtedy senatorem.
Na główne obrady, które odbywały się w jakimś teatrze, wszedłem nieco spóźniony. Przemawiał właśnie po rosyjsku ktoś, kto mówił o atmosferze całkowitej beznadziei w czasach sowieckich i o światełku, które przyszło z Polski z Posłaniem do narodów Europy wschodniej. Zapamiętałem to światełko. Do tej chwili nie raz myślałem, że przyjęte na zakończenie I tury Zjazdu Solidarności w gdańskiej Oliwii słynne Posłanie było być może błędem – że było tylko napinaniem muskułów i co najwyżej drażnieniem rosyjskiego niedźwiedzia. Gdzieś tam w kraju rad stało się jednak wsparciem dla normalnie myślących, że komuś dawało nadzieję… Zapytałem sąsiada kto zacz ów mówca. I wtedy po raz pierwszy usłyszałem to nazwisko: Landsbergis oraz że reprezentuje litewską opozycję. Za kilka miesięcy miał być już znany w całym świecie jako przywódca odradzającej się niepodległej już Litwy.
Na główne obrady, które odbywały się w jakimś teatrze, wszedłem nieco spóźniony. Przemawiał właśnie po rosyjsku ktoś, kto mówił o atmosferze całkowitej beznadziei w czasach sowieckich i o światełku, które przyszło z Polski z Posłaniem do narodów Europy wschodniej. Zapamiętałem to światełko. Do tej chwili nie raz myślałem, że przyjęte na zakończenie I tury Zjazdu Solidarności w gdańskiej Oliwii słynne Posłanie było być może błędem – że było tylko napinaniem muskułów i co najwyżej drażnieniem rosyjskiego niedźwiedzia. Gdzieś tam w kraju rad stało się jednak wsparciem dla normalnie myślących, że komuś dawało nadzieję… Zapytałem sąsiada kto zacz ów mówca. I wtedy po raz pierwszy usłyszałem to nazwisko: Landsbergis oraz że reprezentuje litewską opozycję. Za kilka miesięcy miał być już znany w całym świecie jako przywódca odradzającej się niepodległej już Litwy.
Nie zdołałem mu wówczas podziękować za przypomnienie Posłania – i to nie przymierzając w jaskini lwa. Okazało się być jednak aktem skutecznym - wyrazem politycznego realizmu, a nie tylko romantyczną, nikomu niepotrzebną manifestacją. Okazja nadarzyła się za czas jakiś, kiedy w 2005 r. przyszło mi reprezentować polski Trybunał Konstytucyjny na jakiejś konferencji międzynarodowej w litewskim sądzie konstytucyjnym. Był tam także wówczas Wytautas Landsbergis pełniący wtedy funkcję przewodniczącego tamtejszego Sejmasa. W przerwie obrad podszedłem do niego, przypominając kongres w Leningradzie sprzed lat i jego przemówienie przywołujące w tak niezwykłych okolicznościach Posłanie do narodów Europy wschodniej. Byłem przekonany, że sprawię mu tym przyjemność – w końcu upłynęło już od tamtej chwili piętnaście lat. Niestety, źle trafiłem. Coś tam odburknął poirytowany, że przypomniałem mu zachowanie, o którym najwyraźniej wtedy już nie chciał pamiętać. W każdym razie dał mi to odczuć. Tempora mutantur et nos mutamur in illis.
