Abp Michalik plótł, jak Piekarski na mękach, o gehennie księży zmuszanych, przez dzieci rozwodzących się rodziców, do "niewłaściwej postawy czy nadużycia", jak eufemistycznie określa popełnianie karalnych czynów pedofilskich. Kiedy, po kilku godzinach, dukał fałszywe przeprosiny, nie było w nich żalu, skruchy ani solennego przyrzeczenia poprawy. Od uczciwego księdza nie dostałby rozgrzeszenia. Czy dostanie od swoich kumpli i od papieża Franciszka?

REKLAMA
Abp Michalik obciążył dzieci i ich rozwodzących się rodziców winą za przestępstwa księży pedofilów. Wedlug przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, duchowni są seksualnie molestowani przez szukające miłości dzieci, które do nich lgną i sprowadzają biedaków na złą drogę. Michalik zastosował typowe tłumaczenie pedofilów, którzy w celu pomniejszenia swojej winy i uzyskania niższego wymiaru kary, twierdzą, że dzieci ich prowokują. Przewodniczący KEP przyjął optykę przestępców I bezczelnie oskarżał ofiary, zamiast ich bronić. Nawet więźniowie mają właściwszy stosunek do pedofilów niż polscy biskupi.
To nie jest odosobniony przypadek. Pedofilskie przestępstwa księży są w Polsce ukrywanie i bagatelizowane. Nawet duchowni skazani przez sąd nie są odsuwani od kontaktów z dziećmi. Zakon Ojców Pedofilów cieszy się specjalną opieką Episkopatu.
Już wcześniej, w podobnym, skandalicznym duchu wypowiadało się i działało wielu hierarchów, m.in. Życiński, Pieronek, Hoser i oczywiście sam Michalik. Tak bowiem widzi problem wierchuszka Kościoła, będąca - wedle słów Michalika - "urzędem proroczym". Zaiste to prorocy w stylu Mahometa, który wziął sobie za żonę kilkuletnią dziewczynkę.
Po paru godzinach na proroka Michalika spłynęło otrzeźwienie. Zarządził zwołanie specjalnej konferencji prasowej, podczas której przeprosił za "nieporozumienie". Naprawdę - nie za głupotę, skandal, niegodziwość, łajdactwo, podłość, ale za nieporozumienie. Ks. Kloch dodał, że był to "zwykły lapsus jezykowy". Kolejne kłamstwo, bo przecież abp Michalik nie przekręcił jednego słowa czy zdania. Nie dokonał niewłaściwego doboru ani złego zastosowania wyrazów. Jego wywód był długi, spójny i logiczny, choć była to obrzydliwa logika przestępcza. Michalik brnął w skandaliczne oskarżenia dzieci i ich rodziców, aby wybielać i usprawiedliwiać zboczeńców w sutannach.
Biskupolubni są zachwyceni, że przewodniczący KEP wykrztusił słowo "przepraszam". Wszak to dopiero drugi taki przypadek w historii polskiego Kościoła katolickiego. Pierwszym przepraszaczem był bp Jarecki, którego spotkanie w pijanym widzie ze słupem ks. Sowa nazwał wówczas "blogosławioną winą". Widocznie bardzo się zachwycił swoim frazeologicznym neologizmem, bo powtórzył go w Faktach po Faktach w odniesieniu do abp. Michalika. Z kolei obronę Michalika przez atak zastosował, u red. Moniki Olejnik, ks. Oko. Atakował wszystkich i choć trudno w to uwierzyć, plótł bardziej niż Piekarski na mękach i nawet niż Michalik.
Gdyby abp Michalik był człowiekiem honoru, strzeliłby sobie w łeb, albo przynajmniej zrezygnował z kierowania Kościołem. Niestety uznał, że wystarczy wydukać nieszczere przeprosiny. W jego wypowiedzi nie było ani żalu, ani skruchy, ani obietnicy poprawy. Były jedynie bezczelne wykręty i wściekłość, że musi się publicznie ukorzyć. Widocznie uświadomił sobie, lub został uświadomiony, że jeśli tego nie zrobi, wyleci z hukiem. Wprawdzie niedługo i tak wyleci, ale niestety bez huku. Z reakcji biskupów, a raczej jej braku wynika, że na przewodniczącego KEP wybiorą kolejnego obrońcę pedofilów. Taka to już w Polsce tradycja, której patronuje JPII.