Dziś 30 lat kończy najmłodszy zawodnik juniorskiej reprezentacji Polski, która w 2001 roku została mistrzem Europy w piłce nożnej - Paweł Brożek. Trenowani przez Michała Globisza Polacy w grupie ograli Hiszpanów - i to 4:1 - zremisowali z Belgią 1:1 i pokonali Duńczyków 3:2. W finale turnieju nie dali szans Czechom (3:1). Jeden z portali przyjrzał się ostatnio trajektorii karier tych znakomicie zapowiadających się wówczas zawodników. Okazuje się, że praktycznie żaden z nich nie spełnił pokładanych w nim oczekiwać. Większość gra dziś w klubach drugo- i trzecio-ligowych, a kilku została odsuniętych od gry w ogóle, w związku z zarzutami korupcyjnymi.

REKLAMA
Przyczynę ich niepowodzeń można tłumaczyć w dwójnasób: albo chłopaki były po prostu za słabe, zbyt małe mieli umiejętności, zbyt małą motywację, albo po prostu przyszło im trenować i grać w warunkach, w których ich rozwój napotykał jakieś przeszkody.
Opcja 1: Byli za słabi
Nie znam osobiście żadnego z tych piłkarzy, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że brakowało im determinacji i woli odniesienia sukcesu. Tak, niektórzy z nich mieli problemy osobiste (najgłośniej było o problemach pomocnika Łukasza Mierzejewskiego - dziś zawodnika chorwackiej HNK Rijeki - w związku z domniemanym gwałtem na nieletniej Fince. Ostatecznie skazany został jednak nie za gwałt, a za ustawianie meczów - na trzy lata w zawieszeniu), ale sportowcy są być może pośród najbardziej zdeterminowanych "pracowników" - wiedzą, że muszą odnieść sukces, i że muszą to zrobić jak najszybciej.
Opcja 2: Nie mieli dobrych warunków do rozwoju

Bardziej prawdopodobną przyczyną ich niepowodzeń jest to, że przyszło im rozwijać swoje umiejętności w lidze polskiej - jednej z najsłabszych, jednej najbardziej skorumpowanych sportowych lig w Europie, pozbawionej (jeszcze do niedawna) infrastruktury i trenerskich talentów (poza wyjątkami, w rodzaju Globisza, który miał rękę do juniorów). Nie stworzono im warunków do treningu, rozwoju, jaki mieli ich koledzy z Niemiec czy Hiszpanii. Chłopakom Globisza przyszło po prostu pracować w dysfunkcjonalnym systemie. I to on jest przede wszystkim winnym ich niepowodzeń.
Szkoda ich. Szkoda, bo gdyby ich kariery potoczyły się trochę inaczej, być może mielibyśmy więcej okazji do tego, żeby świętować zwycięstwa polskiej reprezentacji, żeby emocjonować się zmaganiami polskich drużyn klubowych w europejskich pucharach.
Polska liga bezrobotnych
A teraz spójrzmy na nich w szerszej perspektywie. Chłopaków Globisza jest kilkunastu. Ich rówieśników kilka milionów. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego wśród ich rówieśników bezrobocie jest na poziomie 30%. Co trzeci rówieśnik Brożka, Mierzejewskiego i spółki jest bez pracy.
Podobnie jak w przypadku chłopaków Globisza, przyczynę ich niepowodzeń można tłumaczyć w dwójnasób: albo mamy do czynienia z pokoleniem, które jest po prostu za słabe, zbyt małe ma umiejętności, zbyt małą motywację albo po prostu przyszło mu żyć się w warunkach, w których ich rozwój napotykał jakieś przeszkody. Pewnie, że wśród tych 30% jest wiele takich osób, którym się po prostu nie chce. Ale większość po prostu nie może.
Co mają wspólnego piłkarze i naukowcy?
Weźmy pracowników naukowych. Trudno mi czasem uwierzyć w to jak wielu zdolnych młodych polskich naukowców pracuje za granicą. Kiedyś wydawało mi się, że jestem jedyny. Ale z czasem musiałem ten (a razem z nim wiele innych poglądów na swój temat) zweryfikować. Ktoś powie, że nauka nie zna granic. Zgoda, ale życie zna. Są przecież rodzina, przyjaciele, możliwość rozmawiania po polsku, uczestniczenia w debacie publicznej itd. To są rzeczy w życiu ważne, być może najważniejsze.
Nie chcę rozpoczynać debaty o stanie nauki w Polsce, warunkach finansowych, nepotyźmie i tym wszystkim, z czym wiemy, że jest w polskiej nauce źle. Ale jest jedna konkretna rzecz, którą można zmienć łatwo, a która mogłaby mieć ogromne znaczenie.
Jakiś czas temu rozpoczęła się z inicjatywy paru młodych niemieckich naukowców-akcja 25% akademische Juniorpositionen.* Dążą oni do takich zmian w prawie, które zagwarantują, że w strukturze zatrudnienia na uczelniach, przynajmniej 25% kadry będą to, nazwijmy kadry juniroskie. Chodzi to przede wszystkim o ludzi, którzy szukają pracy po doktoracie.
Osoby po doktoracie, jeżeli mają szczęście to dostają się na habilitację albo jakiś program podoktorancki, na rok, później następny, w innym kraju, na następny rok (de facto zaczynając pierwszy program podoktorancki muszą już się martwić, gdzie wylądują w następnym i szykować aplikacje, bo terminy już w styczniu!). Ci, którzy mają mniej szczęścia zajmują się przez chwilę czymś dorywczo, ale wkrótce okazuje się, że dorywczość, czasowość zaminia się w stałość, niezbyt ciekawą stałość, a już na pewno nie taką, która ma coś wspólnego z nauką.
Nie chodzi o to, żeby zagwarantować każdemu możliwość zostania profesorem w przyszłości. Na to trzeba ciężko pracować i, jak to na każdym rynku, walczyć. Chodzi tylko o to, żeby stworzyć sensowny model kariery i otworzyć go szeroko przed młodymi naukowcami. Model, który daje perspektwę na pracę naukową i w miarę dobre, stabilne życie, w Polsce.
Jest kilka państw na świecie, które taki model mają, w szczególności USA i Wielka Brytania, gdzie w miarę łatwo jest wejść na tzw. "tenure track", który oznacza zostanie "profesorem juniorem" (assistant/associate professor/lecturer) i daje możliwość zostania profesorem w przyszłości. Podobnie jest też we Francji.
W Polsce i w Niemczech są też takie możliwości - habilitacja - tyle, że liczba adiunktów/docentów w Niemczech to jakieś 2% całej kadry. W Polsce, przynajmiej z mojego doświadczenia tak wynika, jest podobnie.
Od wygranego meczu do przegranej kariery
Przypadek Chłopaków Globisza, historie młodych polskich naukowców przypominają o tym, że nasze powowdzenie nie zależy tylko od naszych wyborów, energii, umiejętności, ale też od czynników, na które nie mamy bezpośrednio wpływu - od tego jak funkcjonue Ekstraklasa czy polskie uniwersytety. Zależy, inaczej mówiąc, nie tylko od podejmowanych przez nas każdego dnia osobistych dezycji i wyborów, ale także rzeczy, które osobiste nigdy nie będą – prawa, polityki, gospodarki, kultury. Ignorując te rzeczy, narażamy się na niebezpieczeństwo niezrozumienia własnego dobra, na niebezpieczeństwo przegrania swojej życiowej szansy.
Jak pokazuje historia kolegów Brożka, nie wystarczy zdobyć młodzieżowego mistrzostwa Europy, żeby odnieść sukces. Trzeba jeszcze grać w lidze, w której szanuje się młode talenty i nie bierze łapówek.
*Zob. m.in. Reinhard Kreckel, "Habilitation versus Tenure: Karrieremodelle an Universitäten im internationalen Vergleich", 1/2012 Forschung und Lehre.