Obudziłem się ok. 8 rano. Niedziela, dlatego mogłem dłużej pospać, byłem trochę „zmęczony” po wczorajszej imprezie. Do domu wróciłem po 12 w nocy miejską komunikacją. Jadąc autobusem widziałem na ulicach BWP-y (bojowy wóz piechoty), ale najwidoczniej z powodu wyjątkowo dobrego nastroju, nie zastanawiałem się dlaczego zamiast w koszarach są na ulicy.
Pasjonuje mnie psychika człowieka. Jestem pod wrażeniem jej ogromnego wpływu na nasze życie
Po przebudzeniu jak zwykle włączyłem telewizor, a w nim ku mojemu zaskoczeniu nie było żadnego programu. Po chwili ukazała się twarz generała Jaruzelskiego. Mówił bardzo poważnym tonem na tle polskiej flagi z orłem. W pierwszej chwili w ogóle nie rozumiałem o czym mówił. Jego słowa, które wyjątkowo silnie pobudzały moje negatywne uczucia, to „stan wojenny”. Dopiero kolejne wysłuchanie wystąpienie Jaruzelskiego, powtarzane co pewien czas, spowodowało, że zaczęło do mnie docierać, co się stało.
Pierwsza myśl, a właściwie potrzeba jaka się u mnie pojawiła, to potrzeba pójścia do kościoła. Ubrałem się i brnąc w śnieżnych zaspach poszedłem do kościoła. Msza już się rozpoczęła. W kościele było tyle ludzi, że prawie stałem na zewnątrz. Wyczuwałem atmosferę, której nigdy wcześniej nie doświadczyłem.
Ogromne skupienie i oczekiwanie na to, co podczas kazania powie ksiądz. Moje oczekiwanie dotyczyło tylko odpowiedzi na jedno pytanie : co teraz będzie z Polską, z nami? Słowa księdza, wyraźnie poruszonego wyjątkową chwilą ograniczyły się do nawoływania o modlitwę. Po krótkiej wypowiedzi zaintonował „Boże coś Polskę”. Nie byłem w stanie powstrzymać łez kiedy śpiewałem „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Zresztą jak widziałem nikt ich nie krył.
Po powrocie do domu resztę niedzieli spędziłem z sąsiadami rozważając scenariusze przyszłych wydarzeń. Wieczorem przygotowując się do pracy, spakowałem puszki konserw jakie były w domu i ciepłą bieliznę. Nie wiedziałem co zadecydują działacze Solidarności, czy będziemy strajkowali i zostaniemy w zakładzie, aż do odwołania stanu wojennego, czy też nie. Wolałem być przygotowany na wszystkie ewentualności.