Może niektórzy jeszcze pamiętają, jak nasz premier w towarzystwie wąsatego policjanta i pani z kokiem – urzędniczki wszechwładnego SANEPiDU wykończyli jednym ruchem kilkaset sklepów i hurtowni z dopalaczami czyli para narkotykami. Zaraz zajął się tym Sejm, Senat, prezydent . Działające przez kilka lat legalnie firmy zniknęły jak kamfora. Polska na jeden sezon stała się krajem totalitarnym. Zawieszono prawo na kołku.
Doktor historii filozofii, poeta, artysta,psychonauta.
Dlaczego? Podobno ktoś po dopalaczach umarł. Nawet jeśli zmarło 100 osób, to rocznie od chorób alkoholowych umiera 30 000 tys. i żaden SANEPID nie zamyka sieci sklepów 24 H. Sprawa ucichła, a demoniczny król dopalaczy nie poszedł do więzienia. W tej chwili trwają sprawy sądowe o zamkniecie legalnie działających firm. Skarb państwa wybuli im grube miliony, a my się będziemy dziwić, że w przyszłym roku VAT skoczy do 25 %. Panie premierze albo coś jest legalne, albo nie. Tertium not datur. Prawdopodobnie parabanki też działają legalnie i o ile wiem pan Plichta z panią Plichtową chodzą swobodnie sobie po świecie. Król para banków miał więcej rozumu niż król dopalaczy, bo w jednej z firm zatrudnił Michała Tuska. Mieć w drużynie syna premiera, to jakby mieć żelazny glejt. I wzruszające jest to, że premier w dramatyczny sposób chce swojego syna pozbawić tuskostwa.
Inteligencja pana Plichta polegała też na tym, że zlecił grafikowi zrobienie wzbudzającego zaufanie logo firmy: z zagraniczną nazwa, w której połyskuje i złoto i bursztyn, a nad tym wszystkim wisi wymyślny krzyż. Parakrzyż. A Polak do krzyża ma zaufanie.
Mimo wszystkich perturbacji na skrzyżowaniu prawa i rodziny, tego co legalne i nielegalne, to możemy wszystko to traktować jako naukę i szlifowanie demokracji. I chciałbym, żeby premier Tusk przeszedł ten proces wzmocniony. Nie widzę bowiem w tej chwili lepszego kandydata na szefa państwa.