"Jezuuu, co to za dziura? (rus. dieriewnia)" - miała jęknąć księżniczka Anna ze złotego Kijowa na widok jaki ukazał się jej młodym oczom pewnego gnuśnego poranka 1051 roku. Niebo było ołowiane, od miesięcy lało jak z cebra. "Dziurą" był Paryż a Anna przybyła aby poślubić podwójnego, bezdzietnego wdowca Henryka I ( ważny szczegół z historiozoficznego punktu widzenia, ale o tym kiedy indziej).

REKLAMA
logo
"Paryż wart jest mszy" fot. Jozef Kapustka

Potem była jeszcze ucieczka Ludwika XIV do Wersalu, ścinające z nóg i wymagające ciężkiej abnegacji olfaktycznej opisy Merciera, Restifa de la Bretonne, karykatury Daumiera. Również dzisiaj łatwo jest wyobrazić sobie reakcje turystów z epoki na widok zasłanego trupimi strzępami, skąpanego we krwi i płynach ustrojowych placu de la Concorde doby jakobińskiego terroru. "Paryż wart jest mszy" ? Nie do końca. Trudno dociec, kiedy ten przypisywany Henrykowi IV apokryf pojawił się w obiegu, można przypuszczać tylko, że jak większość podobnych mistyfikacji zapewne późno, gdzieś dopiero w XIX wieku. Jeszcze później pojawiła się przymierająca głodem i oswajająca nędzę przy pomocy alkoholowo-narkotycznych paradis artificiels bohema artystyczna la belle époque i szalonych lat dwudziestych. Jej mit stał się najbardziej rentownym towarem eksportowym i fundamentem trwającego nieprzerwanie do dzisiaj turystycznego boomu "la ville lumière", a lokowaniem produktu "Paris" w Hollywoodzie, jak można spokojnie założyć, pokierowało wyspecjalizowane lobby.
logo
Publiczna debata na bieżące tematy społeczne i polityczne, plac Republiki fot. Jozef Kapustka

Mais revenons à nos moutons. Stawiam tezę, że wszyscy ci wymienieni bez wyjątku cierpieli na jakąś wczesną formę zdiagnozowanego w połowie lat 80. przez prof. Hiroaki Ota a fachowo opisanego dopiero w 2004 roku tzw. "syndromu paryskiego".
Czym jest "syndrom paryski"?
Prof. Craig Johnson z Uniwersytetu Birmingham nie jest sam do końca pewien. Na razie stwierdza tylko pêle-mêle objawy lękowo-depresyjne, schizofrenii, ponadto łączy to z mogącymi występować sporadycznie atakami paniki, agresji oraz halucynacjami. "Osoba dotknięta tym syndromem czuje się tak , jakby ktoś z całej siły walnął ją obuchem w głowę ale nie nastąpiła przy tym utrata świadomości. Przygląda się samej sobie okiem postronnego obserwatora, który dopiero co wyszedł z własnego ciała i stanął tuż obok" - mówi z grubsza prof. Johnson . Według dr Youcefa Mahmoudia z paryskiego Hôtel-Dieu przyczyną zjawiska jest ostry szok kulturowy w zetknięciu z nieoczekiwaną paryską rzeczywistością, mogący przerodzić się nawet w krótkotrwałą psychozę o charakterze paranoidalnym. Najbardziej wrażliwi na widok chodników ubabranych psimi odchodami i humorzastych przechodniów wydają się być japońscy i coraz częściej chińscy turyści, ci pierwsi wychowani na mangach zaludnionych arystokratycznie wyrafinowanymi mieszkańcami bezpośredniego sąsiedztwa wieży Eiffla i nie wychodzącymi z balów w operze blond pięknościami - żywymi reklamami Diora i Chanel . Według nieoficjalnych danych reakcje są różne: od korzystania ze sporadycznych usług wyspecjalizowanego psychiatry po próby samobójcze.
logo
Romantyczna ławeczka w parku Monceau fot. Jozef Kapustka

logo
fot. Jozef Kapustka

Z dominującymi w pejzażu paryskim kolorami czarnym i szarym oraz zamkniętymi, gniewnymi twarzami w metrze sami tubylcy radzą sobie konsumując garściami Prozac (popularny środek przeciwlękowy i antydepresyjny) , co plasuje ich przy okazji w ścisłej światowej czołówce statystyk uzależnień, albo w sposób bardziej tradycyjny chociaż za pomocą równie skutecznego środka, jakim jest sakramentalny pinard ( czerwone wino stołowe, dosł. jabol) . Stąd też, być może, objawy "syndromu paryskiego" są niepokojąco zbliżone do objawów zatrucia sulfitami. Nie wiadomo przy tym nic konkretnego na temat obecności substancji psychoaktywnych, takich jak brom lub inne regulatory nastroju w fast foodzie, albo metalicznych mikroopiłków w powietrzu, które sprawiają, że organizm jest wielokrotnie bardziej podatny na negatywny wpływ instalacji telefonii komórkowej zakamuflowanych gdzieś na dachach haussmannowskich kamienic i inne tam takie czary-mary. Podobne tematy to domena konspirologów snujących najfantastyczniejsze teorie podczas ekskluzywnego śniadania złożonego ze stężonej kawy i hurtowych ilości papierosów.
logo
Czas na apéritif fot. Jozef Kapustka

Poza "syndromem paryskim" istnieją jeszcze podobne "syndrom florencki Stendhala" ( zawrót głowy od ilości nagromadzonych w jednym miejscu dzieł sztuki) i "syndrom jerozolimski" (stan daleko zaawansowanej religijnej ekstazy).
Dla marzycieli nastały ciężkie czasy, zachmurzyła się Amélie Poulain...
logo
Tymczasem 22 euro później... fot. Jozef Kapustka