Nie samym treningiem sportowiec żyje. Przynajmniej ja się staram tak robić. Doskonałą odskocznią od codziennego reżimu są książki. To jedna z moich namiętności, nałogów, słabości. Czytam wiele najróżniejszych pozycji. I tych ambitnych i tych tzw. lekkich. Tylko horrory i książki fantastyczne nie potrafią mnie do siebie przekonać.
REKLAMA
Chciałabym dziś opowiedzieć o tych, które bardzo wpłynęły na moje życie, które były drogowskazami, które pozwalają wierzyć, że marzenia - nawet te najmniej realne - się spełniają.
Zacznę od lektur, bo to przecież obowiązek, którego większość młodych ludzi nie cierpi. Nie byłam tutaj wyjątkiem :). Moja Mama była polonistką.
Moją polonistka i zarazem wychowawczynią, przez całe pięć lat.
Tak więc nie mogłam być nieprzygotowana na lekcje! Zawsze wymagała ode mnie więcej niż od innych. A że nauczycielką była pierwszorzędną, ale też taką "kosą", to lekko nie było :)
Moją polonistka i zarazem wychowawczynią, przez całe pięć lat.
Tak więc nie mogłam być nieprzygotowana na lekcje! Zawsze wymagała ode mnie więcej niż od innych. A że nauczycielką była pierwszorzędną, ale też taką "kosą", to lekko nie było :)
Najbardziej identyfikowałam się z bohaterami pozytywistycznymi. Stąd fascynacja "Nad Niemnem" Orzeszkowej , "Lalką" Prusa, "Siłaczką" i postacią Tomasza Judyma z twórczości Żeromskiego. Ale nie tylko.
Nie cierpiałam za to epoki romantyzmu. Skąd to wieczne rozdarcie? Zamiast opowiadać, narzekać, to zrób coś, bohaterze! Kochasz, to bierz sprawy w swoje ręce! Cierpisz za Ojczyznę, to zamiast włazić na jakąś górę i opowiadać co trzeba, a co nie - zacznij wprowadzać to w życie.
Tak sobie zawsze myślałam:)
Tak sobie zawsze myślałam:)
Kolejną, bardzo ważną dla mnie grupą lekturową są biografie sportowców.
Nie byłoby Justyny Kowalczyk - wielokrotnej medalistki olimpijskiej - bez trzytomowej autobiografii Lance Armstronga! To była moja biblia (ta pisana przez małe "b"). Nie jestem fanatyczką rowerową, o nie! Jasne, wiem, że jego życie to nie tylko piękne zwycięstwa, że ma też swoje mniej chwalebne strony. I co z tego? Nikt ideałem nie jest. Jednak tak się poświęcić, tak żyć, tak podporządkować, mieć taką odwagę - to wielka sztuka.
Wierzcie mi.
Wierzcie mi.
Są jeszcze dwie pozycje. Moje ukochane. "Łuk triumfalny" Ericha Marii Remarque'a i "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa. Piękne i mądre.
Czytam bardzo dużo. Pominęłam tu umyślnie kilka tytułów, tak ważnych, że aż zbyt intymnych, żeby się nimi dzielić. O kilku pewnie zapomniałam. Tak to już ze mną jest, że książka może być słaba, ale wszystko zależy od tego, w jakim momencie życia do mnie trafiła i z czyich rąk. No i jak każda (no dobrze, prawie każda) kobieta uwielbiam dobre romanse. Mam do nich słabość zwłaszcza w cięższych momentach.
Życzę więc miłej lektury :)
