Zastanawiałem się, czy w ogóle o tym pisać. Bo po co?! Co to zmieni?! Takie sytuacje są na porządku dziennym, nie tylko w naszej branży. Jakiś czas temu głośno było o akcji „Jestem ilustratorem - zrobię grafikę za bułkę”. Nie wiem, czy akcja odniosła jakikolwiek skutek, ponieważ freelancerzy wciąż robieni są w konia. Tym razem przy użyciu białych rękawiczek, czyli dzień jak co dzień. System, w którym funkcjonuję daleko ma się od tradycyjnego, po wtorku wypada czwartek, środa to mała sobota, która z kolei trwa dwa dni, jedno co nas łączy, to nielubiane poniedziałki. Dlatego trudno określić mi, którego dnia tygodnia to się wydarzyło, bo wszystkie wydają się identyczne.
Próbując znaleźć optymalną pozycję na kanapie, przerzucałem bezmyślnie kanały licząc, że trafię na coś godnego uwagi. Trochę jak ofiara z zaburzeniem pamięci, zapomniałem, że telewizja serwuje nam hity typu „Mięsny jeż”, talent shows z ex-gwiazdami, które potrzebują podreperować budżet domowy, czy programy kulinarne i instruktażowe, jak wypucować szczoteczką zapuszczoną toaletę (sic!). W tym przypadkowym zlepku kolorowych obrazków, przerywanych co 15 minut blokiem reklamowym, dostrzegłem znajomy szary kształt, na tle pola pszenicy. Absurdalny widok!
Miałem szczęście, ponieważ spot, który poprzednio mi umknął, był nadawany częściej niż msze w pobliskim kościele. Z coraz większą irytacją, co pół godziny, byłem atakowany spotem, w którym zaprojektowane przeze mnie płaszcz i kurtka z kolekcji LES MERCENAIRES AW 11/12 pozdrawiały mnie środkowym palcem. Połowa składu jurorskiego, mizdrzyła się do mnie z ekranu odziana w rzeczy z metką by Parol. Bez mojej wiedzy i zgody „Pani Stylistka” wykorzystała moją własność, nie fatygując się, by mnie o tym poinformować! Poczułem się trochę jak Truman Burbank, który powoli odkrywa, że to, co go otacza, jest wyreżyserowaną kpiną. W normalnych warunkach współpracy, do których jestem przyzwyczajony, nie miałbym powodów z uzewnętrznianiem swoich racji. Niestety tym razem doszło do sprzeniewierzenia moich osobistych praw autorskich . Stacja, której zawdzięczamy wypromowanie wątpliwej mody na tekstylia w kropeczki, wzorem innych stacji, karmi nas od kilku sezonów programem żerującym na ludzkiej naiwności, nadmuchując sztuczną bańkę i zarabiając przy tym miliony. Mix przaśności i folkloru w tym show, zmusza niektóre czworonogi do sięgnięcia po mocniejsze „smakołyki”. Czasem trzeba przełknąć łyżkę dziegciu z beczki miodu, czasem jednak nie idzie. Coś we mnie jednak pękło, kiedy przeczytałem w Internecie, że program, o którym mowa, zarobił na ostatniej edycji 40 milionów.
To typowe dla naszego zawodu, że współpracujemy z różnymi stylistami, którzy poszukują ciekawych i nietuzinkowych ubrań do sesji, programów i reklam. Jednak skandaliczne jest przekazywanie ubrań miedzy stylistami i nadużywanie naszego zaufania. Z tą praktyką zetknąłem się po raz pierwszy w karierze. W przypadku wspomnianego show „główna garderobiana” muzycznego talent show weszła w posiadania moich projektów całkowicie przypadkiem, bo dostała je na tymczasowe przechowanie od swojej asystentki. Okazja czyni złodzieja! Naiwnie wykorzystała moją własność, sądząc, że rzecz się nie wyda lub licząc, że jej się upiecze. Próbując dojść swoich racji, skontaktowałem się z produkcją programu, która nie dopatrzyła się żadnego nadużycia w działaniu swojego pracownika. Jedyne, co udało mi się wyegzekwować, to obietnica, że garderobiana-stylistka wyjaśni to ze mną. Niestety „Pani Stylistka” w swoim działaniu nie dopatrzyła się niczego niewłaściwego, gdyż do tej pory nie podjęła wysiłku, by się ze mną skontaktować. Pewnie żyje w przekonaniu, że zrobiła mi reklamę. Ja to jednak nazywam niedźwiedzią przysługą.
Od dawna naiwnie marzy mi się konsolidacja branży modowej, która będzie czymś więcej niż interesownym poklepywaniem się po plecach przy dźwięku tłuczonych kieliszków. Pozycja silniejszego nie jest przywilejem do niszczenia słabszego. Życzyłbym sobie, żeby kombinatorstwo przemianować w energię, która twórczo wpłynęłaby na całe środowisko.
Z dedykacją dla produkcji programu i osób przez nich zatrudnianych.