Sytuacja jest niezmiernie ciekawa. Thomas Friedman z New York Times już napisał, że porozumienie pokojowe między Izraelem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi może być początkiem trzęsienia ziemi na Bliskim Wschodzie. Middle East Forum wysnuło tezę, że cały ten plan rządu izraelskiego związany z aneksją terytorium Zachodniego Brzegu to była gra polityczna uknuta właśnie w celu osiągnięcie przewagi negocjacyjnej.
REKLAMA
Warto zwrócić uwagę, że aneksja terytoriów Zachodniego Brzegu to najprawdopodobniej jeden z najważniejszych, o ile nie najważniejszy ruch polityczny rządu izraelskiego względem Palestyńczyków. To nie jest jakaś drugorzędna inicjatywa. Pamiętam jak poważnym programem był Plan Jednostronnego Wycofania ze Stefy Gazy premiera Ariela Sharona w 2005 roku. Był to wszechstronnie przygotowany program ogłoszony na forum jednej z najważniejszej konferencji strategicznej w Herzelyi. Z takim programów politycznych nie wycofuje się nagle, tym bardziej bez odpowiedniej oprawy społeczno-politycznej.
A tutaj można odnieść wrażenie, że program aneksji jest napisany naprędce, bez jakiejś głębokiej podbudowy strategicznej i długofalowej. Że jest doraźnym aktem politycznym, który formował się spontanicznie. Gdy izraelskie społeczeństwo wyraziło głęboki sprzeciw Netanyahu zrozumiał, że może nie mieć wystarczająco dużo politycznego zaplecza na jego wdrożenie. A reakcja Europy i dużej części społeczności międzynarodowej wskazała, że konsekwencje tego ruchu mogą nieść ze sobą polityczną obstrukcję państwa żydowskiego. Dlatego przesunął datę aneksji z 1 lipca na…. datę bliżej nieokreśloną.
Czy zatem plan aneksji był swoistą wędką, na którą złowiły się ZEA? Należy spojrzeć na tą konstrukcję szerzej. Wszyscy dziennikarze już ogłosili, że Izrael i ZEA podpiszą porozumienie pokojowe o pełnej normalizacji, a Izrael zrezygnuje z koncepcji aneksji palestyńskich terytoriów. Z tym, że kilka godzin później Netanyahu doprecyzował, że w zasadzie kwestia aneksji jest wstrzymana – jednak nie anulowana.
Aneksja będzie postępować albo w formie stopniowego przejmowania terenów palestyńskich (poprzez izraelskie bloki osadnicze) lub w formie nagłego aktu politycznego. Netanyahu wie, że to drugie może być dla niego bardzo niebezpieczne w kontekście politycznym. Lecz jego formacja partyjna jak i prawicowi koalicjanci mają „wpisaną” aneksję terytorium Zachodniego Brzegu w program polityczny na stałe. To nie jest program przypadkowy czy tymczasowy. Jednak w odróżnieniu od polityki Ariela Sharona w 2005 roku, aneksja nie ma ustalonych dat, etapów i politycznych prerogatyw ogłoszonych publicznie w najdrobniejszych szczegółach. To program, który Netanyahu może jednego dnia ogłosić i z całą stanowczością określić jego polityczny horyzont, a następnego dnia schować do kieszeni, jeśli pozwoli mu to ugrać jakiś inny intratny, polityczny interes. Nie zmienia to faktu, że aneksja czy też w sposób formalny czy też w sposób pełzający dokonuje się w polityce rządu Benjamina Netanyahu od kilku lat.
A dziś Netanyahu chowa go do kieszeni bowiem może ugrać coś o niebywałym znaczeniu politycznych w kontekście regionalnym. Po pierwsze jest bohaterem na scenie międzynarodowej. Oto bowiem premier Izraela podpisuje porozumienie pokojowe z jednym z ważniejszych ergo bogatszych krajów arabskich Zatoki Perskiej. Oczywiście od 1979 Izrael posiada porozumienie pokojowe z Egiptem, a od 1994 z Jordanią, jednak wszelkie próby stworzenia podwalin pod proces pokojowy ze światem arabskim po fiasku procesu pokojowego lat 90. były nieskuteczne. Lub inaczej, zostały obwarowany szczegółowymi wymogami, których żaden izraelski rząd nie mógł spełnić. Był to wspólny front świata arabskiego sformułowany w Planie Saudyjskim z roku 2002, który postulował normalizację stosunków z Izraelem w momencie wycofania się państwa żydowskiego do granic z 1967 roku. Dokładnie taką postawę prezentowała Liga Państwa Arabskich podczas negocjacji nad amerykańskim planem pokojowym Donalda Trumpa w styczniu 2020 roku. Dzisiaj ZEA wyłamują się z tej ujednoliconej postawy bloku arabskiego, co podważa jedność arabską i daje asumpt do stworzenie podobnych porozumień pokojowych z Bahrajnem, może Arabią Saudyjską lub/i innymi tzw. umiarkowanymi reżimami arabskimi. Jeżeli ZEA podpiszą porozumienie pokojowe z Izraelem to zjednoczony blok arabski przestaje istnieć, a plan Saudyjski z 2002 roku stanie się historią. Z politycznego punktu widzenia to świetna decyzja dla Netanyahu i Izraela, a temu porozumieniu przyklasną Unia Europejska, Stany Zjednoczone i cała społeczność międzynarodowa. Co zrobią państwa arabskie? Właśnie…
Po drugie, jeśli porozumienie dojdzie do skutku, sprawa palestyńska przestaje być osią determinującą relacje Izraela ze światem arabskim. W kuluarach sprawa palestyńska od dawna już tą osią nie jest, a to porozumienie pokojowe jest tego manifestacją. Po trzecie Benjamin Netanyahu powraca w roli rozgrywającego. Mając na uwadze fakt oskarżeń o charakterze korupcyjnym i trudną koalicję z Gantzem Netanyahu ewidentnie wznosi się na pozycję lidera państwa żydowskiego. A jeśli ZEA to dopiero początek serii w podpisywaniu porozumień pokojowych z innymi państwami arabskimi (???) to na pewno warto na jakiś czas – nawet dłuższy, schować projekt aneksji do kieszeni, a Netanyahu będzie musiał w jakiś sposób ułagodzić swoich prawicowych koalicjantów i współpracowników.
A jeśli w przyszłości dojdzie do kontynuacji stopniowej aneksji terytoriów Zachodniego Brzegu Jordanu to czy ZEA zerwą znormalizowane relację z Izraelem? Bardzo wątpliwe. Oba kraje mogą bowiem szybko rozpocząć współpracę gospodarczą, a sprawa palestyńska zostanie marginalizowana. Bowiem w całej tej sprawie jedynym przegranym są właśnie Palestyńczycy, którzy rozumieją już, że ich establishment polityczny nie jest dziś wiarygodny ani na forum europejskim, (choć tutaj najbardziej) ani na forum międzynarodowym i traci poparcie na forum panarabskim.
