Ostatnie dni były niełatwym doświadczeniem politycznym. Dość nieoczekiwanie stanąłem w centrum, w dużej mierze sztucznie wykreowanego zamieszania. Padło wiele niepotrzebnych słów, jednak we wszystkim należy dopatrywać się pozytywów.
REKLAMA
Gdyby prześledzić chronologię zdarzeń od momentu słynnej już konferencji prasowej Prezydenta Kwaśniewskiego, wyraźnie widać jak absurdalna atmosfera została wokół Europy + wykreowana. Bez jakiejkolwiek rozmowy ze mną rozpoczęto nakręcanie spirali nonsensu. Oczekiwano ode mnie wycofywania się z niewypowiedzianych słów, niektórzy relacjonowali moje słowa zasłyszane od osób trzecich lub świadomie przekręcali, pomimo że wyraźnie przedstawiałem inne wersje. Smutne. Finał sprawy znamy wszyscy.
Polityka niejednokrotnie bywa brutalna. Dla doraźnych korzyści, przez krótkowzroczność oraz nieumiejętność spoglądania w przyszłość, niektórzy są w stanie zrobić wiele. Nie inaczej było w przypadku całej afery dotyczącej chęci usunięcia mnie z szeregów Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Partii, dla której działam od samego początku, w której odnosiłem duże zwycięstwa i spore porażki, w której w końcu miałem możliwość wypełniania obowiązków związanych ze sprawowanymi funkcjami. Było mi najzwyczajniej w świecie przykro, gdy ludzie którzy w SLD znajdujący się bardzo krótko - czasem zaledwie kilka miesięcy! - , bez żadnych znanych dokonań, nawet dobrze mnie nie poznali, ferowali nieuczciwe i nieobiektywne wyroki. Używali brutalnych słów i stosowali brutalne metody wobec Aleksandra Kwaśniewskiego i mnie.
Nie ma ludzi nieomylnych. Nie należę do nich również ja, jednak wiem jedno. Nie jest to żadna megalomania, bo bazuję na danych statystycznych. Skoro zawiesza się kogoś, kto od wielu miesięcy znajduje się na podium rankingów zaufania społecznego w Polsce, a wszelkie obiektywne i subiektywne kryteria pokazują dużą popularność "zawieszanego", nie może to wyjść nikomu na dobre. Wierzę jednak, że cała sprawa zostanie zakończona happy-endem.
Mam zamiar walczyć o dobre imię i udowodnić, że moja wizja centrolewicy nie stoi w sprzeczności z ideałami Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Od zawsze ceniłem w SLD otwartość na rozmaite poglądy, ożywione dyskusje i współistnienie wielu koncepcji. Jeśli to się zmieni, będziemy mieli do czynienia z bardzo złym dla lewicowych wyborców komunikatem.
Są jednak pozytywy całej sytuacji. Dzięki niej - nie po raz pierwszy w życiu - mogłem zweryfikować na kim warto polegać, komu natomiast zależy tylko na uprawianiu krótkowzrocznej, pozbawionej wizji polityki nastawionej na doraźne korzyści. Prezentując moją koncepcję funkcjonowania centrolewicy i lewicy szczególnie w ostatnich dniach doświadczyłem wielu, idących w setki jeśli nie tysiące wyrazów poparcia - zarówno od członków SLD, innych partii politycznych, jak także tych, którzy na co dzień politykę obserwują z boku, nie odnajdując odpowiedniej dla nich partii. To niewątpliwie coś pozytywnego i bardzo zachęcającego do działania.
Jak skończy się moja historia nie wiem. Nie wie chyba nikt. Zadecyduje o tym sąd partyjny. Nie będę jednak obserwował bezczynnie tego co dzieje się obecnie w polityce. Ostatnie dni utwierdziły mnie w przekonaniu, że w Polakach tkwi ogromna siła i chęć do działania, zmieniania rzeczywistości i realizacji celów, których nie reprezentuje chyba żadna z obecnie istniejących partii politycznych. Siła, którą możemy zamienić albo w ogromne, pozytywne zjawisko, które chociażby dzięki działalności organizacji pozarządowych przyniesie Polsce wielkie korzyści, bądź zaprzepaścić.
Zaprzepaszczona energia jednak nie zniknie. Zostanie ona wykorzystana do rozładowywania swoich emocji, szukania sprawiedliwości na ulicznych manifestacjach, bądź zostanie ona zagospodarowana przez organizacje i partie, z założenia destruktywne. Ci, którzy najszybciej to zrozumieją, będą w tej skomplikowanej układance zwycięzcami. Jeśli chodzi o mnie nie mam zamiaru zostawić ludzi samych i chcę realizować cele i wizje, które niezmiennie od lat uczciwie i otwarcie prezentuję. Chcę realizować koncepcje, o których mówię od lat zarówno w Sejmie, jak również w mediach.
Ryszard Kalisz się nie zmienia. Zmieniają się niestety standardy w polityce. Przez lata dobrze odnajdowałem się w SLD i chciałbym wierzyć, że tak pozostanie. Po treści wypowiedzi i ich stylu na sobotnim spotkaniu szefów struktur SLD i środowym posiedzeniu Zarządu ta wiara we mnie zmalała. Poza walką o rozwój otwartego, dynamicznego społeczeństwa obywatelskiego, respektującego prawa wszystkich obywateli, konieczna będzie również walka o poprawę stylu uprawianej polityki. Tego też oczekują obywatele.
