„Edukacja uwagi powinna być edukacją par excellence”. – William James

REKLAMA
Według Daniela Siegela neuronalną integrację (ang. neural integration) najłatwiej opisać na bazie rejonu mózgu zwanego środkową korą przedczołową (czyli w nowomowie polskiej nauki – KPC). Siegel opisuje dziewięć funkcji rejonu KPC, które składają się na neuronalną integrację: (1) regulację ciała, (2) dostrojoną komunikację, (3) emocjonalną równowagę, (4) zarządzenie lękiem, (5) elastyczność reakcji, (6) wgląd, (7) empatię, (8) moralność i (9) intuicję. Integracja neuronalna wpływa zatem na dobrostan, na to, jak komunikujemy się ze sobą i z innymi. Są to cechy zarówno odpowiadające za umiejętność wglądu, jak i bezpiecznej relacji rodzica i dziecka. Można też śmiało stwierdzić, że każdy dobry terapeuta, a nawet lekarz również powinien przejawiać takie cechy, gdyż zwłaszcza tego rodzaju profesje wpływają na jakość samopoczucia drugiego człowieka.
Neuronalna integracja jest wolnym przepływem energii i informacji pomiędzy różnymi strukturami i związanymi z nimi funkcjami mózgu i systemu nerwowego. Polega na tym, że mamy dostęp do różnych funkcji mózgu, potrafimy te funkcje ze sobą zintegrować oraz że integracja ma również miejsce w sytuacjach trudnych, kryzysowych, stresowych. Jest to sposób na otwarcie różnych ścieżek w naszym mózgu, które z różnych powodów zostały zamknięte (np. z powodu zwykłego stresu, ale także stresu spowodowanego traumą). Integracja bazuje na neuroplastyczności (neuronalnej plastyczności). Neuroplastyczność oznacza zmiany mózgu, które mają miejsce wtedy, kiedy czegoś doświadczamy. Można tutaj mówić zarówno o tym, że w mózgu powstają nowe połączenia, jak i o nowych neuronach. Jak pisze Lou Cozolino, „mózg jest zatem dynamicznym procesem, podlegającym rozwojowi i rekonstrukcji na przełomie całego życia”.
Wewnątrz ciała znajdują się sieci neuronalne, które pomagają nam łączyć informacje. Według współczesnej nauki nie ma jednego mózgu. Mówi się często o drugorzędowych mózgach takich, jak serce, płuca, jelito. Uczucia nie tylko odbieramy przecież w mózgu, ale także we wszystkich innych częściach naszego ciała. Często w sytuacji złości, smutku czujemy bowiem, że coś nas ściska, dusi, że gdzieś jest napięcie. Widać to nawet w naszym słownictwie: tak jak łacińskie angere (od którego pochodzi angielskie anger – złość), co oznacza dusić, ściskać. Warto zwracać uwagę na ciało, bo tak, jak we wczesnych językach indoeuropejskich ciało (czyli bheudh) oznaczało być przytomnym i obserwować.
Eric Kandel pisze, że „wszystkie komórki pełnią swoje funkcje. Komórki mózgu mają szczególne sposoby przetwarzania informacji i komunikowania się ze sobą nawzajem. Komórki nerwowe dopełniają obiegu, który przenosi i zmienia informacje. Elektryczne sygnalizowanie reprezentuje język naszego mózgu, sposób, w jaki komórki nerwowe, materiał budujący mózg, komunikują się ze sobą pomimo dużych odległości. Komórki nerwowe wytwarzają elektryczność po to, aby tworzyć wiadomości. Wszystkie zwierzęta mają pewną formę życia umysłowego, które jest przejawem architektury systemu nerwowego”. Systemu, który jest jednak częścią większego systemu. Całego systemu naszego ciała. Mózg to nie tylko to, co jest pod czaszką. Mózg jest połączony z całym ciałem i nie możemy rozpatrywać go jako niezależnego bytu (tak jak w przeszłości to czyniono). Bez reszty ciała nie ma bowiem funkcjonującego mózgu. Warto też od razu zapytać, jakie są sposoby integrowania różnych części naszego mózgu, a de facto całej naszej osoby?
Według sugestii takich osób, jak wspomniany Daniel Siegel czy też inny badacz Richard Davidson, takim sposobem może być medytacja (którą też można nazwać treningiem umysłu i mózgu). Z konkretnych metod medytacji – trening uważności (najbardziej obecnie przebadany jest 8-tygodniowy trening redukcji stresu oparty na uważności). Czym jest uważność? Jedna z najświeższych definicji Jona Kabata-Zinna (2005) mówi, że jest to „intencjonalne skupianie uwagi na doświadczeniu z chwili na chwilę bez bycia odciąganym przez osądy i z góry ustalone idee i oczekiwania”. Medytacja jest rozumiana przez neuronaukowców jako „złożona strategia regulacji uwagi i emocji np. w celu kultywowania emocjonalnej równowagi lub dobrostanu ” (Davidson, 2008). Medytację dzieli się tutaj często na: medytację skupionej uwagi (ang. focused attention) i otwartej świadomości/obecności (ang. open awareness). Pierwsza to skupianie uwagi na wybranym obiekcie, a druga to bezwarunkowa (nieoceniająca) obserwacja tego, co się pojawia z chwili na chwilę. Konieczne jest odróżnienie skupiania uwagi od fiksowania uwagi. Fiksowanie polega na tym, że przyklejamy się do czegoś bardzo mocno, tak jak to jest w lęku czy w depresji. Jedyne, co jest w tych stanach, to smutek lub lęk. Nie ma już miejsca na nic innego. Zgodnie z tym, co już dawno pisał William James: „sztuka bycia mądrym polega na tym, żeby wiedzieć, co możemy przeoczyć”.
Jedno z bardziej znanych badań dotyczące uważności badanie Sary Lazar z Massachusetts General Hospital i jej współpracowników pokazuje, że u osób, które są doświadczonymi praktykującymi uważność, kora mózgowa była grubsza. Warto zaznaczyć, że rejon kory mózgowej bierze udział w procesie autorefleksji (co dzieje się we mnie, jak to rozumiem) i empatii. Lazar zidentyfikowała dwa rejony kory, gdzie różnice w grubości były szczególnie znaczące: wyspa (anterior insula) i pole Brodmanna 9 i 10. Wyspa odpowiada za świadomość tego, co dzieje się w nas wewnętrznie, zaś pole Brodmanna 9 i 10 odpowiada za łączenie emocji i poznania, co jest szczególne przydatne w sytuacjach stresowych.
Jeżeli chodzi o funkcjonalne zmiany w mózgu, to jednym z ważniejszych badaczy w tym zakresie jest Richard Davidson z Laboratorium Afektywnej Neuronauki Uniwersystetu Wisconsin. Badania pokazują, że osoby, które mają większą aktywność w lewej części kory przedczołowej, są bardziej otwarte, skupiają się mocniej na emocjach pozytywnych, natomiast osoby z większą aktywnością w prawej części są na ogół wycofane, unikające i doświadczają więcej emocji takich, jak złość, lęk, smutek. Co ważne, u osób medytujących grubość kory z wiekiem tak bardzo się nie zmniejsza. W psychoterapii chodzi zatem o to, żeby zwiększyć równowagę pomiędzy lewą i prawą stroną.
Pytanie często zadawane (m.in. przez Davidsona, Siegela): w jaki sposób to na, co zwracamy naszą uwagę, mogłoby mieć wpływ na jakość naszego życia? W dużym skrócie: umysł jest uwagą. Kierujemy na coś uwagę albo od czegoś odwracamy nasza uwagę i wtedy tworzymy ścieżki neuronalne w naszym mózgu, łączymy je ze sobą na różne sposoby. Jednym z narzędzi regulacji emocji i tworzenia nowych synaps jest uwaga. Tam, gdzie kierujemy uwagę, iskrzą neurony, co z kolei sprzyja tworzeniu nowych ścieżek w mózgu. Wszystko, co nowe, dobre wpływa na nasz mózg, ale nie może to być traumatyczne, bo wtedy powstaje błąd w naszych połączeniach. To tak, jakby w przypadku traumy informacje nie były w zgodzie ze sobą nawzajem. Zaburza to spójność naszego mózgu i tego, jak postrzegamy samych siebie. Mówimy tu oczywiście o traumie, która jest zbyt dużym wyzwaniem dla naszego systemu. Nie każda bowiem trauma musi psuć wewnętrzną spójność (na poziomie neurobiologicznym i wizji swojej osoby).
Kolejną metodą łączenia różnych części naszego mózgu są relacje. Przeprowadzono już wiele badań na ten temat, ale warto wspomnieć o badaniu Olinerów z lat 80. Pokazuje ono, że osoby, które ratowały Żydów w czasie II. wojny światowej, były wychowywane w domach z bezpiecznym typem przywiązania. Ich wniosek był taki, że osoby te odczuwały satysfakcję z więzów z innymi ludźmi. Były też tym samym bardziej poruszone cierpieniem drugiego człowieka. Czuję się bezpiecznie z ludźmi, związki z nim dają mi satysfakcję, a zatem reaguję na nich z uczuciem, ze współczuciem (aktywna forma empatii). W tworzeniu bezpiecznej więzi ważna jest spójna komunikacja. Tak, jak matka, która zawsze nas kocha, nawet wtedy kiedy pomalujemy ścianę kredkami, i musi dać nam reprymendę. W dalszym ciągu jest spójna, kochająca. To właśnie tworzy bazę dla bezpiecznego przywiązania. To nadaje spójność naszej narracji (czyli temu, co o sobie myślimy i o swoim życiu).
Co jeszcze może pomóc w integracji? Ruch fizyczny, rozmowy, muzyka, poezja, różne formy kontemplacji. To są sposoby na zintegrowanie różnych części naszego mózgu. Umysł bowiem według neurobiologii interpersonalnej jest przepływem energii i informacji w kontakcie z genetycznymi możliwościami i środowiskiem. Doświadczenie, w tym doświadczenie z relacji, wpływa zatem na nasze możliwości genetyczne. Sam zapis genetyczny nie wystarczy. Pięknym na to dowodem jest praca Erica Kandela (zdobywcy Nobla w 2001). Odkrył on, że doświadczenie aktywuje geny, które z kolei aktywują rozwój nowych neuronów.
Neurobiologia interpersonalna korzysta również z teorii złożoności. Jest to matematyczny sposób patrzenia na systemy, które mogą zachowywać się chaotycznie lub nazbyt rygorystycznie (sztywno). Systemy te mają dwie skłonności: różnicowanie lub integrowanie. Siły te powinny być zrównoważone, a kiedy takie są, mają skrót S.A.F.E. Oznacza to system stabilny (stable), adaptacyjny (adaptive), elastyczny (flexible) i naładowany (energized). W psychologii określamy to jako system zdrowia i dobrostanu. Zdrowie to zawsze oscylowanie wokół tych dwóch skłonności, jeżeli bowiem jestem zbyt elastyczny, nie mam żadnych granic, powstaje chaos w życiu. Jeżeli jesteśmy zbyt sztywni, powstaje nuda i ograniczenie. To tak jak ktoś zbyt sztywno podchodzi do historii swojego życia, do przeszłości. To może w oczywisty sposób wpływać na myśli o swojej przyszłości. Uważność (jeżeli jest trenowana w odpowiedni sposób), może wpływać na zachowanie równowagi, na otwartość, nawet w sytuacjach trudnych dla nas, kiedy ktoś nas denerwuje, kiedy z czymś się nie zgadzamy, kiedy cierpimy. Sprzyja też rozwijaniu empatii i współczucia.
Integracja odnosi się do różnych wymiarów. Umiejętności obserwowania i rozumienia swojego doświadczenia w kontekście danej sytuacji. Umiejętności skupiania na tym, co jest w chwili bieżącej. Rozumiem siebie, dlaczego postąpiłem tak w tamtej sytuacji (nie oznacza to, że nie dostrzegam swoich błędów). Umiem jednak skupić się również na tym, co bezpośrednio dzieje się teraz. Integruję lewą i prawą półkulę mózgu: umiem na równi doświadczać emocji trudnych i emocji kojących, przyjemnych. Integruję ciało, pień mózgu, układ limbiczny, korę przedczołową i dziewięć jej funkcji (omawialiśmy je na początku tekstu). Integruję pamięć, to, co wydarzyło się w moim życiu w celu stworzenia spójnego obrazu siebie samego. Integruję różne stany umysłu i mózgu: wiem, że nie jestem tylko jednym stanem, ale wieloma. Jednak jestem ugruntowany w sobie, wiem, kim jestem niezależnie od tego, jakie emocje i stany mnie dotykają. Zauważam te stany, ale się w nich nie taplam. Doceniam to, co mogę docenić. Integracja dotyczy też relacji z innymi, gdzie czuję się bezpiecznie w większości z nich. Nieważne, czy rozmawiam z żoną, dzieckiem, szefem, prezydentem czy panem w sklepie. Korzystając z moich neuronów lustrzanych, jestem także w stanie czuć empatię, współczucie wobec ludzi, pomagać im i łączyć się z nimi. Integracja oznacza też, że mam poczucie bycia częścią czegoś większego. Zgodnie ze słowami Siegela: „oddycham przez wszystkie wymiary naszego jestestwa” (Siegel nazywa to „oddechową integracją”). Przez to, co jest widoczne, przez to, co niewidoczne. Że współczuję i wspieram innych, a to naturalnie wynika z szerszego kontekstu nie tylko mojego życia, ale życia innych i całego świata.

Czy chcesz dostawać info o nowych wpisach?