Od rana cieszę się, jak tylko przypomina mi się refren oficjalnego polskiego hymnu na Euro2012. Śmieję się na głos i śpiewam kompletnie absurdalny refren napisany przez panie ze wsi Kocudza. Cała sytuacja wydaje się prześmiewczą zemstą kobiet na macho-wizerunku komercyjnych igrzysk Euro2012.
Piosenkę „Koko koko euro spoko” śpiewa ludowy zespół Jarzębina, który w 1990 roku Irena Krawiec założyła w Kocudzy w gminie Dzwola 60km na Zachód od Zamościa, a 90km na Południe od Lublina.
Radość wielka napawa mnie z kilku powodów i nie jest to żadne schadenfreude. Oto głos prawdziwych polskich kobiet, a nie tych o kształtach idealnych, wytworzonych przez komputerowe programy do edycji zdjęć czy chirurgiczny skalpel, będzie zagrzewał do boju polskich piłkarzy. Panie z Kocudzy nie świecą ciałem lub mini-legins-bikini, lecz występują w ludowych strojach, które zakrywają je od stóp po sam czubek głowy. Z zakutanych ciał wydobywa się najczystszy dźwięk.
Do tej pory Jarzębiny nie tworzyły disko-folkowych piosenek na modę półgóralskich kapeli z macho-mężczyznami o charyzmie Janosika na froncie. To grupa ośmiu kobiet, które od ponad 20 lat wspólnie tworzą muzykę. Są profesjonalistkami, współpracowały m.in ze Scholą Węgajty, Anną Molską przy paradokumencie Płaczki, Pawłem Salą przy Matce Teresie od kotów, realizują inscenizacje obrzędowe („Łostetni rożaniec”), wydały dwie pływy, a parę ich utworów znalazło się na profesjonalnych wydawnictwach płytowych In Crudo (Stowarzyszenie Dom Tańca).
Łamią nadrzędne prawo naszych czasów, że jedynie młodzi, piękni i mało zdolni mogą wejść do show-biznesu. Jarzębiny są dojrzałe, mają od 33 do 82 lat. Z powodzeniem współpracują w trzypokoleniowym zespole, dzieląc się ze sobą zapewne nie tylko muzycznym doświadczeniem.
Konkurs na oficjalny hit polskiej reprezentacji zorganizowało Radio ZET, Polski Związek Piłki Nożnej, Program 1 Telewizji Polskiej oraz Stołeczna Estrada. Fala gniewu kibicowskiego właśnie przelewa się przez Internet. Bo przecież my Polacy nie jesteśmy ze wsi, nie jesteśmy pomarszczeni i starzy, a przede wszystkim nie jesteśmy babami w czepcach. Oczyma naszej wyobraźni widzimy siebie Polaków jako pięknych, młodych, modnych metroseksualnych Europejczyków, którzy wśliznęli się na salony Europy niecałę dekadę temu. Oburzeniom długo nie będzie końca...
Jarzębiny - jak same o sobie mówią - to „bojowe babki”, które nie obawiają się niczego.
Kibice-fanatycy, strzeżcie się kobiet! Nadlatujemy!