Sięgnąłem do internetu w poszukiwaniu definicji słowa „troska” oraz „krytyka”. I tak czytam m.in. troska to : dbałość, staranie, zainteresowanie, pieczołowitość, opieka. Z kolei krytyka (łac. criticus - osądzający) to analiza i ocena dobrych i złych stron z punktu widzenia określonych wartości…. W skrajnej postaci może też być synonimem tzw. nagonki.
REKLAMA
Skoro są to pojęcia określające tak różne postawy, to dlaczego to, co jest wyrazem dbałości i zainteresowania, interpretowane jest jako nagonka ? Dlaczego to, co jest wyrazem rzeczywistej troski odczytywane jest jako krytyka ?
Moim zdaniem w wyjaśnieniu tego zjawiska pomocne jest stanowisko Ericha Fromma, który mówi o tym, że zrozumienie zjawisk społecznych możliwa jest tylko poprzez zrozumienie zachowań jednostki. Innymi słowy to w psychice jednostki, należy szukać odpowiedzi na wyżej postawione pytania. Okazuje się, że jest taka konstrukcja psychiki, która powoduje, że człowiek nie jest w stanie przyjąć żadnych, ale to dosłownie żadnych słów, które mówią o sferach jego życia wymagających zmian. Nawet jeżeli słowa te będą wypływały z najprawdziwszej troski wynikającej z miłości do niego, będą traktowane jak brak akceptacji, co z automatu wywołuje w takim człowieku reakcje obronne. Psychologia ma bardzo dobrze zdiagnozowane to zjawisko, które niestety występuję stosunkowo często, szczególnie u osób posiadających władzę.
Moim zdaniem w wyjaśnieniu tego zjawiska pomocne jest stanowisko Ericha Fromma, który mówi o tym, że zrozumienie zjawisk społecznych możliwa jest tylko poprzez zrozumienie zachowań jednostki. Innymi słowy to w psychice jednostki, należy szukać odpowiedzi na wyżej postawione pytania. Okazuje się, że jest taka konstrukcja psychiki, która powoduje, że człowiek nie jest w stanie przyjąć żadnych, ale to dosłownie żadnych słów, które mówią o sferach jego życia wymagających zmian. Nawet jeżeli słowa te będą wypływały z najprawdziwszej troski wynikającej z miłości do niego, będą traktowane jak brak akceptacji, co z automatu wywołuje w takim człowieku reakcje obronne. Psychologia ma bardzo dobrze zdiagnozowane to zjawisko, które niestety występuję stosunkowo często, szczególnie u osób posiadających władzę.
Ignorancją jest twierdzenie, że hierarchowie Kościoła Katolickiego są od niego wolni. Mam pełną świadomość, że w niektórych uwagach kierowanych pod adresem Kościoła jest wiele nienawiści. Ale wiem również, że są i takie, które wynikają z prawdziwej troski.
Kiedy zabieram głos na temat mojego Kościoła, to głównie po to, aby budować jego pozycję w życiu społecznym. Dziś nie widzę innej organizacji, która mogłaby skutecznie promować wartości, ważne z punktu widzenia życia jednostki, jak również całego społeczeństwa. Nie widzę innych możliwości poprawy jakości życia człowieka, jego skuteczności, jak tylko poprzez budowanie jego fundamentów opartych na wartościach, które promuje Kościół.
Stąd kiedy słyszę płynące z ołtarza słowa, które mówią o tym, że my chrześcijanie jesteśmy inni niż reszta świata (słowa, które słyszałem podczas świątecznej mszy św.) to wzbudza to mój niepokój. Podział na my i oni, odbierany jest przez wielu ludzi jako przekaz „my jesteśmy lepsi”. Z psychologicznego punktu widzenia, słowa takie bez wątpienia wzbudzają wewnętrzną siłę, integrują, ale jednocześnie wyzwalają niechęć, a nawet agresję do tych z innej orbity (określenie użyte przez księdza).
Nie krytykuję, tylko jestem zasmucony, gdyż dobrze znam efekt działania mechanizmów psychologicznych kierujących człowiekiem. Kiedy patrzę na działania Kościoła przez ich pryzmat, to trudno mi powstrzymać się od uwag, które nie są nagonką, tylko prawdziwą troską.
Kiedy zabieram głos na temat mojego Kościoła, to głównie po to, aby budować jego pozycję w życiu społecznym. Dziś nie widzę innej organizacji, która mogłaby skutecznie promować wartości, ważne z punktu widzenia życia jednostki, jak również całego społeczeństwa. Nie widzę innych możliwości poprawy jakości życia człowieka, jego skuteczności, jak tylko poprzez budowanie jego fundamentów opartych na wartościach, które promuje Kościół.
Stąd kiedy słyszę płynące z ołtarza słowa, które mówią o tym, że my chrześcijanie jesteśmy inni niż reszta świata (słowa, które słyszałem podczas świątecznej mszy św.) to wzbudza to mój niepokój. Podział na my i oni, odbierany jest przez wielu ludzi jako przekaz „my jesteśmy lepsi”. Z psychologicznego punktu widzenia, słowa takie bez wątpienia wzbudzają wewnętrzną siłę, integrują, ale jednocześnie wyzwalają niechęć, a nawet agresję do tych z innej orbity (określenie użyte przez księdza).
Nie krytykuję, tylko jestem zasmucony, gdyż dobrze znam efekt działania mechanizmów psychologicznych kierujących człowiekiem. Kiedy patrzę na działania Kościoła przez ich pryzmat, to trudno mi powstrzymać się od uwag, które nie są nagonką, tylko prawdziwą troską.
