google.com

Moje prywatne skrzynki wiadomości* zapłonęły wczoraj oburzeniem. I zanim zabrałam się za napisanie tego tekstu, przeprowadziłam krótki reserch, żeby nie patrzeć na sprawę "oczami autorów wiadomości" a spróbować spojrzeć na to z dystansem. Nie da się tego jednak zrobić, bo moralnie brakuje skali by wyrazić brak etyki w działaniach pewnej fundacji, pewnej znanej kobiety.

REKLAMA
Może zacznijmy od tego, że samozwańczo wystąpiła ona jako 40 tysięcy kobiet które ciążę straciły, chociaż niekoniecznie była oto poproszona. Cała akcja zbudowana jest właśnie na tej narracji, pomocy kobietom które ciążę straciły. I chciałabym dodać, że jako ta, która ciążę również straciła, nie życzę sobie by w moim imieniu wypowiadał się ktoś trzeci, a już na pewno by nie zbierał środków na swoją fundację bazując na mojej historii straty ciąży.
Co więcej, zbiórka ma dotyczyć pomocy kobietom po stracie, chociaż gdy sama do fundacji po pomoc po stracie dzwoniłam usłyszałam, że nie pomagają, bo nie mają na to środków (nagranie było opublikowane - "mamy ograniczone możliwości pomocy, bo mamy problemy finansowe" - tak wyglądała rozmowa z psychologiem...).
A zatem należałoby się zdecydować, czy się pomaga, czy może jednak nie, na jakich warunkach i dlaczego po raz kolejny bez jakiegokolwiek rozsądnego pomyślunku, bo jedyne co na razie słyszymy, to to, że koszty fundacji żeby utrzymać kilkudziesięciu pracowników to 120 tysięcy złotych miesięcznie. I jakiejkolwiek kwoty fundacja nie zbierze czy to z okazji loterii, czy to w serwisie patronite, czy to przy okazji wydania kalendarza, wyprzedawania sklepowego badziewia, zbiórki z 1% ciągle fundacji mało, ciągle nie ma pieniędzy i ciągle w sposób ograniczony może pomagać.Albo i nie pomagać.
Idziemy jednak dalej. Razem z akcją dotyczącą pomocy dla kobiet które utraciły ciążę, odbywa się premiera pieczołowicie napisanej książki w tematyce ciąży. Czyli jak ciążę straciłaś, pomoc może uzyskałaś, a może nie, to "kup sobie Pani teraz książkę", żeby wiedzieć co ewentualnie robić, jak się Pani na kolejną ciążę zdecydujesz. Handlujemy i "żebramy", przepraszam, zbieramy.
Co ciekawe, najpierw publicznie sugeruje się, by tematykę ciąży omawiać dyskretnie, nie kupować książki na siłę, bo nie wiadomo w jakiej sytuacji znajduje się dana kobieta, oraz by nie poruszać tematu ciąży podczas świątecznych spotkań. Dziś narracja się zmienia, książkę POWINIEN mieć każdy w domowej biblioteczce, bo nawet jak w ciąży nie jesteś, nie byłaś, nie będziesz, a może dziecko straciłaś to i tak usiądź poczytaj bo to piękne wydanie. Like Tiffany & Co.
Czy to koniec tej moralnie wątpliwej historii? Zmartwię Was, bo niestety nie. Okazuje się, że może być jeszcze gorzej.
Do akcji o stracie ciąży i premiery książki o ciąży uśmiechnięte panie zachęcają do odwiedzin właśnie dziś otwartego sklepiku. Sklepiku, który sprzedaje czasem coś dla fundacji. Sklepiku który jest ściśle powiązany z fundacją. Slepiku przed którym stanęła budka z ciastkami na kółkach mimo, że spodziewalibyście się tam najprędzej mobilnego gabinetu o którym słuch zaginął, a środki na jego zakup są od lat zamrożone.
Reasumując. Zgadzam się z tym, że moralnie i etycznie Ktoś nam się pogubił. Nie pierwszy raz! Zgadzam się, że olbrzymim nietaktem jest łączenie tych wszystkich akcji w całość (zbiórka na poronienia, premiera książki o ciąży, otwarcie sklepu, premiera budki z ciastem), nie wspominając już o tym, że relacje z tego wydarzenia są jak rollercoaster. Tu płacz, tam śmiech, tam sprzedaż, tam wsparcie, tam zbiórka, tam pomoc, gdzieś w tle żarcie. Niby wszystko spoko, ale można się porzygać. Zabrakło mi tylko maleńkich trumien i grobów oraz wspólnej modlitwy nad kawusią i ciasteczkiem przy akompaniamencie najnowszych kolekcji torebek od znanych projektantów o wartości kilkuset tysięcy złotych, które znana Pani z "coraz większym wdziękiem" pokazuje publicznie.
Akcja poronienie, książka o ciąży, otwarcie sklepu i budka z ciastkami to bardzo złe połączenie. Nie chcę nawet wiedzieć jakimi deficytami empatii dysponuje ten, lub ta która/który to wymyślił/wymyśliła, skoro nawet nie przyszło mu czy jej do głowy że to się PRowo nie zepnie w żaden sposób (!).
Proszę, zostawcie kobiety po stracie w spokoju. Proszę planujcie swoje działania skrupulatniej i proszę jeśli nie potraficie pomagać, nie róbcie tego na siłę kosztem darczyńców, bo jak darczyńców wkurzycie to nie wiem co zrobicie, gdy ich nie będzie. Niemoralne, nieetyczne i słabe wizerunkowo akcje przejdą jednorazowo, a z mojej analizy wynika, że z roku na rok zamast robić coraz więcej, robicie coraz mniej, bo zaślepia Was zupełnie coś innego...
*Tekst powstał w oparciu o wiadomości prywatne od użytkowników serwisów: facebook, instagram oraz gmail, przed publikacją merytorycznie sprawdził i zatwierdził go mecenas Michał Paprocki.