Nadszedł czas ujawnienia nazwisk wszystkich obłudników opowiadających się za zakazem aborcji lub za tzw. aborcyjnym kompromisem (politycy, księża, dziennikarze, proliferzy), a których żony i kochanki usuwały ciąże. Także polityczek, członkiń Ordo Iuris, kółek różańcowych i innych, które teraz moralizują, a same poddały się zabiegowi aborcji. Matki, żony i kochanki - zdobądźcie się na odwagę i szczerość! Taką drogę wskazała Natalia Przybysz. Niestety, zamiast podziękowań i podziwu, spotkała się z hejtem.
Natalia Przybysz dokonała rzeczy wspaniałej. Powiedziała prawdę o aborcji, na którą się zdecydowała, bo uznała, że w sytuacji jej rodziny to najlepsze rozwiązanie. Nic dziwnego, że odczuła ulgę. Tak czuje zdecydowana większość z 50 mln kobiet, w tym 150 tys. Polek, które rokrocznie przerywają ciążę. Nie istnieje żaden syndrom poaborcyjny. Kobietom się wmawia, że powinny go mieć. Stres i trauma są udziałem tych, które nie mogą usunąć niechcianej ciąży.
Od 1956 r. wykonano w Polsce co najmniej 15 mln zabiegów, z czego większość przypada na katoliczki. Toteż każdy ma w swojej rodzinie kobiety, które przerwały ciążę. Dobrze, jeśli tylko raz. Niektóre z nich idą drogą Chazana i w ramach pokuty chcą zakazać aborcji innym. To obrzydliwa, obłudna postawa.
Aborcja sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła. Tak, jak inne zabiegi medyczne, jest moralnie obojętna. Istotny jest jej kontekst. Jeśli służy ratowaniu życia lub zdrowia kobiety, jest dobra. Jeśli jest traktowana, jak środek antykoncepcyjny, jest zła. Tak samo jest np. z przeszczepami organów. Jako zabiegi są moralnie obojętne. Są dobre, jeśli organy pobiera się od zmarłych i w ten sposób daje nowe życie chorym. Złe, jeśli w celu dokonania przeszczepu zabija się lub okalecza zdrowego człowieka, jak to ma miejsce m.in. w Chinach.
Rzekomy kompromis aborcyjny, który popiera już 62 prof. Polaków, jest w rzeczywistości zakazaną w konstytucji dyskryminacją ze względu na poziom zamożności. Zamożni nie mają problemu z usunięciem ciąży. Korzystają z usług podziemia aborcyjnego lub robią to zagranicą. Bogatych antyaborcyjna ustawa nie dotyczy. Dlatego nie rozumieją konieczności liberalizacji przepisów.
Podjudzana przez Kościół banda polskich hipokrytów chce zmieniać ustawę, żeby zlikwidować kilkaset legalnych aborcji rocznie. W sprawie kilkuset tysięcy nielegalnych jest zmowa milczenia. Bez względu na przepisy, aborcje będą zawsze. Kardynał Martini, który omalże nie został papieżem po JPII, twierdził, że legalne aborcje są mniejszym złem, bo eliminują nielegalne, niebezpieczne dla kobiet.