jest oczywiście pochodną wielu przygód sobotnich. Dotyczy podstawowych faktów: mnie, ciebie, jej, polityki, wyszukanych nazw wczorajszych koktajli, a także wyniku piłkarskiego finału. Najlepiej oddaje go stwierdzenie mojego przyjaciela, który z porażającą stanowczością stwiedził dzisiaj: ich habe nicht zehn Jahre eine juristische Ausbildung genossen, um dann eine solche Ungerechtigkeit in meinem Land mit anzusehen. Der Gewinner der Champions League 2012 heißt FC Bayern München. Herzlichen Glückwunsch!*

REKLAMA
Zaczęło się wszystko wcześnie, bo o 4 rano. Zaczęło się - jak wyrwany ze snu sądziłem - porannym "dymaniem" (wybaczcie słownictwo) sąsiadów zza ściany. Szybko zrozumiałem, że to nie przez nich cały budynek się jednak trzęsie. To poruszały się pod nami płyty tektoniczne. W Emilii-Romanii posypały się kościoły. We Florencji (na szczęście) jedynie drgały w nerwowym napięciu ściany. Być może powinienem był coś zrobić, jakoś się ewakuacyjnie-ostrożnościowo zachować? (Nota dla siebie: odświeżyć w pamięci właściwą lekcję przysposobienia obronnego, w skrócie PO).
O 4 rano łatwo zagrożenia zignorować. Kiedy się obudziłem parę godzin później o trzęsieniu już nawet nie pamiętałem. Ani o tym, że odwołano wczoraj we Florencji noc muzeów w związku z zamachem na szkołę imienia sędziego Falcone w Brindisi. Zamiast nocy muzeów wczoraj we Florencji popołudnie marszów przeciw przemocy. A także przejazd Mille Miglia (wyścig Tysiąca Mil). Kilkadziesiąt zabytkowych samochodów przejeżdza co roku śladami historycznego wyścigu wytrzymałościowego przebiegającego na trasie Brescia-Rzym-Brescia. Połyskują felgi, ryczą motory. Tyle się dzieje na świecie, ale w niedzielę rano jakoś mnie to wszystko zwisa. Mój niedzielny brak szacunku dla elementarnych faktów (popularny także w kręgach ludzi aspirujących do władzy).
Popołudniem zaczynają jednak w końcu przychodzić jakieś mejle. Ktoś zaczyna dzwonić, ostrzegać, błogosławić przed trudami następnego tygodnia. Znowu będzie się trzeba przejmować polityką, terorryzmem i tym, że jak się znowu ziemia w Ferrarze zatrzęsie to ta zdobiona gargulcami kamienica może się jednak zawalić. Godzina 18. Wszystko nabiera znowu wymuszonego sensu. Godzina 19. dzownię do wspomnianego znajomego. Mówię: "Jesteśmy, stary, śmieszni. Nasz sceptycyzm nas nie przetrwa. Finał wygrała Chelsea."

*Nie po to dziesięć lat studiowałem prawo, żeby być świadkiem rażącej niesprawiedliwości, która dokonuje się w moim kraju. Zwycięzcą Ligi Mistrzów 2012 został Bayern Monachium. Gratulacje.