Więźniowie w Guantanamo Bay Detention Camp
Więźniowie w Guantanamo Bay Detention Camp Fot. Wikmedia Commons

W amerykańskim więzieniu w Guantanamo na Kubie głoduje już 106 ze 166 przebywających tam więźniów. Protestują przeciwko bezprawnemu przetrzymywaniu i brutalnemu traktowaniu. Wielu z nich spędziło tam bez nadziei na proces kilka lat. Odbywają bliżej nieokreślonej długości karę bez wyroku, a nawet bez formalnego postawienia zarzutów. Jedyną ich winą jest to, że ktoś u władzy arbitralnie określił ich jako wrogów.

REKLAMA
Aktywiści praw człowieka alarmują, że do głodówki, która trwa już od połowy lutego, przyłączają się kolejne osoby. Trzydziestu sześciu najbardziej wycieńczonych jest przez amerykańskich żołnierzy przymusowo karmionych. Ramzi Kassem, prawnik z Uniwersytetu w Nowym Jorku, który reprezentuje siedmiu więźniów z Guantanamo, stwierdził w rozmowie z Wojciechem Cegielskim, korespondentem Polskiego Radia, że przymusowe karmienie jest wyjątkowo brutalne.
Amerykańscy żołnierze robią to w taki sposób, by maksymalnie zwiększyć ból i dyskomfort więźnia i w konsekwencji złamać go. Wysyłają grupę pięciu żołnierzy w pełnym uzbrojeniu, z pałkami i tarczami. Oni przywiązują więźnia do krzesła tak, by nie mógł się poruszać i brutalnie wpychają rurkę przez nos, bez żadnych środków znieczulających. To wyjątkowo bolesne – opisał praktyki umundurowanych krzewicieli demokracji Kassem.
Zdaniem tego amerykańskiego prawnika więźniowie są zdesperowani, gdyż postrzegają to, co jest im robione jako niezasłużoną krzywdę, wyrządzaną im i ich najbliższym. Postawmy się w ich sytuacji. Wyobraź sobie, że jesteś ze swoją rodziną w Pakistanie. Pewnej nocy w domu zjawiają się jacyś ludzie. Zabierają cię z domu, ale żonie mówią, że będziesz z powrotem za dwa dni. Tymczasem zabierają cię w dalekie Karaiby i tak mija 11 lat twojego życia. A Ty nie dostałeś zarzutów, nie pokazano ci dowodów. Jesteś przetrzymywany, bo ktoś w amerykańskim rządzie uważa cię za terrorystę. Co byś zrobił w takiej sytuacji? (cyt. za IAR).
Wprawdzie kilkanaście dni temu prezydent Barack Obama zadeklarował, że chciałby zamknąć kontrowersyjne więzienie i przenieść przetrzymywanych do zakładów karnych w Stanach Zjednoczonych. Jednak deklaracje, że zlikwiduje niesławne więzienie, w którym łamane są elementarne prawa człowieka, składał już w czasie swojej pierwszej kampanii wyborczej w 2008 roku i jak dotąd skończyło się na obietnicach.
Traktowanie więźniów w obozie w Zatoce Guantanamo już od dawna budziło protest obrońców praw człowieka. Zdjęcia ludzi trzymanych w klatkach, z zasłoniętymi twarzami są powszechnie dostępne. Tortury i znęcanie się nad bezprawnie przetrzymywanymi więźniami są, jak twierdzą ich adwokaci, na porządku dziennym. Amnesty International już w 2005 roku w swoim raporcie określiła obóz w Guantanamo jako „Gułag naszych czasów”, a rok później ONZ wezwała do jego zamknięcia. Jednak wśród amerykańskich, zwłaszcza konserwatywnych, polityków hasło „wojny z terroryzmem” jest wciąż na tyle przychylnie traktowane, że łamanie praw człowieka i utrata międzynarodowego uznania USA jako państwa demokratycznego nie stanowią wystarczających argumentów za likwidacją niesławnego obozu.
Stosowane przez żołnierzy armii USA metody karmienia więźniów na siłę, z użyciem przemocy, w bolesny i niebezpieczny sposób, wydają się nieludzkie. Przypominają sposoby, jakimi alfonsi zmuszają uprowadzone czy zwabione podstępnie kobiety do świadczenia usług seksualnych. Choć powody porwania i przetrzymywania ludzi wbrew woli są inne, to stosowane metody są podobne. W jednym i w drugim przypadku zadaje się gwałt, usiłuje złamać wolę, odebrać godność, pokazać, kto sprawuje władzę. Trauma związana z nieludzkim traktowaniem, fizyczne i psychiczne cierpienie są arbitralnie zadawane zupełnie niewinnym ludziom. W jednym i drugim przypadku łamane jest nie tylko prawo obowiązujące we wszystkich demokratycznych krajach, lecz także elementarne zasady moralne.
Różnica pomiędzy alfonsami a amerykańskimi żołnierzami w Guantanamo jest między innymi taka, że o ile ci pierwsi są powszechnie potępiani, niekiedy nawet ścigani, ci drudzy są opłacani z podatków przez Amerykanów, pośrednio także przez mieszkańców krajów gospodarczo czy militarnie zdominowanych przez USA. Żołnierze przemocą wlewający płynną żywność przez rurkę wciśniętą do nosa więźniom wrócą do swojej ojczyzny jako bohaterowie.
Będą chwalili się, jak dzielnie w piątkę łamali opór jednego związanego i wygłodzonego, lecz wciąż niebezpiecznego wroga. Dumnie zaśpiewają hymn patrząc na gwiaździsty sztandar. Będą stanowić wzór dla innych żołnierzy NATO, także polskich. Czy tego właśnie chcemy?