Wakacje 2017 właśnie się rozpoczęły, ale dwa miesiące laby szybko miną. A pewnie duża część uczniów, rodziców i nauczycieli już teraz zastanawia się, co zastaną w szkołach we wrześniu. Bo nie ulega wątpliwości, że szkoły, do których wrócą polskie dzieci i nauczyciele nie będą takie same. Deforma edukacji wprowadzana wbrew woli środowiska przez minister Annę Zalewską i rząd PiS ruszyła. Żadnym cudem nie da się jej już zatrzymać. A skutki, złe skutki, przyjdą szybciej niż się wszystkim wydaje. Trzeba je będzie kiedyś naprawić. Nowoczesna wie jak to zrobić.
Z deformy, którą ktoś mylnie nazywa reformą, nie wyniknie nic dobrego. Nie może wyniknąć, bo cała ta konstrukcja została wzniesiona na kłamstwie. Resort edukacji kłamał w kwestii zwolnień nauczycieli i innych pracowników oświaty. Wielokrotnie przekonywano nas, że ich nie będzie, a już teraz mamy informacje o 9 tysiącach pracownikach oświaty, którzy stracą pracę. Niektóre szacunki mówią, że może ich być nawet docelowo 30 tysięcy! MEN kłamało ws. ekspertów, którzy mieli zadbać o programy nauczania i logiczne wprowadzanie zmian. Wywołani do tablicy eksperci odcięli się od Ministerstwa i jego pomysłów, a przygotowane przez Ministerstwo podstawy programowe są powszechnie krytykowane. PiS kłamało w temacie „szerokich" konsultacji, bo tak naprawdę z nikim nie uzgadniali wymyślonej naprędce deformy. Lekceważyli głos nauczycieli, lekceważyli głos rodziców i samorządowców. Kłamali, że po reformie będzie bezpieczniej, a w jednej szkole chcą zamknąć dzieci 6-letnie z 15-latkami. Kłamali, że w 2019 roku nie będzie problemu z dostaniem się do najlepszych szkół średnich, a już wiadomo, że do najlepszych dostać się będą mogli tylko laureaci konkursów. Bo w 2019 roku dwa roczniki będą szturmować drzwi liceów i techników.
Skłamali nawet wtedy, gdy obiecywali, że będzie szanować głos Polaków i pytać ich o zdanie na temat wprowadzanych zmian. Bo, używając cwaniackiego fortelu, lekceważą ponad 910 tysięcy podpisów Polaków pod wnioskiem o referendum szkolne. Zamrożą je w Komisji Ustawodawczej do czasu aż będzie za późno.
Reforma zostawi po sobie chaos i szkołę a’la PRL, dlatego już trzeba patrzeć, co dalej. Nowoczesna ma plan na polską szkołę po PiS. Na zgliszczach, które zostawi po sobie minister Zalewska trzeba budować oświatę od nowa. W edukacji najważniejsza jest stabilizacja i spokój, dlatego nie będzie można odkręcić za dwa lata deformy Zalewskiej i przywrócić gimnazjów. Dzieciom i nauczycielom należy się rozwaga i rozsądek polityków. Mam nadzieję, że za dwa lata uda się odsunąć PiS od władzy i skierować Polskę i polską edukację ku przyszłości. Mamy wiedzę i determinację, żeby dokonać w systemie oświaty prawdziwej, jakościowej zmiany bez fundowania szkole kolejnego wstrząsu. Rozumiemy, że trzeba robić to w porozumieniu ze środowiskiem edukacji, światem nauki i rodzicami.
Program naprawczy oprzemy na 4 filarach. To elastyczność struktury, indywidualne podejściu do ucznia, praktyczna edukacja i podniesienie prestiżu zawodu nauczyciela.
Elastyczność struktury to danie samorządom możliwości dowolnego dzielenia ośmioletniego czasu edukacji w szkole podstawowej. Pozwólmy samorządom tworzyć szkoły z klasami 1-3 lub 1-4 w mniejszych ośrodkach czy na wsi. Dzięki temu młodsze dzieci będą mieć szkołę bardzo blisko domu. Pozwoli to też wykorzystać już stojące budynki, a także nauczycieli, którzy utrzymają pracę. A w większych miastach, gminy będą mogły stworzyć szkoły ze starszymi klasami np. 4-8 czy 5-8. W zależności od potrzeb i możliwości. Nowoczesna jest też za tym, by upowszechnić tworzenie przy liceach szkoły podstawowej z klasami 7-8. Na przykład z klasami dwujęzycznymi czy sportowymi. Władza centralne musi wierzyć w mądrość samorządów!
Nasze dzieci są równie mądre jak ich rówieśnicy w innych krajach, tylko trzeba dać im szansę rozwoju, dlatego wprowadzimy obowiązkową edukację przedszkolną dla pięciolatków.
Bardzo ważnym elementem naszego podejścia do edukacji jest indywidualizm w podejściu do ucznia. Chodzi o rozwijanie indywidualnych talentów dzieci i młodzieży. Nie tylko tych akademickich, ale też muzycznych, sportowych czy plastycznych. Nowoczesna chce, by szkoła była bardziej demokratyczna, by uczeń miał większy wpływ na swoją edukację. Postulujemy też przynajmniej częściowe odejście od sztywnego kanonu lektur. Każdy uczeń musi mieć też szansę na prawdziwe, indywidualne doradztwo zawodowe, bazujące na jego predyspozycjach i zainteresowaniach.
Niezwykle ważna jest też praktyczna edukacja. Praktyczna w treści i w formie. Wiedza dla życia, nie tylko do egzaminu. Kluczowa jest nauka języków i programowania , nauka przedmiotów przyrodniczych przez doświadczenie oraz interdyscyplinarność w nauczaniu. Upowszechnimy też edukację seksualną.
Ważne jest też podniesienie prestiżu zawodu nauczyciela, który musi być samodzielny i dobrze wykształcony. Szkoła i nauczyciel powinny mieć więcej autonomii. Chcemy też zmian w Karcie Nauczyciela. Najlepsi muszą zarabiać najlepiej, a słabi odchodzić z zawodu. Trzeba zreformować system przygotowania nauczycieli do zawodu, nie może być to eliminacja negatywna, a studia muszą postawić na praktykę.
Celem polskiej edukacji ma być wykształcenie młodego człowieka, który jest kreatywny, ciekawy świata, posiada umiejętność wyszukiwania wiedzy i jej weryfikacji. Absolwenta, który jest komunikatywny i potrafi pracować w grupie, ale być też samodzielny. Polska szkoła musi wychować obywatela, który chce się uczyć całe życie, bo nigdy świat tak szybko się nie zmieniał jak obecnie. Tolerancyjnego i otwartego na Świat, odważnie patrzącego w przyszłość. W polskiej szkole jest już wiele dobrych wzorców, warto je uczynić powszechnymi.
Musimy przetrzymać deformę, musimy kiedyś w wyborach rozliczyć winnych zniszczenia polskiej edukacji, a potem dokonać realnych zmian, dla jakości, dla postępu i dla radości z nauki. Od tego zależy nasza przyszłość.