
Młody malarz, Marek Okrassa potrafi jak tłumacz symultaniczny każdą myśl przełożyć na język malarski. Nie czyni tego jednak automatycznie, lecz twórczo. Na płótnach prowadzi dialog z malarską tradycją, sięga do swoich mistrzów, nawiązuje do malarskiego dziedzictwa. W ogrodzie skojarzeń szuka swojej drogi, z dystansem i dyscypliną.
REKLAMA
MŁODZI ARTYŚCI
Marek Okrassa
Marek Okrassa
Jakiś czas temu, przy okazji nagrania rozmowy z Markiem Okrassą dla telewizji francuskiej stworzyliśmy szczególną scenografię. Nagranie odbywało się w Galerii, ale stworzyliśmy układ oddający atmosferę pracowni malarza. Artysta, czyste płótno, a wokół niego –otoczenie z wcześniejszych obrazów. Wszystko po to, żeby w tę rzeczywistość z obrazów zanurzyć się bardziej, nie zostawiając okna na świat wypełnić przestrzeń autorskim myśleniem.
Bo zadaniem malarza jest tworzenie własnej rzeczywistości. Kompletnej, pełnej. Przewrotnej. Czy nie do tego dążyli zawsze artyści?
Marek Okrassa jest malarskim iluzjonistą. Śmiałość i determinacja pozwalają mu grać z konwencją, igrać z dosłownością, prowokować, a potem prowokację zmieniać w żart. Korzysta ze swobody warsztatowej, dzięki której jak tłumacz symultaniczny potrafi każdą myśl przełożyć na inny język malarski. Nie czyni tego jednak automatycznie, lecz twórczo. Na płótnach prowadzi dialog z malarską tradycją, sięga do swoich mistrzów, nawiązuje do malarskiego dziedzictwa. W ogrodzie skojarzeń szuka swojej drogi, z dystansem i dyscypliną.
Artysta czerpie inspiracje z otoczenia i z wyłuskiwanego z niego podziwu. To pradawne źródło sztuki, rodzącej się z zachwytu pięknem. I w szacunku do piękna pozostające.
Obrazy Marka Okrassy dialogują z przeszłością, ale i ze sobą nawzajem. Pozwalają się odczytywać w kontekście innych prac. Są jak barwne kamyki układające się w imponującą mozaikę. Nie są zatem przypadkowe, należą do jakiegoś kontekstu. Znów- kolejne obrazy prowadzą malarza pewną drogą. Często jest to droga nieznana, droga eksperymentu i poszukiwań. Jednak malarz wybiera się w nią zaopatrzony w mapę i opowieści innych wędrowców, bo Marek Okrassa pozostaje w szacunku dla historii malarstwa.
W języku francuskim istnieje słowo, które w moim odczuciu trudno przetłumaczyć na język polski. Agréable. Słownikowo oznacza po prostu „miły”, „przyjemny”. Powiemy „c`est agréable” gdy dosięgnie nas przyjemny promień wiosennego słońca w Ogrodach Luksemburskich, albo gdy latem na rozgrzanej plaży powietrzem poruszy chłodna, morska bryza. Nie pomieści tego znaczenia ani słowo „ miłe”, ani „przyjemne”, nawet gdy wzmocnimy je o „dobroczynne” i „dogodne”. W słowie agréable mieści się więcej, jakieś całościowe poczucie radości podszytej szczęściem. To słowo, użyte w wymianie zdań pozwala powiedzieć, że jest nam szczególnie dobrze. Właśnie ten moment, ułamek sekundy, gdy chciałoby się powiedzieć „c`est agréable” próbuje uchwycić w swoich obrazach Marek Okrassa. To moment ulotny i niezdefiniowany. Ale taki, w którym mieści się więcej niż to, co widać.
Constantin Permeke, flamandzki malarz powiedział kiedyś, że nie maluje tego co widzi, ale maluje to co wydaje mu się, że widzi.
Marek Okrassa wiąże w swoich obrazach to co oczywiste i dosłowne z tym co nieuchwytne, niezdefiniowane. Między tymi dwoma rzeczywistościami rozgrywa pewną grę. Ale grę tę prowadzi w białych rękawiczkach, zgodnie z konwencją, jak sędzia w meczu polo, gdzie choć wokół dużo emocji, to trzeba uważnie śledzić każdy ruch malletów i trajektorię piłki.
W malarstwie Marka Okrassy pomysły rodzą się jakby z atmosfery leniwego popołudnia. Z jakiegoś stanu ospałości przechodzi się w stan kreatywności, jak dziecko spędzające wakacje w domu na wsi, jak Briony z powieści McEwana, czy jak Alicja z opowieści Lewisa Carrolla. Z lenistwa rodzą się pomysły, koncepty, żarty. Sytuacje poważne przeobrażają się w farsy. Ich sceneria staje się sceną teatru, ich bohaterowie- jeżdżą na łyżwach.
Justyna Napiorkowska, historyk sztuki i europeista, autorka "O sztuce", Bloga Roku 2010 w dziedzinie Kultury. W portalu Natemat pisze o sztuce polskiej XX i XXI wieku.
