PiS i prezydent Duda są tak zblatowani, że konieczne jest stworzenie i stosowanie jednej, wspólnej nazwy tego tandemu ustawodawczo-podpisującego. Proponuję PiSAD.
PiSAD, choć ma zapożyczenia z różnych dyktatur, jest tworem prawdziwie polskim. To organ bezwolny, całkowicie podporządkowany prezesowi i realizujący jego nienawistne wizje. Co on umyśli, PiS uchwali, a prezydent podpisze. Pracują dzień i noc, byle zadowolić szefa wszystkich PiSADowców. Dotychczas tak zgodna współpraca była tylko u Putina i Łukaszenki. Teraz prawdziwa demokracja rozszerza się z Rosji i Białorusi na Najjaśniejszą Rzeczypospolitą. PiSAD łudzi się, że podpisanie ustawy o TK kończy temat. Jest przeciwnie. Sprawa się zaczyna i będzie miała ciąg dalszy. Na polskich ulicach i w międzynarodowych instytucjach.
PiSADowcy tłumaczą bezprawie demokracją. Wg posła Sasina, demokratycznie wybrany Sejm może wszystko, bo "jest emanacją suwerena, czyli narodu". Sasin, jak wszyscy jego koledzy, zapomina, że tylko 19 proc. Polaków poparło Zjednoczoną Prawicę. Reszta albo nie głosowała, albo oddała głos na inne ugrupowania. Sejm jest ewentualnie emanacją niewielkiej części suwerena. I bynajmniej nie głowy.
Z kolei niejaki poseł Jaki nawet nie owijał w bawełnę: "PIĘCIU SĘDZIÓW NALEŻY DO NAS". Wprawdzie zaraz się zreflektował, ale słowo się rzekło, kobyłka u płotu, jak mawiali nasi przodkowie. W świetle tej wypowiedzi, nowego znaczenia nabierają słowa prezydenta Dudy, że podpisał ustawę o TK, by wzmocnić ten organ. Prawdziwie mocny będzie dopiero wtedy, kiedy wszyscy sędziowie będą należeć do PiSAD. Od tego dzieli nas jeszcze kilka niekonstytucyjnych ustaw, ale niech Polacy lepszego sortu nie tracą nadziei. Dostaną 500 zł na dziecko, choć pewnie nie na każde, więc mają być cicho i zadowoleni. A przede wszystkim mają kochać PiSAD i Prezesa Pana.