Lokalny patriota cieszy się, gdy jego „mała ojczyzna” przebije się przez informacyjny gąszcz i jest o niej głośno w całej Polsce. Jak o Bydgoszczy, której rajcowie odebrali przeprawie przez Brdę imię Lecha Kaczyńskiego, chrzcząc ją Mostem Uniwersyteckim. Niestety, rozgłos z powodu głupoty zaszczytu nie przynosi i jako bydgoszczanka z mostu jestem dumna, a za radnych się wstydzę.
Katarzyna Kabacińska Chorująca – bywa, że kpiąca, czasem wątpiąca, zawsze wojująca
Choroba Parkinsona upośledza narządy ruchu, ale umysł pozostawia niezmąconym. To tak dla porządku przypominam tym, którzy znając moje sympatie polityczne wydziwiać mogą nad nagłym opowiedzeniem się po przeciwnej stronie barykady. Zatem jestem przy zdrowych zmysłach, ale w sprawie bydgoskiego mostu zgadzam się z PiS-em! I pojąć nie mogę dlaczego radni postanowili włożyć kij w mrowisko zmieniając nazwę mostu. Przecież doskonale wiedzieli, że będzie z tego zadyma, że podejmując taką decyzję dają przeciwnikowi politycznemu oręż do ręki. To ma sens tylko wtedy, gdy nie o dobro miasta i jego mieszkańców chodzi, a o nieustającą wojnę podjazdową, w której najważniejsze jest „kto kogo”...
Zaleciało naiwnością. Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie wiem czy nie bardziej naiwna jest wiara w to, że ktoś uwierzy w „mostową” argumentację bydgoskich luminarzy z PO? Gdy pasowany nagle na gwiazdę telewizyjną prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski tłumaczy, że za zmianą nazwy mostu opowiedzieli się mieszkańcy... Raptem w internetowej sondzie i chyba nie ci wykrzykujący „hańba” z balkonu sali sesyjnej! Ale też nie tacy, jak ja, którzy równie najdalsi są od protestujących hucpiarzy, jak od pożegnania się ze zdrowym rozsądkiem. Bo ten nakazywał jedno: pozostawić przy moście imię Lecha Kaczyńskiego. Nawet jeśli ten i ów rajca poszedł po rozum do głowy dostrzegając, że „chrzest” odbył się pod wpływem atmosfery ogólnej żałoby po tragedii smoleńskiej, że może decyzja była zbyt pochopna. Zmieniać jej nie wolno było, tym bardziej, że – zgodnie ze swą ideą – most ma łączyć, nie dzielić! Bo nic nie słyszałam o tym, żeby był zwodzony...Inna rzecz, że w kontekście tej mostowej awantury ciekawi mnie dlaczego nie zmieniono mocno oprotestowanej swego czasu nazwy innego mostu, który – wbrew opinii wielu bydgoszczan – do dziś nosi imię płk. Ryszarda Kuklińskiego?
Czego jednak spodziewać się po lokalnych rajcach, skoro mistrzostwo w kategorii „klasa polityczna bez klasy” osiągnął w sprawie mostu platformiany lew salonowy rodem z Bydgoszczy – poseł Paweł Olszewski. Spuśćmy zasłonę miłosierdzia na jego pokrętne tłumaczenia, że imię Lecha Kaczyńskiego nadano nieistniejącemu jeszcze obiektowi, więc teraz gdy most już jest trzeba było do sprawy wrócić... Ale czy koniecznie ją wywrócić? Ano, zdaniem posła Olszewskiego, tak, bo przecież Lech Kaczyński wyrażając się ongiś niepochlebnie o Radku Sikorskim, swą niełaskę przelał na całą Bydgoszcz! Litości!!! I nie trzeba przywoływać hasła „a w Ameryce biją Murzynów”, bo powód zacietrzewienia posła Olszewskiego jest dużo bliższy geograficznie i najpewniej dotyczy armat wytaczanych przez posła Kownackiego z bydgoskich struktur PiS. Ale uwaga! Bywa że pył z pól bitewnych oślepia, wówczas można z salonów trafić pod most. Nieważne czyjego imienia. W każdym razie, ja, jako wyborca, swojej przepustki na warszawskie salony polityczne panu Pawłowi Olszewskiemu już nie dam.