18 stycznia 1905 roku, w eleganckiej i lubianej restauracji Lijewskiego przy Krakowskim Przedmieściu 8 w Warszawie było pewnie gwarno i przyjemnie. Był to środek tygodnia. Za chwilę to miejsce miało stać się tłem zbrodni w afekcie.
Ta opowieść to wynik czytelniczej wyprawy w biografie artystów. Potwierdza się w niej jednen wniosek. Sztuka to obszar wielkich emocji. Niekiedy nawet zbrodni. Od czasów Caravaggia.
Blog Justyny Napiórkowskiej. Najlepsze wystawy, wybitni artyści, podróże artystyczne
18 stycznia 1905 roku, w eleganckiej i lubianej restauracji Lijewskiego przy Krakowskim Przedmieściu 8 w Warszawie było pewnie gwarno i przyjemnie. Był to środek tygodnia.
Miasto żyło nowym rokiem.Czasy nie należały do spokojnych. Kilkanaście dni wcześniej gazety rozpisywały się o rosyjskiej kapitulacji w wojnie z Japonią. Kilka dni później w Petersburgu miała mieć miejsce krwawa niedziela, która zapoczątkowała rewolucję 1905 roku.
U Mieczysława Lijewskiego pewnie grała muzyka. Kelnerzy w liberiach krążyli między stolikami. W akwarium będącym ozdobą głównej sali pławiły się rybki i raki. Podobno właśnie w tym akwarium ochłody szukał kiedyś pewien osłabiony trunkami malarz. Twierdził, że akwarium opuści tylko na żądanie policji rzecznej. Niewinne harce artystów w prawdziwym salonie bohemy. Warszawa na miarę Paryża.
Przy jednym ze stolików siedział wybitny rzeźbiarz, Xawery Dunikowski z właścicielem najsłynniejszego, prekursorskiego wówczas salonu wystawowego. Towarzyszący Dunikowskiemu Aleksander Krywult był postacią równie znaną i cenioną. Z pewnością rozmawiali o sztuce. Ot, miłe, warszawskie popołudnie.
Za chwilę ta sceneria miała stać tłem zbrodni w afekcie.
Trzecią osobą dramatu miał być trzydziestokilkuletni malarz, Wacław Pawliszak. W Muzeum Narodowym w Warszawie jest jego obraz pod tytułem "Potyczka w drodze". Najwyraźniej Pawliszak lubił motywy batalistyczne. Był synem dyrektora finansowego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, absolwentem krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Można powiedzieć- persona. Dość młody. Może nie wybitny, ale z pewnością ambitny.
W wyniku ostatnich wydarzeń stał się człowiekiem o urażonej dumie. Artystą z draśniętym ego. W epoce honorowych pojedynków to czego doświadczył Pawliszak -to było zdecydowanie za dużo.
Dunikowski, jako jeden z jurorów Salonu Zachęty nie przyjął wcześniej jego obrazu do ekspozycji w dorocznej wystawie. Inny jego obraz celowo powieszono obok pracy malarza, z którym Pawliszak był w złych relacjach.
Prawdziwy policzek. Despekt wymagający działania.
Urażony Pawliszak ostentacyjnie zdemontował swój obraz z ekspozycji w dniu wernisażu. Potem został pierwszym stalkerem- wysłał do członków jury uwłaczające listy. Dunikowski odpisał, jeszcze bardziej urażając Pawliszaka. Stwierdził, że od niepoczytalnego satysfakcji nie żąda.
Kolejny afront. Narastająca zniewaga.
Pawliszak- człowiek pewnie równie gwałtowny co honorowy- musiał zareagować. Gdy pojawił się w restauracji Lijewskiego, podszedł do stolika. Chciał podobno spoliczkować Dunikowskiego. Nie zdążył. Dunikowski sięgnął po pistolet. Wystrzelił. Nic nie mogło uchronić Pawliszaka, który ciężko raniony zmarł 19 stycznia.
Patrząc na rzeźby Dunikowskiego nigdy nie przypuszczałam, że nosi taką kartę w swojej biografii. Po blisko stu latach historia ta zamknięta jest w jednym zdaniu- w wyniku sprzeczki Dunikowski zastrzelił malarza. Ta opowieść to wynik mojej czytelniczej wycieczki w biografie artystów.Potwierdza się w niej jednen wniosek.
Sztuka to obszar wielkich emocji.
Niekiedy nawet zbrodni.
Od czasów Caravaggia.
Justyna Napiorkowska, historyk sztuki i europeista, prowadzi Galerię Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej w Warszawie, Poznaniu i Brukseli, autorka "O sztuce", Bloga Roku 2010 w dziedzinie Kultury. W portalu Natemat pisze głównie o sztuce polskiej XX i XXI wieku.