Czym jest feminizm? Feminizm jest perspektywą krytyczną, w której cele poznawcze (analiza rzeczywistości) i praktyczne (przekształcanie rzeczywistości społecznej) są nierozerwalnie splecione. Podobnie jak marksizm czy postkolonializm, kładzie nacisk na przekraczanie opozycji między teorią a praktyką. Zwraca też uwagę na ujmowanie w refleksji teoretycznej własnego umiejscowienia badaczki.
REKLAMA
Krytyczność feminizmu nie jest jednak sprawą oczywistą. Będąc jednocześnie perspektywą poznawczą i ruchem społecznym, porusza się on z konieczności w polu wyznaczanym przez instytucje, które umożliwiają artykulację feministycznych postulatów i praktykowanie feministycznej polityki. Są to: uniwersytet, czy też akademickie pole teoretyczne, oraz polityka głównego nurtu. Fakt, że feminizm funkcjonuje w obrębie akademii i jest zmuszony do negocjacji z polityką głównego nurtu sprawia, że jest on narażony (podobnie jak inne dyskursy/praktyki krytyczne) na niebezpieczeństwo asymilacji.
W przypadku teorii feministycznej uprawianej na uniwersytetach przybiera ono postać niebezpieczeństwa wydzielenia akademickiego feminizmu jako przestrzeni, w której można przeprowadzać niezwykle radykalne analizy pojęciowe – ale za cenę ich praktycznej bezpłodności i oderwania od działań ruchu feministycznego. W przypadku feministycznej praktyki niebezpieczeństwo polega natomiast na przekształceniu się polityki mającej na celu emancypację w „politykę życia” – jedną z wielu dostępnych na rynku idei opcji światopoglądowych. Takie pojmowanie feminizmu ułatwia zapomnienie o tym, że zakłada on poruszanie kwestii władzy w jej różnorakich wymiarach – społecznym, ekonomicznym, politycznym, ideologicznym.
Akademizacja
Obecność perspektywy feministycznej na uniwersytecie jest dziś odbierana jako coś naturalnego. Zapomina się o tym, że ta akademizacja feminizmu, przybierająca formę dążenia do wpasowania go w istniejące struktury produkcji wiedzy, wcale nie była od początku oczywistością. W krajach zachodnich feminizm drugiej fali (1), stanowiący jeden z nurtów Nowej Lewicy, był przede wszystkim ruchem społecznym, obejmującym nie tylko dążenie do przekształcenia programów uniwersyteckich tak, by odpowiadały one w większym stopniu potrzebom tzw. „mniejszości”, ale i oddolne organizowanie się w struktury, których celem była jednocześnie edukacja, działanie polityczne i rozwój osobisty członkiń/członków (w przypadku feminizmu taką funkcję spełniały np. grupy budzenia świadomości). Ten utopijny impuls dziś jest w ruchu feministycznym znacznie słabiej obecny. Długi marsz przez instytucje, nastawiony na osiąganie politycznych celów w obrębie struktur liberalnej demokracji, osłabił jego wywrotowy potencjał.
Przekształcenie feminizmu w dyscyplinę akademicką, choć początkowo oznaczało zdobycie ważnej platformy dla rozwijania krytycznego dyskursu, dziś może stać się jednym z mechanizmów, które umożliwiają jego odpolitycznienie. Jest to szczególnie istotne w przypadku Polski, gdzie feminizm jest nazbyt często postrzegany jako ruch elitarny, adresowany do małych grup uprzywilejowanych kobiet z dużych miast. Fakt, że edukacja feministyczna i genderowa przybiera najczęściej instytucjonalną postać płatnych studiów podyplomowych, nie pomaga w zmianie tego wizerunku. Trzeba również pamiętać, że postępująca neoliberalna restrukturyzacja uniwersytetu może prędzej czy później zagrozić także „genderom”.
Obecność perspektywy feministycznej na uniwersytecie jest dziś odbierana jako coś naturalnego. Zapomina się o tym, że ta akademizacja feminizmu, przybierająca formę dążenia do wpasowania go w istniejące struktury produkcji wiedzy, wcale nie była od początku oczywistością. W krajach zachodnich feminizm drugiej fali (1), stanowiący jeden z nurtów Nowej Lewicy, był przede wszystkim ruchem społecznym, obejmującym nie tylko dążenie do przekształcenia programów uniwersyteckich tak, by odpowiadały one w większym stopniu potrzebom tzw. „mniejszości”, ale i oddolne organizowanie się w struktury, których celem była jednocześnie edukacja, działanie polityczne i rozwój osobisty członkiń/członków (w przypadku feminizmu taką funkcję spełniały np. grupy budzenia świadomości). Ten utopijny impuls dziś jest w ruchu feministycznym znacznie słabiej obecny. Długi marsz przez instytucje, nastawiony na osiąganie politycznych celów w obrębie struktur liberalnej demokracji, osłabił jego wywrotowy potencjał.
Przekształcenie feminizmu w dyscyplinę akademicką, choć początkowo oznaczało zdobycie ważnej platformy dla rozwijania krytycznego dyskursu, dziś może stać się jednym z mechanizmów, które umożliwiają jego odpolitycznienie. Jest to szczególnie istotne w przypadku Polski, gdzie feminizm jest nazbyt często postrzegany jako ruch elitarny, adresowany do małych grup uprzywilejowanych kobiet z dużych miast. Fakt, że edukacja feministyczna i genderowa przybiera najczęściej instytucjonalną postać płatnych studiów podyplomowych, nie pomaga w zmianie tego wizerunku. Trzeba również pamiętać, że postępująca neoliberalna restrukturyzacja uniwersytetu może prędzej czy później zagrozić także „genderom”.
Grodzenie wyobraźni
Współcześnie nie mamy już do czynienia z jednym feminizmem – i nie chodzi tylko o klasyczny już podział na feminizm liberalny, radykalny i marksistowski. Podziały w obrębie feminizmu wiążą się z faktem jego uwikłania w ekonomiczne, społeczne i polityczne przemiany ostatnich 30 lat, związane z budowaniem neoliberalnej hegemonii. Jak twierdzi Karen Ruddy (2), w ostatnich latach najskuteczniejszą strategią neutralizowania feministycznych postulatów przez ich cząstkową asymilację jest postfeminizm. Strategię tę można opisać jako odmianę kulturowej akumulacji przez wywłaszczenie – „grodzenie” feministycznej wyobraźni poprzez przejmowanie pewnych jej elementów i obracanie ich przeciwko feminizmowi jako ruchowi emancypacyjnemu. Podstawową taktyką jest tu nie (jak w przypadku reakcji/backlashu) atak na feminizm, ale raczej dążenie do jego wybiórczego zasymilowania. Emancypacja kobiet przestaje być interpretowana jako dążenie do równości i krytyka systemowych mechanizmów władzy; zostaje natomiast przedstawiona jako kwestia indywidualnego wyboru i dążenia do odniesienia „sukcesu”. Jak ujmuje to Nancy Fraser: feministyczne idee, które niegdyś były częścią radykalnego światopoglądu, coraz częściej wyrażane są w kategoriach indywidualistycznych. Podczas gdy kiedyś feministki krytykowały społeczeństwo karierowiczów, teraz radzą kobietom, żeby „napierały”. Ruch, który za jeden z priorytetów uważał solidarność społeczną, obecnie świętuje istnienie kobiet-prezesek (3).
Współcześnie nie mamy już do czynienia z jednym feminizmem – i nie chodzi tylko o klasyczny już podział na feminizm liberalny, radykalny i marksistowski. Podziały w obrębie feminizmu wiążą się z faktem jego uwikłania w ekonomiczne, społeczne i polityczne przemiany ostatnich 30 lat, związane z budowaniem neoliberalnej hegemonii. Jak twierdzi Karen Ruddy (2), w ostatnich latach najskuteczniejszą strategią neutralizowania feministycznych postulatów przez ich cząstkową asymilację jest postfeminizm. Strategię tę można opisać jako odmianę kulturowej akumulacji przez wywłaszczenie – „grodzenie” feministycznej wyobraźni poprzez przejmowanie pewnych jej elementów i obracanie ich przeciwko feminizmowi jako ruchowi emancypacyjnemu. Podstawową taktyką jest tu nie (jak w przypadku reakcji/backlashu) atak na feminizm, ale raczej dążenie do jego wybiórczego zasymilowania. Emancypacja kobiet przestaje być interpretowana jako dążenie do równości i krytyka systemowych mechanizmów władzy; zostaje natomiast przedstawiona jako kwestia indywidualnego wyboru i dążenia do odniesienia „sukcesu”. Jak ujmuje to Nancy Fraser: feministyczne idee, które niegdyś były częścią radykalnego światopoglądu, coraz częściej wyrażane są w kategoriach indywidualistycznych. Podczas gdy kiedyś feministki krytykowały społeczeństwo karierowiczów, teraz radzą kobietom, żeby „napierały”. Ruch, który za jeden z priorytetów uważał solidarność społeczną, obecnie świętuje istnienie kobiet-prezesek (3).
Postfeminizm to nowa forma „kontraktu płci”: oferuje on kobietom widzialność kobiet w sferze politycznej i społecznej za cenę akceptacji logiki indywidualnej przedsiębiorczości (i związanych z nią hierarchii klasowych). Często wiąże się również z europocentrycznycm zabiegiem konstruowania Zachodu jako jedynego miejsca, gdzie panuje równość płci; jak zauważa Judith Butler (4), prawa kobiet i osób LGBT są w ten sposób cynicznie wykorzystywane jako narzędzie propagowania islamofobii.
Świadomość skuteczności postfeministycznego „grodzenia” powinna nas uwrażliwić na fakt, że refleksja dotycząca własnego usytuowania powinna być nieodłącznym aspektem uprawiania teorii feministycznej; dla badaczek feministycznych oznacza to konieczność zmierzenia się nie tylko z doświadczaną dyskryminacją, ale i (co trudniejsze) z kwestią własnych przywilejów, związanych z pozycją klasową lub umocowaniem w strukturach akademickich.
Świadomość skuteczności postfeministycznego „grodzenia” powinna nas uwrażliwić na fakt, że refleksja dotycząca własnego usytuowania powinna być nieodłącznym aspektem uprawiania teorii feministycznej; dla badaczek feministycznych oznacza to konieczność zmierzenia się nie tylko z doświadczaną dyskryminacją, ale i (co trudniejsze) z kwestią własnych przywilejów, związanych z pozycją klasową lub umocowaniem w strukturach akademickich.
„Kobiece sprawy”: podpaski, kosmetyki i feminizm
Kolejnym problemem związanym z asymilacją feminizmu do głównego nurtu polityki jest interpretowanie go jako artykulacji „kobiecej perspektywy” postrzeganej jako coś partykularnego. Feminizm zostaje tym samym przekształcony w politykę tożsamości – artykulację interesów i perspektywy jednej z grup społecznych; przestaje być całościową, emancypacyjną krytyką stosunków społecznych. Interpretacja feminizmu jako polityki tożsamości lub „polityki życia”, nastawionej nie na równość i uznanie, ale na indywidualistyczną autostylizację życia – owocuje zamknięciem feminizmu w getcie „kobiecych spraw”: płci, ciała, seksualności, specyficznej kobiecej „wrażliwości”… Feminizm przestaje być perspektywą polityczną i zmienia się w coś podobnego do podpasek i kosmetyków – część oferty konsumenckiej skierowanej do kobiet.
Wystawa Komentatorki, gromadząca prace artystek młodego pokolenia komentujących istotne wydarzenia społeczne i polityczne, stanowi między innymi głos przeciwko zamykaniu kobiet w getcie zagadnień kulturowo powiązanych z kobiecością. Stanowi tym samym ważny głos artystyczny i polityczny – prezentując prace o tematyce „nietypowej dla kobiet”, zwraca naszą uwagę na odtwarzanie się w naszym myśleniu, dyskursach i instytucjach arbitralnego i ograniczającego podziału na sferę „kobiecą” i „męską”. Ukazuje również, że perspektywa kobieca nie polega na mówieniu o „kobiecych sprawach”, ale na mówieniu o wszystkich możliwych sprawach w szczególny sposób, związany ze specyficznym usytuowaniem społecznym i poznawczym kobiet. Kobiecość jest bowiem nie tyle jakąś mityczną wrażliwością, zakorzenioną w biologii lub pojmowanej psychoanalitycznie pozycji symbolicznej, co szczególną pozycją podmiotową wytwarzaną przez materialne praktyki i relacje władzy.
Potrzebujemy większej ilości takich jak wystawa Komentatorki gestów krytycznych, przekraczających ograniczenia związane z próbami asymilowania i odpolityczniania perspektywy kobiecej. W polskim dyskursie feministycznym czas bowiem na kolejny krok – dookreślenie teoretyczne i polityczne, polegające na odróżnieniu feminizmu jako nieszkodliwej i partykularnej opcji światopoglądowej, usiłującej rozpaczliwe wpasować się w neoliberalny krajobraz polityczny, od feminizmu jako perspektywy krytycznej.
Kolejnym problemem związanym z asymilacją feminizmu do głównego nurtu polityki jest interpretowanie go jako artykulacji „kobiecej perspektywy” postrzeganej jako coś partykularnego. Feminizm zostaje tym samym przekształcony w politykę tożsamości – artykulację interesów i perspektywy jednej z grup społecznych; przestaje być całościową, emancypacyjną krytyką stosunków społecznych. Interpretacja feminizmu jako polityki tożsamości lub „polityki życia”, nastawionej nie na równość i uznanie, ale na indywidualistyczną autostylizację życia – owocuje zamknięciem feminizmu w getcie „kobiecych spraw”: płci, ciała, seksualności, specyficznej kobiecej „wrażliwości”… Feminizm przestaje być perspektywą polityczną i zmienia się w coś podobnego do podpasek i kosmetyków – część oferty konsumenckiej skierowanej do kobiet.
Wystawa Komentatorki, gromadząca prace artystek młodego pokolenia komentujących istotne wydarzenia społeczne i polityczne, stanowi między innymi głos przeciwko zamykaniu kobiet w getcie zagadnień kulturowo powiązanych z kobiecością. Stanowi tym samym ważny głos artystyczny i polityczny – prezentując prace o tematyce „nietypowej dla kobiet”, zwraca naszą uwagę na odtwarzanie się w naszym myśleniu, dyskursach i instytucjach arbitralnego i ograniczającego podziału na sferę „kobiecą” i „męską”. Ukazuje również, że perspektywa kobieca nie polega na mówieniu o „kobiecych sprawach”, ale na mówieniu o wszystkich możliwych sprawach w szczególny sposób, związany ze specyficznym usytuowaniem społecznym i poznawczym kobiet. Kobiecość jest bowiem nie tyle jakąś mityczną wrażliwością, zakorzenioną w biologii lub pojmowanej psychoanalitycznie pozycji symbolicznej, co szczególną pozycją podmiotową wytwarzaną przez materialne praktyki i relacje władzy.
Potrzebujemy większej ilości takich jak wystawa Komentatorki gestów krytycznych, przekraczających ograniczenia związane z próbami asymilowania i odpolityczniania perspektywy kobiecej. W polskim dyskursie feministycznym czas bowiem na kolejny krok – dookreślenie teoretyczne i polityczne, polegające na odróżnieniu feminizmu jako nieszkodliwej i partykularnej opcji światopoglądowej, usiłującej rozpaczliwe wpasować się w neoliberalny krajobraz polityczny, od feminizmu jako perspektywy krytycznej.
Joanna Bednarek
(1) Chodzi, ściślej mówiąc, o „radykalne”, kontrkulturowe skrzydło drugiej fali, nie zaś o jej skrzydło liberalne, w Stanach Zjednoczonych powiązane z NOW (National Organization for Women).
(2) Karen Ruddy (2011), Więcej niż backlash: wyobraźnia feministyczna, akumulacja przez wywłaszczenie i „nowy kontrakt seksualny, przeł. A. Ostolski, http://www.ekologiasztuka.pl/pdf/f0118ruddy.pdf (16.11.2013).
(3) Nancy Fraser, Jak feminizm stał się służącą kapitalizmu (i jak możemy go odzyskać), przeł. E. Dłużewska, http://codziennikfeministyczny.pl/jak-feminizm-stal-sie-sluzaca-kapitalizmu-jak-mozemy-odzyskac/ (16.11.2013).
(4) Judith Butler, I must distance myself from this complicity with racism, Civil Courage Prize Refusal Speech,
http://www.egs.edu/faculty/judith-butler/articles/i-must-distance-myself/ (16.11.2013).Zob. też. Monika Bobako, Islamofobia – między krytyką religii a rasizmem kulturowym, http://recyklingidei.pl/bobako-islamofobia-miedzy-krytyka-religii-a-rasizmem-kulturowym (16.11.2013).
(2) Karen Ruddy (2011), Więcej niż backlash: wyobraźnia feministyczna, akumulacja przez wywłaszczenie i „nowy kontrakt seksualny, przeł. A. Ostolski, http://www.ekologiasztuka.pl/pdf/f0118ruddy.pdf (16.11.2013).
(3) Nancy Fraser, Jak feminizm stał się służącą kapitalizmu (i jak możemy go odzyskać), przeł. E. Dłużewska, http://codziennikfeministyczny.pl/jak-feminizm-stal-sie-sluzaca-kapitalizmu-jak-mozemy-odzyskac/ (16.11.2013).
(4) Judith Butler, I must distance myself from this complicity with racism, Civil Courage Prize Refusal Speech,
http://www.egs.edu/faculty/judith-butler/articles/i-must-distance-myself/ (16.11.2013).Zob. też. Monika Bobako, Islamofobia – między krytyką religii a rasizmem kulturowym, http://recyklingidei.pl/bobako-islamofobia-miedzy-krytyka-religii-a-rasizmem-kulturowym (16.11.2013).
