Najnowsza premiera Ad Spectatores to spektakl niezwykle udany i – jak z przekonaniem stwierdziła także Ela – reżysersko dopracowany w każdym szczególe. Zarówno tekst dramatu utrzymywał przez cały czas bardzo wysokie loty – był inteligentny, zaskakujący i świeży, jak i samo przedstawienie toczyło się bez zgrzytów i flaut. Energiczna gra i niemal nieustanna obecność wszystkich siedmiorga aktorów na scenie służyła utrzymaniu komediowego napięcia i kontynuacji urozmaiconej zabawy. „Safe house” dostarczył rozrywki wyszukanej i na poziomie. Masztalski i jego zespół są w formie, której warto im życzyć w kolejnych premierach.
Warstwa polityczno-faktograficzna jest w „Safe house” wprawdzie drugorzędna, jednak u mnie przywołała wspomnienie z czasów pierwszej wojny w(e wtedy jeszcze nie) byłej Jugosławii, kiedy to Nebojsza, zaprzyjaźniony Serb, z oburzeniem wypominał politykom reprezentującym różne strony krwawego konfliktu, że jedynie przed kamerami się spierają, a później „są przyjaciółmi i idą razem pić wódkę”. Nawet jeśli przesadzał, to trudno oprzeć się wrażeniu, że w kontekście jego obserwacji – a wtedy, jeszcze przed Internetem, dysponował całą teczką wycinków prasowych na poparcie swojej tezy – komediowe przerysowanie, które zaproponował Maciej Masztalski, nie wydaje się aż tak wielkie.