Budynki użyteczności publicznej, będące w dyspozycji samorządów, są wypełnionie różną treścią. Największe gabarytami to na ogół szkoły, ale są wśród budynków publicznych także przychodnie, szpitale, domy pomocy społecznej, przedszkola, poradnie, placówki kultury, sportu, urzędy, domy organizacji pozarządowych.
REKLAMA
Obiekty te powstawały w różnym czasie, według różnych standardów i technologii, są też w bardzo różnym stanie technicznym. Gdyśmy mieli wznosić je dziś, z pewnością projektowalibyśmy je i wykończalibyśmy zupełnie inaczej. Nie jesteśmy jednak tak bogatym krajem, żeby burzyć je wszystkie i budować od nowa. W starych standardach budowlanych trzeba prowadzić działalność według nowych standardów organizacyjnych.
Największy chyba przyrost liczby obiektów oświatowych nastąpił w Polsce podczas realizacji programu "Tysiąc szkół na Tysiąclecie". Wiele z tych budynków jest do siebie bardzo podobnych. Starano się je wtedy często budować tak, aby na wypadek wojny mogły także stać się schronem lub szpitalem polowym. Tej funkcji akurat nie dane im było pełnić. Jednak wielokroć budynki szkolne zmieniały czasowo swoje przeznaczenie podczas różnych klęsk żywiołowych lub katastrof. Katastrofa kolejowa w Szczekocinach także zmobilizowała dyrektorkę najbliższej szkoły, która otworzyła natychmiast budynek szkolny i szybko zorganizowano tam tymczasowe schronienie dla poszkodowanych.
Na codzień funkcja budynku szkolnego jest jednak inna i zarządzający oświatą na danym terenie zmagają się w pierwszym rzędzie z potrzebą organizowania obowiązkowej edukacji i dostosowania posiadanej bazy lokalowej do aktualnych potrzeb.
Najtrudniejsze zadanie mają gminy odpowiadające za sieć szkół podstawowych i gimnazjów. Przepisy nakazują, aby szkoła podstawowa była w odległości do 3 km od ucznia, zaś gimnazjum do 4 km (lub trzeba organizować dowóz). Nowe osiedla i dzielnice miewają dużo młodych rodzin i dzieci, a nie mają obiektów szkolnych, wtedy w pobliskich szkołach robi się ciasno, dzieci chodzą na zmiany lub są gdzieś dowożone.
Budynki szkolne najczęściej powstają z opóźnieniem w stosunku do potrzeb, dzieci dorastają, dzielnice się starzeją, a budynki pustoszeją. Każde miasto ma zarówno dzielnicę "młodą", bez dostatecznej objętości budynków szkolnych, jak i dzielnice starzejące się, z opustoszałymi budynkami, często takimi, w których kiedyś uczyło się ponad 1000 uczniów, a obecnie jest ledwo 200. Formalna możliwość wożenia dzieci do szkoły z dzielnicy "młodej" do "starej" rzadko ma sens. Wożenie dzieci z Gdańska-Południe na Żabiankę czy w Warszawie - z Białołęki na przykład na Wolę to ponadgodzinne stanie w korkach w godzinach szczytu w każdą stronę. I Gdańsk, i Warszawa ma rezerwę tysięcy wolnych miejsc w istniejących szkołach, a jednocześnie przed sobą pilne inwestycje oświatowe.
Tworzenie sieci szkół można porównać do pielęgnowania ogrodu. W ogrodzie także stale coś przycinamy, wyrywamy, jednocześnie dosadzamy, nawozimy. Mamy do czynienia z żywym organizmem. Miasto czy wieś to też organizm. Rosną nowe budynki, rosną dzieci. Sieć szkół musi się odpowiednio do tego zmieniać. Nie ma sieci szkół stworzonej dobrze raz na zawsze. To nieustający proces dostosowywania się do realiów demograficznych.
Organizowanie edukacji przedszkolnej i ponadgimnazjalnej w obecnym stanie prawnym jest łatwiejsze niż w wypadku tej podstawówkowej czy gimnazjalnej - wystarczy zapewnić do niej na danym terenie dostęp. Dlatego przedszkola i licea mieszczą się przede wszystkim w "starych" dzielnicach, najczęściej w samych centrach miast i przy głównych szlakach komunikacyjnych, zaś problemem rodziców i uczniów jest dotarcie do miejsca edukacji. Stawia to w lepszej pozycji dzieci bardziej świadomych i lepiej zorganizowanych rodziców, którzy dokonują wysiłku najpierw starając się zapewnić swojemu dziecku zapisanie do możliwie "najlepszej" placówki, a później organizując mu do niej indywidualnie dowóz.
Pomimo, że zburzyłoby to dotychczasową tradycję i jeszcze powiększyło trudności organizowania sieci szkół i przedszkoli samorządom, dla dobra wszystkich dzieci i ich optymalnych warunków do rozwoju, przydałby się obowiązek zapewnienia dostępu także do edukacji przedszkolnej - na przykład "3-kilometrowego" (jak do szkół podstawowych) oraz dostępu do liceów - "4-kilometrowego" (choćby razem z gimnazjami). Czas na tego typu zmianę prawną jest teraz wyjątkowo dobry, gdyż następuje wielkie wyludnianie się obiektów oświatowych.
Budowanie obiektów oświatowych potrzebne jest obecnie raczej wyjątkowo - tam, gdzie baza jest bardzo przestarzała i czasem trzeba ją już zastąpić inną oraz w tych zupełnie nowych i młodych osiedlach i dzielnicach, gdzie nie ma odpowiedniego dostępu do edukacji.
Wiele dobrego dla istniejących budynków publicznych dzieje się dzięki różnym programom termomodernizacyjnym. Dzięki nim wymienia się instalacje grzewcze, okna, wykonuje nowe elewacje. Warto przy okazji tych prac robić dla modernizacji posiadanej przestrzeni oświatowej jeszcze więcej.
Głównym problemem istniejącej bazy oświatowej jest wielkość obiektów, wcale nie optymalna, zarówno z przyczyn demograficznych, jak i dydaktyczno-wychowawczych. Jeśli mamy w danej dzielnicy na przykład dwie wielkie "tysiąclatki", w których mogłoby się uczyć trzy razy więcej dzieci niż w ogóle ma dzielnica i ponosimy koszt ogrzewania i utrzymywania częściowo pustej powierzchni, najłatwiejszym rozwiązaniem wydaje się połączenie tych dwóch pobliskich szkół do jednego z budynków. Co wtedy dzieje się z drugim? Niestety wcale nie zawsze znajduje on jakiegoś gospodarza, pojawia się lokalny pomysł na jego wykorzystanie. Stoi zimny i pusty, i niszczeje. Jest sporo takich sytuacji.
Nie ma prawa, które definiuje pożądaną wielkość szkoły. Dane z raportu o stanie edukacji mówią, że polskie podstawówki mają średnio po około 170 uczniów, gimnazja około 200. Jest wiele szkół dużo mniejszych, ale zdarzają się też sporo większe niż średnia. Aby stworzyć w szkole interesującą ofertę dodatkową, mieć na etatach specjalistów, którzy będą pomagać dzieciom, potrzebna jest pewna minimalna liczba uczniów. Szkoła mniejsza niż około 100 uczniów najczęściej robi się po prostu bardzo biedna i mało atrakcyjna. Szkoła większa niż 500-600 uczniów to na ogół trudniejsza praca wychowawcza, gorzej realizowane zadania opiekuńcze i trudności w organizowaniu indywidualnego podejścia do potrzeb dzieci.
Ciekawą ofertę i dobry klimat pracy najłatwiej zapewnić przy 200-400 uczniach. Budynki mamy często zdecydowanie większe.
Jeśli samorząd ma za dużo obiektów publicznych lub ma w nich wolne pomieszczenia, stara się niektóre zbyć, zamienić funkcjami, żeby lepiej realizować swoje zadania. Łatwiej znaleźć inne niż szkoła zastosowanie dla budynku mniejszego. W miejce szkoły, po niewielkiej adaptacji, może powstać na przykład przychodnia zdrowia, dom opieki dla osób starszych czy uniwersytet trzeciego wieku. Może też znaleźć siedzibę jakiś urząd.
Największym wyzwaniem jest dobre zagospodarowanie przestrzeni szkół wielkich. Potrzebne jest tam najczęściej mądre dzielenie na kilka funkcji (nie przysłowiową kratą!). Skrzydło szkoły podstawowej zawsze warto zaadoptować na przedszkole, do pustoszejącego gimnazjum warto przenieść pustoszejące liceum. Można do pomieszczeń szkolnych przenieść także na przykład poradnię psychologiczno-pedagogiczną, ośrodek pomocy społecznej, bibliotekę gminną, użyczyć pomieszczenia do działania lokalnym organizacjom pozarządowym. Tak się dzieje w wielu miejscach. Aby było to udane, potrzebne jest komunikacyjne wyodrębnienie części budynku pod inne funkcje. To oczywiście pewna inwestycja. Jednak ocalamy w ten sposób szkołę, jej budynek pełni dalej rolę centrum lokalnej aktywności. Czynimy ją bardziej kameralną, możliwą do utrzymania w za dużym budynku, a jednocześnie możemy uzyskać zadowolenie tych, którym stwarzamy nową przestrzeń do działania, czy także odzyskać budynki lub pomieszczenia po tych, którym poprawimy warunki, przenosząc ich do zaadoptowanej części szkoły.
Zaś nowe szkoły warto po prostu projektować i budować mniejsze - właśnie na około 200-400 uczniów - pamiętając, że tych budynków nie budujemy na najbliższe 10 lat, tylko być może i za 100 lat ktoś powinien być w stanie sensownie je wypełnić treścią...
