Spisek osób trzecich na ministra Jurgiela
Minister Jurgiel podejrzewa, że seria dramatycznych zdarzeń w Janowie Podlaskim to efekt "celowego działania osób trzecich". Koniec końców może się okazać, że "osoby trzecie" to nowi szefowie stadniny w towarzystwie samego ministra. Tyle, że sformułowanie "działanie celowe" trzeba zastąpić głupotą wynikającą z braku kompetencji.
Minister już raz zginął od broni, którą dzielnie walczył. 19 lutego zwolniono szefów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie. Kiedy sprawa zrobiła się głośna, minister nerwowo zaczął szukać argumentów uzasadniających tę decyzję. I znalazł. Marka Trelę – szefa z Janowa – uczynił winnym śmieci jednej z klaczy (padła na kolkę). Na nic zdały się tłumaczenia, że kolka to najczęstsza przyczyna nagłej śmierci konia. Właściwie nie da się jej przewidzieć, bardzo trudno konia z niej wyprowadzić.
Tyle, że ministra Jurgiela i nowy zarząd Janowa szybko szczęście opuściło. Już pod nowym kierownictwem padła kolejna klacz. Pech dość spektakularny, bo jej właścicielką jest Shirley Watts, żona jednego z Rolling Stonesów. Powód identyczny – kolka. Od tego momentu minister mocno się gimnastykuje, by udowodnić, że choć sytuacje były identyczne to jednak zupełnie inne i nie ma powodu do odwołania nowego zarządu. Zadanie dla tytana.
Najwyraźniej szczęście do ministra ciągle nie wraca, bo w piątek padła kolejna klacz pani Watts. Powód – kolka.
I tu dochodzimy do „osób trzecich”. Ta ostania historia jest nieco bardziej skomplikowana niż pechowe kolki.
Z nieznanych do dzisiaj powodów nowe kierownictwo stadniny zdecydowało, by źrebną klacz przetransportować na poród do Warszawy. To zawsze bardzo ryzykowne działanie. Tragiczne w skutki mogą być skutki stresu z powodu transportu, zmiany żywienia i obcej flory bakteryjnej dla klaczy i źrebaka. Takich sytuacji się unika, tym bardziej, że mówimy o klaczy w stadninie hodowli doskonale przygotowanej na takie sytuacje, w której rodzi się 80 źrebaków rocznie.
Poród zakończył się fortunie. Gorzej z kolejną decyzją zarządu o szybkim powrocie klaczy i ogierka do Janowa. Znów podjęto spore ryzyko, by w trzęsącym samochodzie transportować klacz w połogu i ledwie trzymające się na nogach źrebię.
Dobę po powrocie do Janowa klacz miała pierwsze objawy kolki. Wróciła do kliniki, którą dopiero co opuściła. Niestety, po operacji musiała zostać uśpiona.
Liczę, że minister Jurgiel odpowie na kilka pytań:
1. Kto i z jakiego powodu zdecydował o przewiezieniu klaczy na poród do Warszawy?
2. Czy prawdą jest, że początkowo żadna z klinik nie zgodziła się na przyjęcie klaczy, uważając, że to zbyt ryzykowne?
3. Czy to prawda, że klinika SGGW na Wolicy zmieniła zdanie po osobistej interwencji ministra?
4. Kto podjął decyzję o szybkim powrocie klaczy i źrebaka do Janowa i czy miało to związek z dość sporymi opłatami za opiekę w warszawskiej klinice?
Mam nadzieję, że minister Jurgiel – zanim oskarży pół świata o spisek przeciwko "dobrej zmianie" - odpowie sobie i nam na te proste pytania.